Boski plan BVB. Oto kościół Borussii Dortmund

Facebook / Karsten Haug
Facebook / Karsten Haug

Na krzyżu Jezus Chrystus, obok piłka nożna. W kącie mały ołtarz z Matką Boską i aniołem w klubowym szaliku. Przed budynkiem powiewa żółto-czarna flaga, podobna wisi tam, gdzie siedzi organista. Oto kościół Borussii Dortmund.

W tym artykule dowiesz się o:

Musieli dać temu księdzu Dewaldowi nauczkę. Za te kilka lat tępienia, za nieustanne ściganie, za uprzykrzanie życia. Ponad czterdziestu młodych chłopaków w ten grudniowy wieczór w 1909 roku spotkało się w knajpie Zum Wildschutz na Oesterholzstrasse 60, tuż przy Borzigplatz w Dortmundzie. Tumany tytoniowego dymu spowijały sufit, a oni knuli przeciwko prześladującemu ich duchownemu. Niecny plan w końcu rodził się w żądnych zemsty głowach, ale wtedy część chłopaków się wystraszyła. Uznała, że nie ma powodu, aby burzyć panujący porządek. Szybko, jak zagrożone szczury, pobiegła donieść proboszczowi o spotkaniu. Hubert Dewald, proboszcz dortmundzkiego kościoła św. Trójcy, poszedł do knajpy, próbował wejść i przerwać spotkanie.

Nie udało się. Jego władza sięgała ambony, na mieście był bezradny. Osiemnastu śmiałków powiedziało duchownemu: koniec. I założyło klub piłkarski Ballspiel-Verein Borussia 1909 Dortmund. Nazwę wzięli od pobliskiego browaru. Postanowili, że koszulki będą w niebiesko-białe pasy z czerwoną linią oznaczającą klasę robotniczą. Spodenki były czarne.

Osiemnastu odważnych miało już dosyć Huberta Dewalda i jego prześladowań. - Jest brudny i dziki - takie zdanie o futbolu miał młody proboszcz. A jak na złość jedna z przykościelnych organizacji Dreifaltigkeit miała swoją drużynę. Tworzyli ją polscy emigranci z terenów dzisiejszej Wielkopolski. Duchowny wyznaczał więc msze i inne nabożeństwa właśnie wtedy, gdy odbywały się mecze. Młodzież musiała służyć w jego kościele św. Trójcy zamiast biegać po boisku. Dewald grzmiał z ambony przeklinając kopanie piłki.

I tych osiemnastu wspaniałych w końcu kopnęło i jego.

ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież

Bóg, futbol, Borussia

 - Borussia to jedyny klub w Bundeslidze, który wywodzi się z kościoła - mówi nam referent kościoła św. Trójcy, Karsten Haug.

To jeden z nielicznych, jeśli nie jedyny na świecie kościół, który jest niemalże świątynią klubową. Monumentalny ceglany budynek z dwiema wieżami powstał w XIX wieku. Zniszczono go w trakcie II wojny światowej, odbudowany został dzięki hojności wiernych. A konkretnie - kibiców Borussii. Taki los bywa przekorny, jeśli wspomnimy rządy proboszcza Dewalda. Choć ten obecny też jakimś wielkim fanem piłki nożnej nie jest. Co może jednak zrobić, jeśli kibice chcą tam przychodzić, chcą się modlić. Chcą śpiewać pieśni chwalące Boga i Borussię.

Referent Haug na spotkanie z nami przyszedł w klubowym szaliku. Wyjaśnia: - Oficjalnie jako kościół rzymskokatolicki nie modlimy się o dobry wynik. Nie możemy tego robić. Jeśli jednak kibice sami wyrażają swoją prośbę, żeby Borussia wygrała, jeśli mają to w sercu, to ja nie mam nic przeciwko temu. Ludzie przychodzą tu też po przegranych meczach.

Kościół odwiedziliśmy w listopadzie, dzień po wygranej 1:0 z Bayernem Monachium. Karsten Haug podszedł więc do małego aniołka w klubowym szaliku, który stoi na ołtarzu z Matką Boską. Poklepał go po głowie i rzekł: - Dobra robota!

- E tam! Modlimy się o to, żeby Robert Lewandowski nie strzelił nam gola! - rzuca pół żartem Andrzej Badziąg. To Polak, który od 33 lat mieszka w Niemczech. Jest wielkim fanem BVB, jego dom wygląda jak klubowy sklep z pamiątkami, a on sam jak chodząca reklama klubu. Badziąg ma też święcenia diakońskie, aktywnie uczestniczy w życiu kościoła. Kilka razy w roku odbywają się msze święte poświęcone tylko i wyłącznie Borussii. Na przykład 19 grudnia każdego roku są obchodzone urodziny klubu. Wierni przychodzą tylko w żółto-czarnych barwach, jest głośno, śpiewnie i gwarno. Główny przebój to stare piłkarskie "You'll Never Walk Alone". Na takiej mszy świętej wprowadzany jest uroczyście sztandar Borussii. Trzyma go właśnie Andrzej Badziąg. Ktoś, kto wszedłby z ulicy, pomyślałby, że trafił do sekty.

- Borussia jest dla mnie jak dom. Jest też religią. Klub jak dom zapewnia miejsce schronienia dla wszystkich ludzi. Klubowe msze są ekumeniczne, oprócz katolickiego księdza uczestniczy w nim na przykład muzułmański imam - wyjaśnia.

Karsten Haug: - Podczas tych nabożeństw ciągle przypominamy, w obecności szefów klubu, o osiemnastu mężczyznach, którzy założyli Borussię. Dzisiaj relacja między nami i klubem jest bardzo pozytywna. Na msze przychodzą przedstawiciele BVB, są też media. Uczucie, gdy trzysta osób ubranych od stóp do głów w żółto-czarnych barwach śpiewa i modli się zarazem, jest cudowne.

Dzisiejsze barwy BVB są właśnie związane z kościołem. Żółty jest nawiązaniem do Watykanu, a czarny to miejscowy przemysł górniczy. Obowiązują od 1913 roku.

Zakazana nazwa

"Miłuj bliźniego swego jak siebie samego" - głosi katolickie przykazanie miłości. Może i tak, ale nie jeśli chodzi o futbol. Karsten Haug nawet nie ukrywa: - Ich nazwy nigdy tu nie wymawiamy!

Chodzi oczywiście o Schalke 04 Gelsenkirchen, największego wroga Borussii.
Rywal zza miedzy powstał pięć lat wcześniej od BVB. Historia wzajemnej niechęci przeradzającej się później w nienawiść rozpoczyna się właśnie wtedy. Przyczyn jest wiele. W pewnym momencie Borussii zaczęła kibicować klasa średnia, podczas gdy społeczność Schalke 04 pochodziła tylko i wyłącznie z klasy robotniczej. I te nierówności już rodziły konflikty. W czasach hitleryzmu BVB było nie po drodze z fuhrerem i jego ideą narodowego socjalizmu, typowo robotnicze już Schalke 04 wprost przeciwnie. Rywal z Gelsenkirchen był przez nazistów promowany, BVB musiała radzić sobie sama. I w pewnym momencie znalazła się w dramatycznej sytuacji. Są też powody zupełnie inne. Jeszcze przed II wojną światową po jednym z przegranych meczów kibice Borussii wrzucili pod pociąg fana Schalke.

- Nie wypowiadamy tego słowa. Po prostu. Chodzi o rywalizację, o ich zazdrość wobec naszych dokonań. Tak jest i tak już zostanie - rozwiewa wątpliwości Karsten Haug.

A Hubert Dewald, proboszcz wbrew któremu Borussia powstała, został pochowany w Gelsenkirchen. Za karę.

Jacek Stańczyk
Źródło artykułu: