Mario Maloca: Byliśmy przygotowani na to, że tak mogą wyglądać trybuny

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska

Mario Maloca przed zremisowanymi 1:1 derbami Trójmiasta był przygotowany na to, co działo się zarówno na boisku, jak i na trybunach. Chorwat liczy na to, że w najbliższych kolejkach Lechia odskoczy rywalom w tabeli.

WP SportoweFakty: Czy da się porównać derby Trójmiasta do meczów pomiędzy Hajdukiem Split a Dinamem Zagrzeb?

Mario Maloca: To, co mi się od razu rzuciło w oczy to fakt, że w Gdyni jest mniejszy stadion. Kibice są bardzo blisko murawy. Nigdy nie widziałem takiego rzucania się racami pomiędzy kibicami, jak w niedzielę. Szczególnie dziwiło mnie to, że sędzia w ogóle nie zareagował na tę sytuacje. Może to tu normalne, trudno mi powiedzieć. Dla kibiców to był wielki mecz, a my to wiedzieliśmy i staraliśmy się zrobić wszystko, by zwyciężyć.

Czy ta cała pirotechnika miała jakiś wpływ na waszą koncentrację na boisku? Było na nim sporo chaosu.

- Na pewno chcieliśmy skupić się na grze. Byliśmy przygotowani na to, że tak mogą wyglądać trybuny. Graliśmy bardzo dobrze i byliśmy lepszym zespołem. Nie wygraliśmy, ale mamy opcję poprawy dorobku w kolejnych spotkaniach.

ZOBACZ WIDEO Derby Trójmiasta. Bilans starć pseudokibiców

{"id":"","title":""}

Jak pan oceni grę Arki?

- Gdynianie byli bardzo zmotywowani. Jesteśmy lepszym zespołem i doskonale to wiedzieli. Dali z siebie dwieście procent. Według mnie Arka nie grała nic specjalnego i może się cieszyć z punktu. My straciliśmy dwa.

Sławomir Peszko powiedział, że Arka grała w rugby. Czy tak to wyglądało z perspektywy boiska?

- Coś w tym jest, ale czy jest to jakiekolwiek zaskoczenie? Dla mnie zdecydowanie nie. W Chorwacji było podobnie. Wszyscy grają w takich spotkaniach na dwieście procent. Nie ma co się załamywać, tylko robić swoje i jak tak dalej będzie wyglądała gra, punkty przyjdą same.

Czyli na zwycięstwo w derbach i potwierdzenie kto rządzi w Trójmieście czas przyjdzie w Gdańsku?

- Tak, chcemy pokazać że jesteśmy lepszym zespołem. W Gdańsku na stadion przyjdzie 40 tysięcy ludzi, którzy będą gorąco wspierać Lechię. Jestem przekonany, że wygramy w rewanżu, ale do tego spotkania jeszcze kilka miesięcy. Teraz koncentrujemy się na Pogoni.

Mimo straty dwóch punktów, wciąż jesteście liderami Lotto Ekstraklasy.

- I to jest najważniejsze. Obecnie jesteśmy na najwyższym miejscu w tabeli i zawsze musimy starać się grać tak, jak w niedzielę. Mieliśmy 5-6 stuprocentowych szans. Teraz nie wyszło, ale następnym razem się uda. Przed nami trzy mecze z rzędu u siebie i musimy zdobyć w nich dziewięć punktów.

Wrócił pan do składu po dwóch meczach przerwy.

- Tak, wreszcie! Byłem perfekcyjnie przygotowany od strony fizycznej. Grałem dobrze. Z Rafałem Janickim, Kubą Wawrzyniakiem i Pawłem Stolarskim czujemy się bardzo dobrze. Przed tygodniem byłem w szpitalu, ale teraz wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Czeka was teraz mecz z Pogonią. Czego się tam spodziewacie?

- Na pewno żałujemy tego, że nie będzie mógł zagrać Sławek Peszko, który pauzuje za czwartą żółtą kartkę. Flavio Paixao dostał czerwoną kartkę. Mamy wielu dobrych zawodników i musimy dać sobie radę.

Po najbliższych trzech kolejkach Lechia może więc uciec rywalom w tabeli?

- Tak, dziewięć punktów to nasz główny cel. Co prawda na wyjazdach gramy dobrze, ale w domu wygląda to jeszcze lepiej. Jesteśmy liderem Lotto Ekstraklasy. Pogoń jest obecnie w dobrej formie, ale przed sobotą to nam nie przeszkadza i nie zmienia celu.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Źródło artykułu: