Spas Delew to niespełniony talent bułgarskiej piłki. Gdy wchodził do kategorii seniorskiej, był porównywany do Walerego Bożinowa, ale nie zrobił kariery na miarę swojego talentu. Z polskimi klubami był łączony już w 2010 roku, ale wówczas ten pozostał w CSKA Sofia, a następnie występował w Turcji i Hiszpanii, by w 2014 roku wrócić do Bułgarii z łatką zmarnowanego talentu.
W latach 2011-2013 rozegrał 11 spotkań w drużynie narodowej, a w marcu bieżącego roku, za sprawą dobrych występów w barwach Beroe Stara Zagora, wrócił do reprezentacji, ale na trzy kolejne zgrupowania drużyny narodowej zaproszenia już nie dostał.
W czerwcu Delew w końcu trafił do Polski i związał się z Pogonią Szczecin. 27-latek jest podstawowym zawodnikiem zespołu Kazimierza Moskala, a w dotychczasowych 14 występach strzelił jednego gola i zaliczył dwie asysty. Nie jest to dorobek rzucający na kolana, ale wystarczający, by otrzymał on kolejną szanse w reprezentacji Bułgarii i będzie miał szansę wystąpić w listopadowym meczu el. MŚ 2018 z Białorusią.
Delew jest kolejnym przykładem na to, że selekcjonerzy europejskich drużyny narodowych patrzą na polską ligę coraz bardziej przychylnym okiem. Niedawno dzięki występom w Lotto Ekstraklasie do swoich reprezentacji po dłuższej przerwie wrócili Węgrzy Adam Gyurcso z Pogoni Szczecin i Richard Guzmics z Wisły Kraków.
Z kolei Łotysz Vladislavs Gutkovskis z Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, Słoweniec Boban Jović z Wisły Kraków czy wcześniej Ondrej Duda z Legii Warszawa i Węgier Gergo Lovrencsics z Lecha Poznań grą dla polskich klubów zapracowali na pierwsze w karierze powołanie do reprezentacji.
ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?