Tomasz Skrzypczyński: Sen Bereszyńskiego trwa (komentarz)

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Bartosz Bereszyński
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Bartosz Bereszyński

Niedawno Bartosz Bereszyński był poza podstawowym składem Legii Warszawa. Dziś jest czołowym graczem mistrza Polski, walczy jak równy z równym z Cristiano Ronaldo, a w poniedziałek udowodnił, że może być też ważnym punktem reprezentacji Polski.

Wiosną 2013 roku wydawało się, że złapał Pana Boga za nogi. Zaledwie jedna udana runda w barwach Legii Warszawa spowodowała, że Bartosz Bereszyński zadebiutował w reprezentacji Polski , a propozycję kontraktu przysłała mu sama Benfica Lizbona.

Nagle jednak piękny sen młodego obrońcy się skończył, tak jakby ktoś go nagle z niego wybudził, choć jeszcze najlepsze było przed nim. Nie doszedł do skutku transfer do Portugalii, kontuzje spowodowały, że wypadł z kręgu zainteresowań selekcjonerów (zarówno Waldemara Fornalika i Adama Nawałki), nie pomagały też kolejne zmiany trenerów na Łazienkowskiej.

Tak było przez trzy długie lata. Wciąż młody przecież zawodnik popadał w ligowy marazm, nie wychodząc ponad przeciętność.

I nagle jakby piękny sen do niego wrócił. Santiago Bernabeu, wygrane pojedynki z Cristiano Ronaldo i powrót do reprezentacji. Tym razem nikt go z niego nie wybudził i nie zamierza tego robić.

Znakomita forma Bereszyńskiego w ostatnich tygodniach spowodowała, że jego powołania do kadry nie kwestionowali nawet jego najwięksi krytycy. Imponował nie tylko w spotkaniach ligowych, ale przede wszystkim w dwumeczu z Królewskimi, gdzie na tle wspomnianego Portugalczyka wypadł imponująco.

W poniedziałek otrzymał szansę od selekcjonera i w pełni ją wykorzystał. Dziennikarze TVP Sport wybrali go MVP towarzyskiego spotkania ze Słowenią (1:1).
Nie popełniał błędów w defensywie, był szybki, zdecydowany, nie panikował w trudnych momentach, a przede wszystkim był aktywny w ofensywie, jak przystało na nowoczesnego prawego obrońcę. To jego podanie do Jakuba Błaszczykowskiego przyniosło w efekcie wyrównującego gola dla Biało-Czerwonych.
Bereszyński przekonał w ciągu 90 minut, że ma umiejętności, aby zostać wartościowym zmiennikiem dla Łukasza Piszczka.

Zmiennikiem, ponieważ nie ma co się łudzić - w pełni zdrowy piłkarz Borussii Dortmund jest prawym obrońcą klasy światowej, a do tego poziomu piłkarzowi Legii jeszcze wiele brakuje. Wszystko jednak przed nim.

Przez wiele lat polscy kibice drżeli o zdrowie Łukasza Piszczka wiedząc, że nie ma go kto zastąpić. Może nadszedł czas, by uwierzyć w Bereszyńskiego?

ZOBACZ WIDEO Polska - Słowenia 1:1 (skrót) (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: