W poprzednich latach Camp Nou było prawdziwą twierdzą, która była piekielnie trudna do zdobycia. FC Barcelona prezentowała u siebie bardzo efektowny i efektywny futbol, wysoko pokonując swoich odwiecznych rywali. Magia wielkiego stadionu prysła w sezonie 2016/17, w którym Bluagrana u siebie gra bardzo przeciętnie.
Po sobotnim remisie z Realem Madryt bilans Dumy Katalonii wygląda następująco: trzy zwycięstwa, trzy remisy i jedna porażka. Na 21 możliwych do zdobycia punktów, podopieczni trenera Luisa Enrique zdołali wywalczyć jedynie 12 (53 procent). To daje im zaledwie 11. miejsce w rankingu zdobytych "oczek" na własnym stadionie.
W trwającym sezonie Blaugrana siedmiokrotnie podejmowała przeciwnika. W tym czasie pokonała Real Betis (6:2), przegrała z Deportivo Alaves (1:2), zremisowała z Atletico Madryt (1:1), zwyciężyła z Deportivo La Coruna (4:0) a także po wielkich męczarniach pokonała Granadę (1:0). Następnie przyszły dwa remisy z Malagą oraz wspomnianym Realem Madryt, które bardzo skomplikowały sytuację drużyny w tabeli.
Skąd biorą się takie problemy Dumy Katalonii? Nie jest tajemnicą, że wszystkie drużyny w Primera Division koncentrują się głównie na tym, aby nie stracić bramki na Camp Nou. W poprzednich latach Barcelona nie miała problemu z rozmontowaniem defensywy rywali, gdyż kapitalnie dysponowana była druga linia mistrza Hiszpanii, która czasami wręcz "na tacy" podawała trio "MNS" kolejne bramki.
ZOBACZ WIDEO Zobacz fenomenalną bramkę Grosickiego! Gol sezonu? [ZDJĘCIA ELEVEN]
W obecnym sezonie gra Barcelony w wielu meczach wygląda bardzo ślamazarnie. Hiszpańscy komentatorzy śmieją się nawet, że najlepszym pomocnikiem Bluagrany jest... Gerard Pique, który notorycznie długimi piłkami stara się znaleźć napastników.
Kolejny mecz FC Barcelona rozegra u siebie 18 grudnia z rywalem zza miedzy - Espanyolem. Fani Dumy Katalonii z pewnością nie wybaczą swojej drużynie straty punktów z tak prestiżowym rywalem.