Nie ma pan wrażenia, że zostawiając Legię, która grała w Lidze Mistrzów i przechodząc do PAOK-u Saloniki, robi pan krok wstecz?
Aleksandar Prijović: - Dobrze pan powiedział - Legia grała w Lidze Mistrzów. A ja byłem częścią tej drużyny. Miałem dobrą ofertę z Chin, rozmawiałem z PAOK-iem, zainteresowane były także inne kluby. Moje serce kazało mi iść do Grecji, a do tej pory, gdy słuchałem serca, to nigdy się nie pomyliłem.
PAOK płaci więcej, niż Legia?
- Myślę, że finansowo jest silniejszy od klubów z Europy środkowo-wschodniej. Oczywiście poza Rosją, Dynamem Kijów, albo Szachtarem Donieck. W PAOK-u mamy ambitne cele, mamy zdobywać tytuły, zatrzymać dominację Olympiakosu Pireus.
ZOBACZ WIDEO Cagliari - Genoa. Wysokie zwycięstwo gospodarzy, grał Bartosz Salamon. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
I myśli pan, że to realne?
- Kiedy przychodziłem do Legii i mówiłem, że awansujemy do Ligi Mistrzów, to mało kto brał to na poważnie i w nas wierzył. PAOK ma dobrych zawodników, jestem optymistą.
Nie chciał pan zostać w Warszawie?
- Już w październiku rozmawiałem z kierownictwem Legii, że jeśli zimą pojawi się ciekawa propozycja, to chciałbym z niej skorzystać. Wiedziałem, że musi być atrakcyjna zarówno dla mnie, jak i dla klubu. Teraz media w Polsce przekazują jakieś bzdury, jakoby moje pożegnanie z Legią przebiegało w złej atmosferze. Powtarzam - zarówno prezes Bogusław Leśnodorski, jak i dyrektor sportowy Michał Żewłakow od ponad dwóch miesięcy wiedzieli, jakie mam plany i pożegnaliśmy się w zgodzie.
Nie ma pan żalu, że Legia nie puściła pana do Chin? Tam mógł pan zarobić jeszcze więcej.
- To, że chciałem iść do Chin i nie brałem pod uwagę innych kierunków to jakieś całkowite nieporozumienie. Oczywiście rozważałem różne oferty, chciałem po prostu dobrego transferu i wydaje mi się, że do takiego doprowadziłem. Chińczycy zwrócili się do Legii w połowie grudnia i negocjacje ciągle trwały, aż pojawił się PAOK. To naprawdę wielki klub, może w Polsce niedoceniany, ale w Serbii wszyscy wiedzą, że należy do czołowej greckiej czwórki. Są Olympiakos, Panathinaikos i AEK z Aten, no i jesteśmy my, którzy mamy z nimi walczyć. Bardzo szybko doszedłem do porozumienia w sprawie kontraktu.
Zostawia pan Warszawę bez żalu?
- Zostawiam same przyjemne wspomnienia. Przez ostatnie pięć lat Legia bardzo się rozwinęła, umocniła swoją markę w Europie. Klub idzie w dobrym kierunku - tanio kupuje, drogo sprzedaje, ma stabilną sytuację. Kiedy przyszedłem mieliśmy zdobyć dublet i wejść do Ligi Mistrzów. Osiągnęliśmy cel, w grupie Ligi Mistrzów zajęliśmy trzecie miejsce, bo wierzyliśmy we własne możliwości. Legia napisała piękną historię, a ja byłem jej częścią. Wiem, że kibice są na mnie wściekli, ale chyba patrzą na ostatni miesiąc, zamiast na całe półtora roku, jakie spędziłem w Warszawie. Dawałem z siebie wszystko w każdym meczu, zostawiłem serce na boisku i wiele razy słyszałem, jak trybuny skandowały moje nazwisko. W Serbii jest takie powiedzenie: "Jeżeli kogoś kochałeś, a on cię rozczarował, to teraz go nienawidzisz jeszcze mocniej".
Całował pan herb, mówił o przywiązaniu do Legii.
- Futbol to futbol, a okienko transferowe jest nieprzewidywalne. Jestem piłkarzem, który zawsze chce walczyć i wygrywać, tak samo było w Warszawie. Myślę, że wykonałem dobrą pracę i z mojej współpracy z Legią obie strony miały same korzyści. Ja dostałem bardzo dużo, wróciłem na piłkarską mapę, wszedłem na wyższy poziom dzięki zaufaniu, jakie dostałem w Polsce. Jestem Legii bardzo wdzięczny, o czym często powtarzałem w wywiadach. Nigdy nie kłamałem, moje słowa zawsze płynęły prosto z serca. Nie odszedłem dzień przed ważnym meczem, nie odszedłem tuż przed zamknięciem okienka, zostawiając klub na lodzie. Legia ma dużo czasu na znalezienie kogoś na moje miejsce.
Poza panem odszedł także Nemanja Nikolić i Legia została bez napastników.
- W klubie jest świetny skauting. Znaleźli Nikolicia, znaleźli Prijovicia, znajdą kolejnych. Poza tym nie odeszliśmy z Nemanją za orzeszki. Legia jest bardzo silna finansowo i stać ją na dobre transfery na każdą pozycję. Na pewno jest już kilka celów, o których kibice wkrótce się dowiedzą. Nie zostawiam drużyny w trudnym momencie, jestem pewny, że Legia nie będzie miała problemów z obroną tytułu mistrzowskiego, w Polsce nikt nie jest w stanie z nią konkurować. Z całym szacunkiem dla innych klubów, ale Legia jest trzy kroki przed resztą. Nie wiem czy moi koledzy poradzą sobie z Ajaksem Amsterdam w Lidze Europy, ale trener Jacek Magiera ma dużo czasu by przetestować nowych zawodników i inne ustawienie na boisku.
Nie boi się pan greckich kibiców?
- Ci z PAOK-u są mili, kiedy drużyna wygrywa, a kiedy przychodzą porażki potrafią być bardzo niebezpieczni. A czym to się różni od Polski? Jestem tylko piłkarzem, zawsze chcę wygrywać i odpowiada mi nastawienie kibiców, którzy żądają od zawodników, by zostawili na boisku serce i sto procent zaangażowania. W Szwajcarii kiedy mówi się o kibicach z Polski, opowiada się tylko o chuliganach i traktuje niemal, jak terrorystów. Ja tak nie myślę, jest zupełnie inaczej. Legia ma fantastycznych fanów, którzy kochają klub i wszędzie za nim jeżdżą. Tak samo jest w Partizanie czy Crvenej Zvezdzie Belgrad, tak samo w PAOK-u. Nie każdy potrafi poradzić sobie z taką presją, ale ja nigdy nie miałem z tym problemów.
Rozmawiał Michał Kołodziejczyk
Tekst o dupie Maryni byłby ciekawszy...