To był mecz o więcej niż o trzy punkty. MKS Kluczbork, ostatni zespół I ligi, rywalizował w piątek ze Zniczem Pruszków, innym zespołem znajdującym się aktualnie w strefie spadkowej.
Działacze zespołu z Kluczborka zdecydowali się na zdecydowany ruch. Ledwie kilka dni przed niezwykle istotnym spotkaniem ze Zniczem, doszło do roszady na stanowisku trenera. Stery nad drużyną objął Tomasz Askensy. W meczu ze Zniczem zmiana jednak nie przyniosła jeszcze oczekiwanego rezultatu, MKS uległ 0:1.
- Chciałbym pogratulować trenerowi Kubickiemu zwycięstwa. Oba zespoły zdawały sobie sprawę z wagi spotkania, jak jest ono ważne, jeśli myśli się o minimalizowaniu straty do bezpiecznego miejsca w tabeli. Nasza sytuacja na pewno nie jest komfortowa, ale przychodząc do zespołu zdawałem sobie sprawę z trudów sytuacji - mówił Askensy na pomeczowej konferencji prasowej.
Zawodnicy z Kluczborka mogą mówić o wielkim pechu. Stracili bramkę po zamieszaniu we własnym polu karnym. A chwilę przed tą feralną dla nich sytuacją byli niezwykle blisko strzelenia gola, ale po uderzeniu Michała Kojdera piłka trafiła w słupek.
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że nasi rywale dobrze czują się w kontratakach. Wiedzieliśmy również, że Znicz bardzo dobrze, choćby z racji przewagi wzrostu, wypada przy stałych fragmentach gry. Przez niemal cały mecz mieliśmy dobrą recepty, ale niestety w najbardziej błahym momencie bramkarz i zawodnik, który miał kryć, zderzyli się, po czym piłkę do bramki wepchnął Mysiak - analizował grę trener MKS-u Kluczbork.
Szansę na doprowadzenie zespołu do pierwszego zwycięstwa Askensy będzie miał już w środę 9 listopada. MKS Kluczbork zmierzy się w wyjazdowym spotkaniu ze Stomilem Olsztyn. To kolejny arcyważny mecz - zespół z Warmii zajmuje obecnie ostatnie bezpieczne, 14. miejsce w lidze.
ZOBACZ WIDEO Bereszyński: wiedziałem, że selekcjoner mnie obserwuje (źródło: TVP SA)