Strzelanina na Florydzie. Maciej Tabiszewski dla WP SportoweFakty: Moi znajomi słyszeli strzały, nam nic nie mówiono

East News / AP/FOTOLINK
East News / AP/FOTOLINK

Lekarz Legii Warszawa oraz reprezentacji Polski U-21 Maciej Tabiszewski był lotnisku Fort Lauderdale na Florydzie gdy doszło tam do strzelaniny. - Moi znajomi słyszeli strzały. Nam w samolocie nic nie powiedziano - relacjonuje dla WP SportoweFakty.

Z Maciejem Tabiszewskim udało nam się skontaktować, gdy był już w Charlotte. Doleciał tam właśnie z lotniska Fort Lauderdale na Florydzie. Gdy był już w samolocie, na lotnisku rozegrała się tragedia.

Oto, co nam powiedział:

- Byłem już w samolocie. Wylot mieliśmy o godzinie 13.05. Cała sytuacja wydarzyła się chwilę wcześniej. Miałem informację od znajomych, którzy byli przy innych bramkach, że słyszeli strzały. Wypuszczono ich na płytę lotniska. Dużo się działo. Ja w samolocie dostawałem informacje na bieżąco, prosto od nich. Inni pasażerowi tego nie wiedzieli. Ze względu bezpieczeństwa nic nie ogłaszano.

- Nasz samolot był już zapakowany, więc my już siedzieliśmy. Mieliśmy opóźnienie, ale udało nam się wylecieć. Moi znajomi nie odpisują mi na sms, więc myślę że wylecieli. Gdy my startowaliśmy, to widzieliśmy dużo ludzi wypuszczonych na płytę.

Tuż przed odlotem z Florydy do Polski na Twitterze na bieżąco relacjonował to, co działo się na lotnisku.

Tabiszewski do Polski wraca z wakacji. Z Charlotte poleci do Londynu, a stamtąd do Warszawy.

Do strzelaniny na lotnisku  Fort Lauderdale na Florydzie doszło około godziny 19 polskiego czasu. Napastnik - mężczyzna - otworzył ogień do ludzi w hali, w której odbiera się bagaż, w Terminalu 2 lotniska. Nieznane są jego motywy. Został zatrzymany.

Według najnowszych informacji CNN, pięć osób zginęło, ośmiu rannych przewieziono do szpitala.

Jacek Stańczyk

ZOBACZ WIDEO Chińczycy inwestują gigantyczne pieniądze w piłkę nożną. "Ta liga ciągle jest prowincjonalna"

Komentarze (0)