Kamil Wilczek: Bałem się, że facet umrze

PAP / Maciej Kulczyński
PAP / Maciej Kulczyński

- Bałem się, że umrze. To zdecydowanie najważniejszy strzał w mojej karierze - opowiada Kamil Wilczek w rozmowie z "Polska The Times". Jesienią polski napastnik zupełnie nieświadomie uratował duńskiemu kibicowi życie.

W tym artykule dowiesz się o:

To historia wprost niewiarygodna. Pod koniec listopada na rozgrzewce przed meczem z FC Kopenhaga Kamil Wilczek, piłkarz Broendby IF nie trafił w bramkę. Piłka po jego niecelnym strzale poleciała w trybuny, uderzyła w głowę jednego z kibiców. Oszołomionym fanem szybko zajęły się służby medyczne. Ze stadionu trafił do szpitala, tam zrobiono mu rezonans magnetyczny. Okazało się, że ma guza mózgu.

Sam to zresztą opisał na Facebooku. "Chcę podziękować służbie medycznej, ochronie, pracownikom klubu i wszystkim, którzy stali blisko mnie i od razu zareagowali, bo uratowało mi to życie. Okazało się, że mam guza mózgu i nie zostałoby to odkryte, gdyby Wilczek nie uderzył mnie piłką w głowę. Więc jestem bardzo wdzięczny także jemu, zwłaszcza że nigdy nie zająłby się mną tak profesjonalny personel medyczny jak obecnie. Teraz będę miał operację." - napisał.

Kamil Wilczek, gdy tylko się dowiedział o losie Duńczyka, bardzo się przejął. - Przez ponad miesiąc sprawa była owiana tajemnicą. Nie wiedziałem, co z facetem będzie. Trafił do szpitala... Przez kilka tygodni zabiegałem o spotkanie. Bałem się, że umrze. Nie znałem go, cała sytuacja była bardzo przypadkowa, ale pojawiły się wielkie emocje. Wyczekiwałem diagnozy. David miał sporego guza, potrzebna była poważna operacja. Na szczęście się udała. Już po zabiegu pospacerowaliśmy po stadionie Broendby, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Cały czas mamy kontakt. - opowiada w rozmowie z dziennikiem "Polska The Times".

I dodaje: - Ja przez długi czas przeżywałem to w samotności. O Davidzie dowiedziałem się na wrześniowym zgrupowaniu reprezentacji. Ciężko to trawiłem. Facet mógł z tego nie wyjść. Na szczęście dziś wraca do zdrowia.

Polak nie ma wątpliwości, że ten niecelny strzał był jego najważniejszym w życiu.

Kamil Wilczek w Broendby gra od tego sezonu. Idzie mu świetnie, w 21 meczach strzelił 10 goli i jest trzeci w klasyfikacji najlepszych strzelców ligi. Do lidera, klubowego kolegi Teemu Pukkiego traci cztery gole.

ZOBACZ WIDEO FIFA zdecydowała, na mundialu zagra aż 48 reprezentacji

Komentarze (0)