Waldemar Fornalik: To był atak jak rasowego karateki

PAP / Dominik Kulaszewicz
PAP / Dominik Kulaszewicz

Ruch Chorzów nie odniósł drugiego zwycięstwa z rzędu. Niebiescy przegrali z Jagiellonią, ale z boiska nie musieli schodzić jako pokonani. - W zespole są duże rezerwy - przyznał Waldemar Fornalik.

Ruch Chorzów nie zrehabilitował się przed własnymi kibicami po porażce z Lechem Poznań. Niebiescy przegrali z Jagiellonią Białystok, ale po przerwie nie musieli się wstydzić swojej gry. - Nie zgadzam się z tezą, że w pierwszej połowie prezentowaliśmy się słabo. Taktycznie to spotkanie było na dobrym poziomie. Zespoły wiedziały, gdzie tkwi siła rywala i chciały to zniwelować. Niestety stałe fragmenty gry zadecydowały, że przegrywaliśmy 0:2 - ocenił pierwszą część meczu Waldemar Fornalik.

Chorzowianie z dobrej strony w ofensywie pokazali się po przerwie. Ruch miał kilka dobrych okazji, ale świetnie w bramce gości bronił Marian Kelemen. - Chcieliśmy szybko złapać kontakt i mieliśmy ku temu kilka okazji. Wrócę do sytuacji kiedy w polu karnym przewrócony został Jakub Arak. Mam na myśli wcześniejszy moment, nie ten z doliczonego czasu. To był atak jak rasowego karateki. Sędzia nie zareagował na to. Gdyby wtedy padł gol, do doprowadzenia do wyrównania mielibyśmy jeszcze sporo czasu - stwierdził trener Ruchu.

Po kolejnej porażce Ruch może ponownie znaleźć się w strefie spadkowej, ale gra po przerwie napawać może optymizmem. - Wieloma fazami graliśmy dobrze. W zespole są duże rezerwy - zakończył optymistycznie Waldemar Fornalik.

ZOBACZ WIDEO Skromna wygrana Rennes - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (0)