Poniedziałkowe deja vu. Cieszyli się z mistrzostwa Europy, a tuż obok ginęli ludzie

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Taka decyzja nie zdziwiła duńskich kibiców. Już podczas eliminacji starszy z braci Laudrup pokłócił się z Nielsenem. Po porażce 0:2 właśnie z Jugosławią, piłkarz publicznie skrytykował selekcjonera za zbyt zachowawczą taktykę. - Nie można tak grać, przegraliśmy jeszcze podczas przedmeczowej odprawy - przyznał w jednym z wywiadów.

***
- Powiedz, co się stało? Dlaczego nic nie mówisz? - żona Michaela Laudrupa z przerażeniem patrzyła na kompletnie pijanego męża, który właśnie wrócił z hotelowego baru.

- Dlaczego piłeś? Przecież obiecałeś, że to będą rodzinne wakacje.

Laudrup podszedł do fotela i usiadł na nim z takim impetem, że wysłużony już mebel aż zajęczał. - Yyyy, aaaaa, eeeee - próbował coś powiedzieć, ale alkohol bez problemów wygrywał tę nierówną walkę.

W końcu wymacał leżący na stoliku pilot do telewizora i nacisnął czerwony guzik.

- Sensacja! Duńczycy mistrzami Europy - spiker donośnym głosem odczytywał serwis informacyjny.

Żona Laudrupa aż usiadła z wrażenia na łóżku. Po chwili podeszła do męża, przytuliła go do siebie. - Michael, będzie dobrze, nie martw się - mówiła szeptem do jego ucha. - Będziesz miał okazję wygrać jeszcze niejeden taki turniej.

- Co Ty bredzisz! - jakby alkohol nagle ulotnił się z organizmu piłkarza. - Przez te pierd***** wakacje straciłem życiową szansę!

Trzask drzwi jeszcze długo tętnił w głowie kobiety.

***

Euro rozpoczęło się "zgodnie z planem". Duńczycy zremisowali bezbramkowo z Anglikami i przegrali 0:1 ze Szwedami. - Większość postawiła na nas krzyżyk - wspominał Nielsen. - Myślę, że kilku moich piłkarzy przed ostatnim meczem z faworyzowanymi Francuzami straciło wiarę.

Mimo to zdarzył się cud. Wygrana 2:1 i awans do półfinału. Tutaj na Duńczyków czekali Holendrzy. - Europejska prasa nie dawała nam żadnych szans - przypomina Peter Schmeichel, który w Szwecji grał już jako bramkarz Manchesteru United. - I dobrze. W ogóle myślę, że nasz sukces to nie tylko nasza determinacja, trochę szczęścia, wypełniania defensywnych założeń taktycznych, ale również podejście naszych rywali. Nie ukrywajmy, oni nas po prostu lekceważyli.

Finał z rodzinnym dramatem w tle

Hans van Breukelen, Frank Rijkaard, Ronald Koeman, Frank de Boer, Jan Wouters, Dennis Bergkamp, Ruud Gullit, Marco van Basten... Już od samego czytania nazwisk gwiazd Oranje mogło zakręcić się w głowie. - Nie mamy wątpliwości, która z ekip zagra w finale, ale iloma bramkami wygrają nasi piłkarze - pisał największy holenderski dziennik De Telegraaf.

Podopieczni Nielsena zagrali niesamowicie zdeterminowani. "Duński dynamit" zagrał jak zwykle: perfekcyjnie w obronie i jednocześnie skutecznie w kontrataku. To Duńczycy dwukrotnie wychodzili na prowadzenie. Ostatecznie po 120 minutach było 2:2. Karne! Tutaj - jak to często bywa - zawiódł ten najlepszy. Van Basten przegrał pojedynek ze Schmeichelem.

- Po tym meczu powiedziałem chłopakom w szatni, że nigdy w życiu nie byłem tak dumny, jak po meczu z Holendrami - mówił Nielsen. - I mimo tego, iż kilku piłkarzy głośno mnie krytykowało podczas tego turnieju, ostentacyjnie nie słuchało moich wskazówek, a nawet nie chciało ze mną porozmawiać, poczułem, że znów jesteśmy jednym zespołem.

W finale Duńczycy przeżywali ciężkie chwile. Rozpędzona niemiecka lokomotywa co rusz dochodziła do świetnych okazji bramkowych. Schmeichel grał jednak jak w transie. W 19. minucie John Jensen wpisał się na listę strzelców, a stadion (który sympatyzował za słabszymi Duńczykami) oszalał z radości.

Niemcy zaatakowali z jeszcze większą siłą. I w końcowych fragmentach meczu nadziali się na kolejną kontrę. Kim Vilfort, który podczas turnieju musiał wrócić do Danii, aby spotkać się ze swoją 7-letnią córeczką Line, umierającą na białaczkę w jednym z kopenhaskich szpitali, strzałem z 16 metrów pokonał Bodo Illgnera. Przyjmując piłkę, wyraźnie pomagał sobie ręką, ale to nie miało większego znaczenia. Nikt - poza Niemcami - nie zwrócił na to uwagi. Jeszcze wiele tygodniu po zakończeniu turnieju fachowcy nie mogli zrozumieć, jakim cudem Duńczycy wygrali Euro. To jedna z największych sensacji w nowożytnej historii sportu.

***

- Dlaczego!? Weź medal Euro, weź moje pieniądze, weź wszystko, co mam, ale oddaj mi Linę. Oddaj, słyszysz!? - Kim Vilfort łkał przy szpitalnym łóżku swojej córki.

Córki, która kilka minut wcześniej przegrała walkę z nowotworem. Przegrała nierówną walkę z białaczką.

- Słyszysz? Jeżeli jesteś tam gdzieś w górze, to zrób coś!

Wtulił się w ramiona swojej żony. Tylko na nią mógł liczyć...

***

Marek Bobakowski



Chcesz przeczytać wcześniejsze odcinki Poniedziałkowego deja vu - kliknij TUTAJ >>

Czy mistrzostwa Europy 1992 powinny zostać odwołane ze względu na wojnę w Jugosławii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×