Ribery doznał urazu w ostatnich dniach września, opuścił przez to pięć meczów w ramach niemieckiej Bundesligi, dwa w Lidze Mistrzów oraz jeden w DFB-Pokal (Puchar Niemiec). Co jednak istotne, zanim trafił do gabinetu lekarskiego, był piłkarzem pierwszego wyboru. Tylko jeden mecz w niemieckiej lidze zaczął na ławce rezerwowych, w czterech pozostałych znajdował się w wyjściowym składzie. Strzelił dwa gole, zaliczył aż pięć asyst. Jednym słowem - solidnie.
O tym wszystkim piszemy celowo, bo w przypadku francuskiego pomocnika gra idzie o wielką stawkę. Ribery wciąż nie ma podpisanego w Monachium nowego kontraktu. Stara umowa, parafowana jeszcze w 2013 roku, obowiązywać będzie tylko do końca aktualnego sezonu. - Bardzo chciałbym podpisać z Bayernem nowy kontrakt, to wielki klub, a ja się w nim znakomicie czuję - mówił we wrześniu. Do dzisiaj klub jednak skrzydłowemu nie zaproponował przedłużenia umowy.
Niemieckie media spekulują, że być może są to ostatnie miesiące zasłużonego dla klubu, 33-letniego już pomocnika. Krótką rozmówkę z piłkarzem zamieszcza Bild, Ribery jednak do kwestii ewentualnej, nowej umowy się nie odnosi. Mówi tylko: - Po kontuzji nie ma już śladu, mogę normalnie trenować i grać. To jednak dobrze, że w meczu z Hoffenheim jeszcze nie dostałem szansy powrotu.
W poniedziałek Carlo Ancelotti poinformował, że Ribery wróci do meczowej kadry na najbliższe, ligowe starcie z Borussią Dortmund (19 listopada, godzina 18:30).
ZOBACZ WIDEO Mocne opinie o Lewandowskim z Hiszpanii. Trafi do Realu? "Nie jest potrzebny"