Rumunia to solidna drużyna. Nie z tych, które na własnym terenie przegrywają 0:3. Nie przywykli do bycia w odwrocie. W piątek im grać nie pozwolono. Zostali zaskoczeni przez patriotycznie naładowanych Polaków. 11 listopada mieliśmy swoje święto. Uczczone nie procentami, a znakomitą grą.
Przygoda z alkoholem miała prawo rozbić atmosferę w zespole. Zareagowano jednak wzorowo. Jeśli drzwi zaczynają skrzypieć, potrzeba konkretnego działania. I to natychmiastowego, aby drażniący uszy dźwięk nie stał się normalnością. Nawałka wiedział co robić. Rola trenera to nie tylko rozstawianie figur na szachownicy. Czasem trzeba być ojcem. To trudne, kiedy masz pod opieką dorosłych facetów o różnych charakterach. Podołał. Dostaliśmy na to odpowiedź w Bukareszcie.
Tak grających Biało-Czerwonych nie widziałem dawno. Może nigdy. Konsekwencja ponad wszystko. Wydawało się, że Rumuni mają kim straszyć. Nie straszyli. Chyba, że hukiem petard. Nie przypominam sobie, by zagrozili naszej bramce "na poważnie". Nie byli w stanie.
Wygraliśmy 3:0. Kamil Grosicki zabawił się w narciarza. Mijał rywali niczym tyczki na stoku. Nie przeszkadzały mu gwizdy z trybun. Dedykacja gola selekcjonerowi utwierdziła wszystkich w przekonaniu. Ta drużyna jest jednością i byle afera nie jest w stanie jej zdestabilizować. Duch był i jest!
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Nic się nie zepsuło
Jeden z głównych winowajców afery alkoholowej, Łukasz Teodorczyk, pojawił się na boisku na ostatnie 10 minut i wreszcie pokazał wielkość nie tylko w klubie. Lepiej tak krótkiego czasu wykorzystać nie mógł. Błyskawicznie zapracował na rozgrzeszenie. Dwa długie podania w jego kierunku i dwa odegrania do kapitana. Kiedy biegł w kierunku wiwatującego Lewandowskiego z oczu biła sportowa złość. Ekspresyjnie wymachiwał rękoma, ciesząc się razem z kibicami. Ciekawe co powiedział "Lewemu".
Po tym, co wczoraj widziałem nie mam wątpliwości. Afera alkoholowa w kadrze? Jaka afera?