Rumunia - Polska. Michał Listkiewicz: Sędzia nie miał prawa zakończyć meczu przed czasem

PAP/EPA / EPA/ROBERT GHEMENT
PAP/EPA / EPA/ROBERT GHEMENT

Zdaniem Michała Listkiewicza, byłego prezesa PZPN, a obecnie szefa czeskich sędziów - arbiter prowadzący spotkanie Rumunia - Polska postąpił słusznie. - Nie miał prawa zakończyć zawodów przed czasem - mówi nam Listkiewicz.

W 54. minucie Rumuni mieli rzut rożny, a we własne pole karne wrócił Robert Lewandowski. Tuż obok kapitana reprezentacji Polski wybuchła petarda. "Lewy" natychmiast upadł na murawę, trzymając się za twarz. Wiele osób miało pretensje, że prowadzący mecz Damir Skomina nie zakończył go. Według przepisów Słoweniec zachował się jednak prawidłowo.

- Zachował się dobrze, ponieważ nie ma prawa skończyć zawodów przed czasem. Musi skonsultować to z komisarzem FIFA i komisarzem do spraw bezpieczeństwa. Jest polityka trzech kroków. Przerywa się mecz na kilka minut, co zresztą zrobiono. Można tę czynność powtórzyć. W ostateczności arbiter podejmuje wspólną decyzję o zakończeniu spotkania - wyjaśnia Listkiewicz.

Oczywiście są sytuacje wyjątkowe, w których sędzia ma obowiązek odgwizdać koniec wcześniej. - Musiałoby dojść do jakiegoś pożaru, zamieszek albo ataku terrorystycznego. Były gorsze przypadki niż w piątek: ktoś został trafiony racą i grano do końca. Jeśli chodzi o Bukareszt, petarda wybuchła obok Lewandowskiego, a on sam mógł potem grać i zdobył jeszcze dwa gole - dodaje były prezes PZPN.

Rumuni mogą spodziewać się dotkliwych kar. Wysoce prawdopodobne jest rozegranie meczu bez udziału kibiców. Kolejnym rywalem zespołu Christopha Dauma będzie Dania, która pojedzie do Bukaresztu 26 marca przyszłego roku.

- To co się działo, jest karygodne. Na pewno zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje. Zwłaszcza finansowe. Być może Rumuni będą grali przy pustych trybunach. Zdarzało się, że nakazano rozgrywanie spotkań na neutralnym terenie, choć wydarzenia z Bukaresztu nie odbywały się na aż taką skalę, by stosować tego typu sankcje - mówi Listkiewicz.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Przez wybuch nic nie słyszałem, oczy też ucierpiały

- Możemy się spodziewać kary także dla PZPN. Słyszałem, że nasi kibice w okolicach stadionu rozrabiali - dodaje.

Jeśli chodzi o wynik piątkowego starcia, jest on niezagrożony. - Walkowera na pewno nie będzie. Spotkanie zostało dograne do końca. Rezultat nie ma tu żadnego znaczenia - kończy.

Źródło artykułu: