Leicester City blisko dna tabeli. Liga Mistrzów ważniejsza od Premier League

Getty Images / Dan Mullan
Getty Images / Dan Mullan

Kilka miesięcy po zdobyciu mistrzostwa Anglii Leicester City znajduje się blisko strefy spadkowej w tabeli Premier League. Z drugiej strony świetnie radzi sobie w Lidze Mistrzów. Co się dzieje z drużyną z King Power Stadium?

W maju tego roku Lisy osiągnęły najważniejszy sukces w historii klubu. Sprawiły bez wątpienia największą sensację na angielskich boiskach od 24 lat, czyli od momentu powstania Premier League. Wywalczenie mistrzostwa Anglii przez Leicester City było czymś niewiarygodnym, fantastyczną historią. Czy jednak przy okazji nie stało się też przekleństwem dla drużyny Claudio Ranieriego?

Po 12 kolejkach nowych rozgrywek Lisy są bowiem blisko strefy spadkowej. Do tej pory wygrali zaledwie trzy mecze i zajmują odległą, 14. pozycję w tabeli. Żadnego udziału w tych wynikach nie mają Polacy - Marcin Wasilewski i Bartosz Kapustka nie pojawili się na boisku nawet na minutę, jednak to temat na zupełnie inną dyskusję.

Słaba dyspozycja zespołu zaskakuje nawet tych, którzy nie dawali im większych szans na nawiązanie do wydarzeń z poprzedniego sezonu. W ostatni weekend Lisy przegrały na boisku Watfordu (1:2), tracąc pierwszego gola już po 33 sekundach gry! Z ostatnich pięciu spotkań aż trzy kończy się porażkami.

- Przeciwnicy grają już inaczej przeciwko Leicester City, a Lisy nie mają na to odpowiedzi. Rywale nauczyli się eliminować ich mocne strony. Jamie Vardy nie ma już tyle miejsca na rozpędzenie się, co w ostatnim sezonie. Ich gra stała się przewidywalna - mówi nam angielski dziennikarz Ryan Hubbard. Zawodzi nie tylko Vardy. Cieniem samego siebie jest Riyad Mahrez, który był odkryciem minionych rozgrywek.

ZOBACZ WIDEO Niemiecki dziennikarz zaskoczony Legią

- Obrońcy już wiedzą, jak grać przeciwko Mahrezowi. Wcześniej można było w ciemno obstawiać, że zejdzie z piłką do środka i zakończy ją prostopadłym podaniem lub strzałem. Teraz rywale są na to przygotowani, więc musiał zmienić swój styl gry i coraz częściej gra jak typowy skrzydłowy, kończąc akcję dośrodkowaniem. To nie daje już takich korzyści drużynie - przekonuje były dziennikarz "Daily Mail" czy "Leicester Mercury", piszący także dla ESPN czy serwisu Goal.com.

Kuleje nie tylko ofensywa, ale również gra w obronie, czyli to, co było wielką siłą Lisów rok temu. Według naszego eksperta wpływ na to miała zmiana przepisów sędziowskich w Anglii. Arbitrzy są teraz bardziej uczuleni na przepychanki obrońców z napastnikami przy stałych fragmentach gry, czy na walkę ciałem. - Robert Huth czy Wes Morgan, którzy dotąd korzystali ze swojej siły, nie mogą się przystosować do nowych reguł - przekonuje.

Wielkim osłabieniem okazało się także odejście N'Golo Kante do Chelsea. Defensywny pomocnik reprezentacji Francji znakomicie radził sobie przede wszystkim w destrukcji, dzięki czemu druga linia Lisów była zabezpieczona, a jego partnerzy mogli skupić się kreowaniu akcji. Teraz tego brakuje.

- Danny Drinkwater stara się jak może, ale nie jest w stanie pracować za dwóch. Nie ma już tyle swobody w środku pola, co wpływa na organizację gry i płynność akcji całej drużyny - ocenia Hubbard. Co ciekawe, zespół Ranieriego bardzo słabo spisuje się w Premier League, ale osiąga imponujące rezultaty w Lidze Mistrzów. Po czterech kolejkach Leicester City jest liderem grupy G z 10 punktami na koncie, a wygraną z Club Brugge we wtorek może zapewnić już sobie awans do 1/8 finału.

Według naszego rozmówcy udział w tych rozgrywkach decyduje o niskiej pozycji Lisów w Premier League. - Dla tysięcy kibiców Liga Mistrzów to priorytet na ten sezon, i jak widać po wynikach, także dla piłkarzy. Być może dla nich rozgrywki ligowe nie mają takiego prestiżu jak występy w Champions League. Wydaje mi się, że gdyby zaproponować kibicom wygranie LM, ale spadek z Premier League, zgodziliby się na takie rozwiązanie - przekonuje Anglik.

Hubbard zwraca również uwagę na aspekt mentalny. Po tak znakomitym poprzednim sezonie zawodnikom trudno zmobilizować się ponownie do gry na tak wysokim poziomie. Jego zdaniem także wśród kibiców panuje przekonanie, że lepiej już być nie może. Według niego nawet ponowne zdobycie mistrzostwa Anglii nie smakowałoby już tak dobrze, jak w maju tego roku.

- Wyobraź sobie, że spędzasz całe życie na grze na PlayStation i w końcu przechodzisz wszystkie etapy, wygrywając wszystko. Miałbyś wtedy motywację do kontynuowania jej? - podsumowuje nie bez racji dziennikarz z Wysp Brytyjskich.

Szansą na poprawienie pozycji w angielskiej ekstraklasie jest dla Leicester City terminarz. W najbliższych dwóch kolejkach czekają ją starcia z Middlesbrough i Sunderlandem, które w tabeli są jeszcze niżej. Zdobycie sześciu punktów wydaje się priorytetem. W innym wypadku, jeszcze w 2016 roku mogą trafić do strefy spadkowej.

Mistrzostwo Anglii, a za kilka miesięcy strefa spadkowa. Takie rzeczy tylko w Premier League.

Komentarze (1)
Rafix95
22.11.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie ma czegoś takiego jak "angielska ekstraklasa".Tak jak nie ma polskiej Premier League, niemieckiej La Liga, włoskiej Ligue 1...