Co łączy Olimpię Zambrów, KS Polkowice czy KS Chwaszczyno z FC Nantes, Napoli i Sampdorią Genua? Każdy z tych klubów ma w swojej kadrze jednego naszego medalistę mistrzostw Europy U-17 z 2012 roku. Ich losy potoczyły się w różny sposób. Gdzie dzisiaj są?
Pokolenie Facebooka
Drużyna rocznika 1995 wydawała się wręcz idealna. Wszyscy zawodnicy byli bardzo pracowici, w zespole była świetna atmosfera, piłkarze nie sprawiali problemów wychowawczych, a do tego doszedł wielki sukces w postaci brązowego medalu. - To był cudowny okres, bo taka paczka zawodników zdarza się raz na dekadę - wspomina Maciej Chorążyk, kierownik zespołu. - Wszystkich graczy kadry cechowała pracowitość. W zasadzie to był wyznacznik tej drużyny, bo nie wszyscy byli wirtuozami futbolu. Dzięki zaangażowaniu, pracy i ambicji osiągnęli duży sukces.
Z kolei Patryk Stępiński, wtedy podstawowy defensor reprezentacji, a dzisiaj obrońca Wisły Płock, zwraca uwagę na świetną atmosferę w zespole. - Gdyby nie było dobrych relacji również poza boiskiem, to takiego sukcesu po prostu nie dałoby się osiągnąć - podkreśla. - Tamtych chwil nie zapomnę do końca życia. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Mieliśmy same udane występy, bo nawet w półfinale z Niemcami graliśmy bardzo dobrze, a przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet awansować, ale w końcówce Karol Linetty trafił w poprzeczkę.
Wśród zawodników, którzy wyróżniali się zarówno umiejętnościami jak i podejściem do zawodu byli oczywiście wspomniany już Linetty, a także Mariusz Stępiński, którzy dzisiaj są pewniakami w zespołach z Serie A oraz Ligue 1. - Każdy, kto oglądał nasze spotkania, widział, że mają wszystko, aby na poważnie zaistnieć w futbolu. Oprócz nich dołączyłbym do tego grona Adriana Cierpkę, Sebastiana Rudola, Patryka Stępińskiego i Lukasa Klemenza, który z nami na Euro nie pojechał, bo wykryto u niego chorobę serca. Ale również był integralną częścią drużyny. Absolutnym tytanem pracy był kapitan Gracjan Horoszkiewicz, ale jego losy nie potoczyły się za dobrze - zaznacza Chorążyk, który zapytany o problemy wychowawcze z tymi zawodnikami ma nie lada problem, aby coś odszukać w pamięci. - To byli chłopcy, którzy na zgrupowaniach już o 21.30 leżeli w łóżkach. Jak jechaliśmy gdzieś za granicę, wszystkie laptopy i konsole zostawiali w Polsce, aby skoncentrować się tylko na meczach oraz treningach. Oczywiście, mieli te wszystkie rozrywki w domu, ale na zgrupowanie tego nie zabierali. Wiem, że Karol teraz bryluje w dorosłej reprezentacji na konsoli, ale musiał się tego nauczyć dopiero później.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Dudek: To najlepszy rok reprezentacji po '82
W młodzieżowych reprezentacjach Polski funkcjonuje od lat ten sam system kar. Za pierwsze przewinienie zawodnika czeka reprymenda słowna, za drugie - nagana, a za trzecie – wyrzucenie ze zgrupowania i z zespołu. Drużyna rocznika ’95 była jednak na tyle wyjątkowa, że sztab szkoleniowy z selekcjonerem na czele nie musiał zastosować nawet pierwszego upomnienia.
Kiedy kadra Dorny zdobywała brązowy medal na mistrzostwach Europy, polska wersja Facebooka dopiero startowała, z każdym miesiącem stawała się coraz popularniejsza i pozyskiwała nowych użytkowników. - Można powiedzieć, że oni na początku komunikowali się jeszcze przez Naszą Klasę, a dopiero później przerzucili się na Facebooka - żartuje Chorążyk, który do dzisiaj utrzymuje relacje z częścią zawodników. - Czasami ktoś zadzwoni, czasami ktoś napisze, a czasami to ja pojadę gdzieś na mecz, żeby zobaczyć zawodnika w akcji. Niedługo, między świętami a Nowym Rokiem, wybieram się do Zduńskiej Woli na charytatywny turniej, który co roku organizuje Mariusz Stępiński. Oprócz niego mam kontakt z Patrykiem, Darkiem Formellą, Sebastianem Rudolem. Trochę mniej komunikujemy się z zawodnikami, którzy gdzieś przepadli i grają w niższych ligach. Oczywiście, teraz Facebook jest potęgą i tu właśnie możemy najczęściej powymieniać swoje poglądy, czy powspominać stare, piękne czasy - podkreśla.
O sile portali społecznościowych opowiada również drugi z naszych rozmówców - Patryk Stępiński. - W zasadzie wszyscy mamy jakieś konto, więc siłą rzeczy wiemy, co się u kogo dzieje. Nawet jeśli nie piszemy ze sobą, to widzimy po zdjęciach czy po wpisach w mediach. Ja najlepiej dogaduję się z Mariuszem Stępińskim oraz Sebastianem Zielenieckim - zaznacza obrońca beniaminka Lotto Ekstraklasy. Warto dodać, że Patryk i Mariusz nie są ze sobą w żadnym stopniu powiązani względami rodzinnymi, a w ich przypadku jest tylko zbieżność nazwisk i to, że wchodzili do wielkiego futbolu w barwach Widzewa Łódź.
Paweł Gołaszewski
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".