Kariera Oliviera Girouda w Arsenalu to jedna wielka sinusoida. To zawodnik potrafiący robić wielkie rzeczy, ale również spektakularnie niszczyć to, co wcześniej zyskał. Jego największą bolączką jest regularność, ale nadszedł moment, w którym fani Kanonierów z utęsknieniem czekali na rosłego napastnika.
Jego nieobecność najbardziej było widać w spotkaniu z Middlesbrough. Arsene Wenger żałował, że nie miał do dyspozycji swojego rodaka, który nie był gotowy do powrotu na boisko po kontuzji. Na pomeczowej konferencji, kiedy londyńczycy zaledwie zremisowali z beniaminkiem, tylko głęboko westchnął, gdy został zapytany o Girouda.
Francuz wrócił w wielkim stylu. Kiedy wynik z Sunderlandem, czerwoną latarnią ligi, brzmiał 1:1, a do końca meczu było mniej niż pół godziny, Wenger wezwał Girouda. I oto on w dwóch pierwszych kontaktach z piłką strzelił dwie bramki. Majstersztyk. - Wróciłem - darł się wniebogłosy.
Arsenal wygrał 4:1, a Giroud był tym impulsem, którego potrzebowali Kanonierzy. Przeciwko Ludogorcowi Razgrad zagrał już od pierwszej minuty i strzelił bramkę - oczywiście głową, bo idealnie potrafi wykorzystać swój największy atut.
Z Giroudem jest jednak tak, że strzela mnóstwo bramek, a później przez kilka tygodni nie potrafi trafić w najprostszej sytuacji. Wówczas frustrują się fani, wzywają Wengera do kupna nowego napastnika, a na końcu i tak Giroud ratuje skórę Kanonierom. Scenariusz przerabiany już kilka razy. Czy i tym razem tak będzie?
Liczby Girouda w Arsenalu:
Mecze: 194
Gole: 85
Asysty: 36
ZOBACZ WIDEO Legia - Real. Michał Kucharczyk: Marzenie to mi się spełni z Barceloną na Camp Nou