WP SportoweFakty: Czy da się porównać derby Trójmiasta do meczów pomiędzy Hajdukiem Split a Dinamem Zagrzeb?
Mario Maloca: To, co mi się od razu rzuciło w oczy to fakt, że w Gdyni jest mniejszy stadion. Kibice są bardzo blisko murawy. Nigdy nie widziałem takiego rzucania się racami pomiędzy kibicami, jak w niedzielę. Szczególnie dziwiło mnie to, że sędzia w ogóle nie zareagował na tę sytuacje. Może to tu normalne, trudno mi powiedzieć. Dla kibiców to był wielki mecz, a my to wiedzieliśmy i staraliśmy się zrobić wszystko, by zwyciężyć.
Czy ta cała pirotechnika miała jakiś wpływ na waszą koncentrację na boisku? Było na nim sporo chaosu.
- Na pewno chcieliśmy skupić się na grze. Byliśmy przygotowani na to, że tak mogą wyglądać trybuny. Graliśmy bardzo dobrze i byliśmy lepszym zespołem. Nie wygraliśmy, ale mamy opcję poprawy dorobku w kolejnych spotkaniach.
ZOBACZ WIDEO Derby Trójmiasta. Bilans starć pseudokibiców
{"id":"","title":""}
Jak pan oceni grę Arki?
- Gdynianie byli bardzo zmotywowani. Jesteśmy lepszym zespołem i doskonale to wiedzieli. Dali z siebie dwieście procent. Według mnie Arka nie grała nic specjalnego i może się cieszyć z punktu. My straciliśmy dwa.
Sławomir Peszko powiedział, że Arka grała w rugby. Czy tak to wyglądało z perspektywy boiska?
- Coś w tym jest, ale czy jest to jakiekolwiek zaskoczenie? Dla mnie zdecydowanie nie. W Chorwacji było podobnie. Wszyscy grają w takich spotkaniach na dwieście procent. Nie ma co się załamywać, tylko robić swoje i jak tak dalej będzie wyglądała gra, punkty przyjdą same.
Czyli na zwycięstwo w derbach i potwierdzenie kto rządzi w Trójmieście czas przyjdzie w Gdańsku?
- Tak, chcemy pokazać że jesteśmy lepszym zespołem. W Gdańsku na stadion przyjdzie 40 tysięcy ludzi, którzy będą gorąco wspierać Lechię. Jestem przekonany, że wygramy w rewanżu, ale do tego spotkania jeszcze kilka miesięcy. Teraz koncentrujemy się na Pogoni.
Mimo straty dwóch punktów, wciąż jesteście liderami Lotto Ekstraklasy.
- I to jest najważniejsze. Obecnie jesteśmy na najwyższym miejscu w tabeli i zawsze musimy starać się grać tak, jak w niedzielę. Mieliśmy 5-6 stuprocentowych szans. Teraz nie wyszło, ale następnym razem się uda. Przed nami trzy mecze z rzędu u siebie i musimy zdobyć w nich dziewięć punktów.
Wrócił pan do składu po dwóch meczach przerwy.
- Tak, wreszcie! Byłem perfekcyjnie przygotowany od strony fizycznej. Grałem dobrze. Z Rafałem Janickim, Kubą Wawrzyniakiem i Pawłem Stolarskim czujemy się bardzo dobrze. Przed tygodniem byłem w szpitalu, ale teraz wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Czeka was teraz mecz z Pogonią. Czego się tam spodziewacie?
- Na pewno żałujemy tego, że nie będzie mógł zagrać Sławek Peszko, który pauzuje za czwartą żółtą kartkę. Flavio Paixao dostał czerwoną kartkę. Mamy wielu dobrych zawodników i musimy dać sobie radę.
Po najbliższych trzech kolejkach Lechia może więc uciec rywalom w tabeli?
- Tak, dziewięć punktów to nasz główny cel. Co prawda na wyjazdach gramy dobrze, ale w domu wygląda to jeszcze lepiej. Jesteśmy liderem Lotto Ekstraklasy. Pogoń jest obecnie w dobrej formie, ale przed sobotą to nam nie przeszkadza i nie zmienia celu.
Rozmawiał Michał Gałęzewski