Oceniamy ligę. Wisła Płock. Miał być Reca, ale i tak... Wlazło

Wisła Płock po dziewięciu latach wróciła do ekstraklasy i radziła sobie w niej... książkowo. Po świetnym początku przyszedł kryzys, który jednak w ważnym momencie został zażegnany.

Michał Piegza
Michał Piegza
Radość piłkarzy Wisły Płock PAP / Maciej Kulczyński / Radość piłkarzy Wisły Płock
Gdy Wisła Płock pół roku temu po latach wróciła do Lotto Ekstraklasy, pewne było, że bez wzmocnień zespół może mieć w lidze problemy. Działacze i sztab trenerski nie czekali na to jak zawodnicy, którzy wywalczyli awans, poradzą sobie w ekstraklasie, tylko mądrymi ruchami dodali jakości zespołowi.

Jednym z hitów letnich transferów było przyjście do drużyny Dominika Furmana. Ważne było pozyskanie Tomislava Bozicia czy Kamila Sylwestrzaka. W ofensywie jakość płocczan wzmocniło przyjście Giorgi Merebaszwiliego i krytykowanego wcześniej za nieskuteczną grę w Górniku Zabrze Jose Kante.

Inauguracja sezonu udała się Wiśle. Pokonanie na własnym stadionie jednego z najmocniejszych zespołów ligi Lechii Gdańsk pokazało, że Lotto Ekstraklasa nie taka straszna jak ją malują.

Później jednak zaczęły się małe schody. Porażka w Gliwicach 1:2, a następnie mecz z Legią Warszawa, gdzie Wisła prowadziła 2:0, ale pojedynek przegrała. W kolejnej serii Nafciarze do ostatniej minuty szczęśliwie prowadzili w Chorzowie z Ruchem 2:1, ale stracili gola i dwa punkty.

ZOBACZ WIDEO Niespodziewana porażka Monaco - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Wisła z pewnego poziomu nie schodziła. Jak to beniaminkowie, drużyna grała bez kompleksów wobec ogranych w ekstraklasie rywali i w miarę regularnie punktowała. Drużynę napędzał Dominik Furman. Zawodził natomiast ten, który w I lidze brylował i miał być gwiazdą ekstraklasy. Arkadiusz Reca długo nie potrafił się odnaleźć w najwyższej klasie i pomimo że w końcówce rundy zaczął grać lepiej, to pewne jest, że w pomocniku tkwią spore rezerwy.

Zespół Marcina Kaczmarka w końcu dopadł spory kryzys. Przez dziewięć kolejek nie potrafił zwyciężyć i w tabeli był coraz niżej. W końcu Wisła zaskoczyła. W Warszawie ze stanu 0:2 potrafiła doprowadzić do remisu, a mogła nawet wygrać. Udało się to Nafciarzom tydzień później, w meczu który wszyscy zapamiętają ze względu na trafienie Piotra Wlazłego z połowy boiska. Zwycięstwo 4:3 nad Ruchem, a tydzień później w Białymstoku nad Jagiellonią 2:1 pozwoliło płocczanom uciec ze strefy spadkowej i dało nadzieję na szansę gry o grupę mistrzowską.

EkstraKLASA: Piotr Wlazło.

Z każdym meczem zaczynał świecić coraz większym blaskiem. Długo nie potrafił zdobyć premierowego gola w Lotto Ekstraklasie, a gdy już to uczynił, od razu popisał się hat-trickiem, gdzie wisienką na torcie było trafienie z połowy boiska. I tylko szkoda, że Wlazło ma już 27 lat i tak późno wypłynął w ekstraklasie.

EkstraKLAPA: Arkadiusz Reca.

19 występów i 2 gole. To na pewno nie była jesień zawodnika, który w poprzednim sezonie zachwycał w I lidze. Od takiego piłkarza jak Arkadiusz Reca wymaga się dużo więcej. 21-latek w rundzie wiosennej musi udowodnić, że Lotto Ekstraklasa to nie są dla niego zbyt wysokie progi i może w niej brylować podobnie jak na zapleczu ligi.

Lider: Dominik Furman.

Przychodząc latem, pomocnik wiedział jakie będą wobec niego oczekiwania i w większości spotkań nie zawiódł. Dogrania ze stałych fragmentów gry były perfekcyjne. Gdyby jeszcze Furman lepiej egzekwował rzuty karne, wówczas nie można by się się było do niczego doczepić. Podtrzymanie dyspozycji w rundzie wiosennej może dać Wiśle nawet grupę mistrzowską.

Cytat: Marcin Kaczmarek.

- Los oddał nam to, co zabrał w poprzednich spotkaniach, gdy stwarzaliśmy wiele sytuacji, a nie potrafiliśmy strzelić gola.

Wisła Płock awansuje do grupy mistrzowskiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×