Ruch Chorzów prowadził w Szczecinie po golu Jarosława Niezgody, który trafił do bramki przeciwnika w czwartym meczu z rzędu. Niebiescy nacieszyli się przewagą przez kilka minut, a po wyrównaniu mecz przebiegał już pod dyktando Pogoni Szczecin.
- Straciliśmy błyskawicznie gola na 1:1 w ważnym momencie, stąd czuliśmy pewien niedosyt - powiedział pomocnik Maciej Urbańczyk. - Zawsze po zdobyciu gola powtarza się, by utrzymać prowadzenie przynajmniej przez kilka minut, a później jakoś idzie. Nie utrzymaliśmy koncentracji w obronie, a po wyrównaniu Pogoń rozpędziła się i goniła po drugiego gola. To był kluczowy zwrot akcji.
Po przerwie dublet skompletował Spas Delew i to Pogoń mogła kontrolować sytuację po odwróceniu wyniku. Dzięki zwycięstwu 2:1 szczecinianie oddalili się od Ruchu na sześć punktów w tabeli Lotto Ekstraklasy. Drużyna ze Śląska została w strefie spadkowej.
- Wróciły nasze stare demony. Wynik był cały czas otwarty, nie wyglądaliśmy źle, a przegraliśmy - narzekał Paweł Oleksy.
ZOBACZ WIDEO Derby Trójmiasta. Bilans starć pseudokibiców
{"id":"","title":""}
I dodał: - Mieliśmy sytuacje podbramkowe, by wyrównać, ale nie był to równie dobry mecz w naszym wykonaniu jak poprzedni z Koroną. Wtedy utrzymywaliśmy się przy piłce, mieliśmy więcej sytuacji podbramkowych, a w Szczecinie rywal odebrał nam możliwość prowadzenia gry, dlatego zwyciężył.
Ruch przegrał po raz ósmy w sezonie. Jedyna statystyka, w której górował to odzyskane piłki, natomiast te najważniejsze jak strzały, posiadanie futbolówki, dośrodkowania przemawiały na korzyść Pogoni.
- Przy odrobinie szczęścia mogliśmy wyrównać na 2:2, bo mieliśmy kilka stałych fragmentów. Piotrek Ćwielong miał niezłą sytuację strzelecką w końcówce, ale trzeba przyznać, że Pogoń była lepszym zespołem, a nam zabrakło trochę do remisu - podsumował Urbańczyk.