Jodłowiec dostał od szkoleniowca wolne tydzień wcześniej, niż pozostali zawodnicy Legii. Piłkarz miał się zregenerować fizycznie, ale również poukładać swoje sprawy prywatne. Chodzi między innymi o problem z hazardem, o czym pisaliśmy w połowie grudnia.
Trenerowi zależy, żeby Jodłowiec przede wszystkim nie zaniedbał obowiązków rodzinnych.
- Spędzi trochę czasu z rodziną i 9 stycznia do nas wróci powalczyć o miejsce w składzie. O pozaboiskowych sprawach, nawet gdybym coś wiedział, to publicznie i tak nie będę mówić. Ale z pewnością w kilku kwestiach trzeba mu pomóc. Piłkarzem będzie jeszcze pięć, może siedem lat, a człowiekiem do końca życia. Dla mnie najważniejsze jest teraz, by był porządnym ojcem - komentuje Magiera w rozmowie z "Legia.com".
Szkoleniowiec tłumaczy również, dlaczego przestał stawiać na Jodłowca już na początku grudnia.
- Widać było po nim, że męczył się na treningu i w meczach. Były dni, gdy w niego wierzyłem, stawiałem na niego i on grał. Od spotkania z Realem Madryt jednak usiadł na ławce rezerwowych i poza meczem z Wisłą Płock już się z niej nie podniósł. Po analizie sportowej, motorycznej oraz biegowej tego spotkania, po rozmowie z nim uznałem, że nie ma sensu, by dalej był w ten sposób oceniany. To zbyt dobry piłkarz, który wiele dobrego zrobił dla siebie i klubu, by teraz to szybko roztrwonić. Doszliśmy do wniosku, że najważniejszy będzie dla niego odpoczynek i psychiczny reset - wyjaśnia Magiera.
Reprezentant Polski gra w Legii od rundy wiosennej sezonu 2012-13.
ZOBACZ WIDEO Lotto Ekstraklasa zapadła w zimowy sen. Kto zaskoczył, kto rozczarował?