Cezary Kucharski: Boniek mówi, że polski piłkarz powinien być cwany. Mi wystarczy, że cwany jest już prezes

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Nie ma pan wrażenia, że strzelając ciągle z tej bukmacherki i miejsca zamieszkania prezesa, używacie starych armat? Naprawdę przez cztery lata nikt by się nie zorientował, że prezes PZPN łamie prawo?

- Jeżeli ktoś ma wsparcie polityczne, to wyobrażam sobie, że przez cztery lata można na niego przymykać oko, udawać, że nie ma problemu. A dla mnie problem istnieje - Boniek to hipokryta, jeśli chodzi o bukmacherów. STS jest sponsorem PZPN, a prezes osobiście reklamuje konkurencyjną, nielegalną firmę. Wydawało mi się, że szef federacji powinien dbać o partnerów, a nie wykorzystywać każdą okazję dla własnych korzyści. Chciałbym, by zasady były przestrzegane, zwłaszcza w sporcie. A tak - jeśli prezes ich nie przestrzega, to dlaczego inni mieliby to robić? Prawo pomaga w rozwoju, a kombinowanie zachęca innych do kombinowania.

Podobno macie jakąś nową amunicję związaną z przejęciem od Bońka Widzewa Łódź przez Sylwestra Cacka?

- Nie mamy. Cacek przelał 1,2 miliona euro na konto Bońka do Szwajcarii przy sprzedaży. Sprawa jest już przedawniona. Nie sądzę, aby ktoś miał odwagę potraktować tę sprawę jak UEFA potraktowała Platiniego (były szef UEFA został posądzony o korupcję - przyp. red.). Można tylko oceniać w kategoriach etycznych. Cacek ma dużo pretensji do Bońka za to, że namówił go do transakcji, a później okazało się, że Widzew to klub stojący na minie, do tego z szafą, z której co chwila wypadały trupy.

Wojciechowski kibicom także dobrze się nie kojarzy. Przede wszystkim - z kiepskim zarządzaniem Polonią Warszawa.

- To już człowiek bardziej doświadczony, wie, co to futbol. Zdaje też sobie sprawę, że kierowanie PZPN to coś więcej, niż zarządzanie klubem. Tak naprawdę największym błędem Wojciechowskiego było zaniedbanie w sprawach dobrego PR. On przecież sprzedał klub w dobrej kondycji finansowej i dostał za niego aż osiem milionów złotych. Nikt, kto wydaje tyle pieniędzy, nie robi tego po to, by zaraz klub położyć. Ireneusz Król wydawał się być poważnym biznesmenem. Fakty potwierdzają że upadek Polonii nie jest winą Wojciechowskiego.

Dobre PR zabrakło wam chyba także, kiedy nie wpuściliście części dziennikarzy na poniedziałkową konferencję.

- Sprawa została sztucznie rozdmuchana. Nie wszedł jeden fotoreporter z "Przeglądu Sportowego". Spotkanie odbywało się w małej sali, nie było miejsca dla kogoś, kto chciał robić zdjęcia. "Przegląd" nie awizował, zdaje się, na konferencję żadnego dziennikarza. Poza tym Wojciechowski zdaje sobie sprawę, że ta gazeta jasno się pozycjonuje i nie jest obiektywna, jeśli chodzi o ocenę kandydatów.

Ludzie ze środowiska piłkarskiego obawiają się, czują strach. Ich strach wynika z obserwacji czteroletniej kadencji Bońka.

O co wam chodzi, kiedy mówicie, że ludzie, którzy dali poparcie Wojciechowskiemu, byli zastraszani?

- To oczywiste - w takim Śląsku Wrocław zmieniono nawet delegata. Myślę, że były naciski polityczne na telefonicznej linii PZPN - urząd miasta - Śląsk. Musiało być gorąco.

Ale to wasze domniemania czy fakty?

- Wiemy, jak to środowisko funkcjonuje i jakie możliwości polityczne ma Boniek. Sam Grzegorz Schetyna cztery lata temu intensywnie mnie namawiał, żebym nie wspierał Romana Koseckiego, tylko właśnie Bońka.

Dlaczego Boniek unikał publicznej debaty z Wojciechowskim?

- Bo nie miał nic do zyskania. W konfrontacji z Wojciechowskim miałby problemy, nie ma przecież żadnego programu do zaprezentowania. Kiedy przeczytałem postulaty Ekstraklasy opublikowane przed zjazdem, pomyślałem, że z taką inicjatywą do klubów powinien wyjść przecież PZPN. Ma przecież największy wpływ na polską piłkę. Chęci debaty nie ma zresztą w całym środowisku. Wielu mainstreamowych dziennikarzy jest zadowolonych z pozycji, jaką mają. Nie wywierają presji, tylko bezrefleksyjnie akceptują wszystko, co powie im Boniek. Liderami opinii stali się dziennikarze. I można im wcisnąć każdy kit - jak choćby ten o szkole trenerów PZPN, która jest określana jako jedna z najlepszych w Europie, tyle że nikt naszych trenerów w Europie jakoś nie zatrudnia.

Szkoła w Białej-Podlaskiej to zły pomysł?

- Dobry ale dla tych ze wschodu naszego kraju. Wielu trenerów na nią niestety nie stać. Pytałem Ryszarda Komornickiego, jak jest w Szwajcarii - tam szkolenie jest darmowe, płaci się tylko za egzamin na UEFA Pro. Wszystkie inne koszty ponosi federacja. U nas monopol na edukację ma PZPN, a trenerów jest mało. To żałosne, albo jak mówi Boniek - śmieszne - ale mamy ich mniej niż Czechy, a przecież wielkości krajów nie ma nawet co porównywać. Stowarzyszenie Trenerów w Polsce straciło po ostatnich wyborach swoje lokum w siedzibie PZPN, nie miało pieniędzy na składki w międzynarodowej organizacji, czy udział w konferencjach. PZPN odciął ich od finansowania, więc przyszli do mnie, żebym chociaż pomógł zapłacić składkę. Pomogłem. Boniek jest w konflikcie z wieloma środowiskami piłkarskimi w Polsce, otacza się samymi klakierami, którzy pewnie mają przy nim dobrze, ale nie będzie to przecież trwało wiecznie. Tracimy czas, nie idziemy do przodu.

A co się stanie, jeśli Boniek wygra wybory? Będziecie nadal opozycją?

- Wtedy nie pójdziemy do przodu. Nie wiem, co postanowi Wojciechowski, ale wyobrażam sobie, że nadal będzie aktywny w futbolu. Mam swoją robotę, zależy mi na dobrym prowadzeniu karier piłkarzy, których reprezentuję. Chciałbym mieć jednak coraz lepiej wyszkolonych klientów. Potrzebuję piłkarzy mądrych, inteligentnych, dobrych technicznie. Boniek ciągle podkreśla, że polski piłkarz powinien być cwany. A mnie wystarczy, że cwany jest już prezes PZPN. Europa i nasza piłka potrzebuje nowoczesnych piłkarzy.

Rozmawiał Michał Kołodziejczyk

Jak oceniasz rządy Zbigniewa Bońka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×