- Start ligi jest bardzo ważny. Kto lepiej zacznie, będzie miał tego owoce w dalszej części rozgrywek. Boisko nie nadaje się do gry. Jeśli doszłoby do meczu, to rządziłby przypadek. W niejednym meczu w Lublinie miało to miejsce - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zauważa Przemysław Żmuda.
Niekorzystna aura spowodowała, że piłkarze Motoru nie mogli trenować na naturalnej murawie, co z pewnością utrudni przystosowanie się do takiej nawierzchni. - Warunki nie pozwalały na wejście na boisko. Praktycznie całe przygotowania były prowadzone na sztucznej nawierzchni. Styczność z prawdziwą trawą mieliśmy dopiero niedawno w sparingu z KSZO w Ostrowcu i było widać tego efekty. Obudziliśmy się dopiero w 30 minucie, widzieliśmy jak zachowuje się piłka i jak my zachowujemy się na takiej nawierzchni - dodaje 24-letni zawodnik.
Podczas przerwy zimowej doszło do wielu zmian w kadrze Motoru. Niektórzy nowi gracze mogą liczyć na miejsce w pierwszym składzie. Czy drużyna zdążyła już się zgrać na tyle, by pozytywnie zaprezentować się w lidze? - Mam taką nadzieję. Sam nie jestem pewien, co jesteśmy w stanie pokazać. Chyba nie zagraliśmy sparingu w takim optymalnym ustawieniu, w jakim bylibyśmy przymierzani do ligi. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że odpalimy na dzień dobry - przyznaje Żmuda.
Lublinianie rozpoczną wiosenną rywalizację od wyjazdowego pojedynku z Podbeskidziem. Choć obecnie zajmują miejsce w strefie spadkowej, to jednak nie tracą nadziei na utrzymanie. - Sytuacja nie jest łatwa. Kiedy żegnaliśmy się z rundą jesienną mieliśmy świadomość, że nie nazbieraliśmy za dużo punkcików. Przez całe przygotowania wiedzieliśmy, że w tym momencie tylko ciężką pracą możemy nadrobić, to co straciliśmy. Liga jest ciekawa, każdy chce w niej pozostać. Pozostaje nam walka, łatwo nie będzie - kończy czołowy piłkarz Motoru.