Rumun miał trafić do stolicy Wielkopolski już latem ubiegłego roku. Odchodząc jednak z Pandurii Targu Jiu, skusił się na ofertę występów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i ten półroczny epizod kompletnie mu się nie udał, bo po rozegraniu zaledwie dwóch spotkań szybko rozwiązał umowę.
Dziś Radut wraca do Europy nie jako atrakcyjny kąsek na rynku transferowym, a ktoś, kto chce się odbudować. Pytanie czy Lech ze swoimi ambicjami jest klubem, który powinien takich piłkarzy zatrudniać, zwłaszcza że dokładnie dwanaście temu bardzo podobny był przypadek Sisiego (trafił do stolicy Wielkopolski z ligi koreańskiej), który okazał się totalnym niewypałem.
Nie chodzi tutaj o pieniądze, bo Rumun (tak jak Hiszpan) dostał zaledwie półroczny kontrakt, więc w czerwcu można go bezkosztowo pożegnać. Gorzej cała sprawa wygląda pod względem wizerunkowym. Nadzieje kibiców w Poznaniu są ogromne, a sukcesów w ostatnich latach niewiele. Powszechne jest przekonanie, że od wywalczenia mistrzostwa Polski w 2015 roku klub nie zrobił kroku naprzód, a wręcz się cofnął.
Ruchy transferowe, jakie są ostatnio przeprowadzane (nie tylko tej zimy) tylko to przeświadczenie potęgują. Nie najlepiej przeciwdziałają temu sami włodarze. Prezes Karol Klimczak przyznał niedawno, że gwiazd za fortunę klub zatrudniać nie będzie, bo w Poznaniu nie ma oligarchy, który by takie koszty pokrył, z drugiej strony padły też słowa, że Darko Jevtić czy Tamas Kadar wcale nie muszą być gorsi niż Vadis Odjidja-Ofoe czy inni kluczowi piłkarze Legii Warszawa, którzy dali jej sukces w pucharach. To już teza mocno kontrowersyjna, która przede wszystkim nie została zweryfikowana w Europie, bo Kolejorza w niej póki co nie ma.
Trener Nenad Bjelica - przynajmniej w mediach - nie wywiera nacisku na klubowych włodarzy i nie żąda transferów, czym wzbudza zresztą ich szacunek. Chorwat musi się jednak zastanowić, czy warto utrzymywać tak zachowawcze podejście, bo nawet po bardzo dobrej końcówce rundy jesiennej Lech zajmuje zaledwie 5. miejsce, a prawdziwe wyzwania dopiero przed nim. Wywalczenie awansu choćby do Ligi Europy nie wydaje się przesadnie trudnym zadaniem, lecz puchary będą już bezwzględną weryfikacją możliwości zespołu, a obecna kadra - choć nie brak w niej zawodników z dużymi umiejętnościami - w dość powszechnej opinii nie jest ani przesadnie szeroka, ani gotowa na sukces w Europie.
ZOBACZ WIDEO Chińczycy inwestują gigantyczne pieniądze w piłkę nożną. "Ta liga ciągle jest prowincjonalna"