Polski trener: Po remisie miejscowi kibice obrzucili nasz autobus kamieniami

- Kiedyś w Gambii okazało się, że akurat o trzeciej w nocy, gdy nasi zawodnicy bedą spać, miejscowi urządzają w hotelu festiwal gry na bębnach - opowiada Krzysztof Zięcik, polski trener, były asystent selekcjonera Gwinei, Roberta Nozuareta.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Getty Images

WP SportoweFakty: Patrząc choćby na reprezentację Francji, można dojść do wniosku, że w Afryce są nieskończone pokłady talentu. 11 zawodników na 23 kadry "Les Blues" na Euro 2016, miało afrykańskie korzenie.

Krzysztof Zięcik: - To racja, ale trzeba przy tych wszystkich zachwytach pamiętać, że w znacznej części Afryki praktycznie nie istnieje żaden inny sport niż piłka nożna. Więc wystarczy przejść ulicami Konakry czy Abidżanu, żeby przekonać się, że każde dziecko gra w piłkę. Jest to główna rozrywka.

A więc jest kwestią czasu, by afrykański zespół sięgnął po tytuł mistrza świata? To w końcu dyżurne pytanie każdego wywiadu o piłce afrykańskiej.

- Ale odpowiedź na nie nie jest taka oczywista. Zapomina pan o jednej zasadniczej sprawie. Istnieje coś takiego jak afrykańska mentalność. Zbyt wiele spraw zaprząta głowy Afrykańczyków. Najważniejszą z nich są pieniądze. Zbyt często w turniejach najdalej zachodzą nie te drużyny, które są najlepsze, ale te, w których nie doszło do konfliktu na tle finansowym.

U was też tak było w 2008 roku, gdy przegraliście z Wybrzeżem Kości Słoniowej w ćwierćfinale Pucharu Narodów Afryki.

- Tak, dokładnie. Nagle po awansie okazało się, że ktoś obiecał zbyt wysokie premie. Doszło do buntu. Trzech podstawowych zawodników odmówiło gry. Do tego doszła kontuzja Pacsala Feinduono i skończyło się 0:5. A szkoda, była szansa na coś wielkiego. Tym bardziej, że Pascal to był niesamowity piłkarz. Gdyby nie ta jego mentalność, grałby w Barcelonie, jestem pewien.

Wracamy do afrykańskiej mentalności. O co w ogóle chodzi?

- Kiedyś mieliśmy zgrupowanie drużyny młodzieżowej w Algierii. Przyjechałem z Francji i spotkałem się wieczorem z zespołem. Porozmawialiśmy, a na końcu mówię, że widzimy się o 8 rano na śniadaniu. O umówionej godzinie byłem tylko ja i trener bramkarzy, który przyjechał ze mną z Francji. Pierwszy zawodnik pojawił się o 9, a godzinę później był komplet.

Wszyscy pijani?

- A skąd, oni po prostu tak mają. Są rzeczy, które nam trudno zaakceptować, bo żyjemy zupełnie inaczej. Podczas zgrupowania dałem im dwuosobowe pokoje, eleganckie, z wygodnymi łóżkami. Ale oni woleli być po 6 w pokojach. Ściągali z łóżek materace i spali na podłogach.

Powtarzam pytanie: Wszyscy pijani?

- No właśnie nie. Nie pojmie pan pewnych zachowań, jeśli nie pobędzie pan z nimi, w ich środowisku. Organizacja to u nich wielki problem. Podobnie praca. Dlatego tam jeszcze długo będzie bieda.

Stereotyp?

- Gadanie. Nie ma przypadku w tym, że pracodawcy wolą Azjatów, którzy są zdyscyplinowani i pracowici. W Afryce jest problem z rozwinięciem biznesu. To świetnie widać w piłce. Piłkarze są znakomici technicznie, ale fatalni taktycznie. Ma to też swoje dobre strony. Gdy prowadziłem drużynę młodzieżową Gwinei, postęp był widoczne z dnia na dzień. To wprawia dobry nastrój.

Dobry nastrój to wśród ludzi o gorących temperamentach towar pożądany.

- Żeby pan wiedział. Kiedyś mieliśmy trening na boisku ogrodzonym drutami kolczastymi. W pewnym momencie przez te druty przedarł się chłopiec, na oko 13-letni, wbiegł na boisko cały we krwi, rzucił się do stóp Feinduono i zaczął go całować po stopach. Po wygranych meczach wszyscy cię kochają, ale nie należy się do tego przyzwyczajać. Pamiętam, że kiedyś graliśmy mecz i Nouzaret przy remisie pyta się mnie: "Kogo byś wpuścił?". Więc ja wskazuję skrzydłowego, który może za dużo się kiwa, ale może zrobić coś ekstra. A on patrzy na mnie i mówi: "Nie żartuj. Przede wszystkim tego meczu nie możemy przegrać". Byłem trochę rozczarowany, ale dopiero w drodze powrotnej zrozumiałem, że on ma rację. Był zbyt doświadczony.

Co się stało?

- Zaczęli rzucać w autokar kamieniami. Dobrze, że interweniowało wojsko, bo inaczej by nas zlinczowali. I to po zremisowanym meczu. Proszę pomyśleć co by było po przegranym.

Doszedłby gniew Lansany Conte, dyktatora.

- To był wielki kibic piłki nożnej i raz nas zaprosił do siebie. Chłopcy, którzy mieli dredy, założyli na głowy wielkie kolorowe czapki. Conte nie znosił długich włosów. Feinduono nie założył czapki, więc on podszedł do niego, złapał za włosy i je obciął. A potem wszystko było ok.

Czegoś pan się nauczył w Afryce?

- Wielu rzeczy. Choćby tego, że nie wolno ufać obcym. Kiedyś pojechaliśmy na mecz wyjazdowy do Gambii i gdy chłopcy szli spać okazało się, że na 3 w nocy w naszym hotelu zaplanowany jest wielki festiwal bębniarzy. Oczywiście Nouzaret spodziewał się różnych numerów, więc siedział przy recepcji. Prawie doszło do bójki, ostatecznie udało się unieważnić występy miejscowych "artystów". Ale musiała interweniować ochrona. Nie muszę chyba mówić, że nie wolno jeść miejscowych potraw, zawsze trzeba wozić kucharza ze sobą. I pilnować kierowców. Miejscowy kierowca zawsze wybiera dłuższą drogę, a potem wpada pan na mecz 5 minut przed pierwszym gwizdkiem. Kiedyś tak mieliśmy, nasz trener posadził osiłka przy kierowcy. Ten mówi: "Nie mogę tędy jechać, muszę na około". Więc ochroniarz na to: "Albo jedziesz tak jak mówię, albo nie jesteś już kierowcą tego autobusu". To były krótkie negocjacje, byliśmy na stadionie godzinę przed czasem.

Pojechałby pan jeszcze do Afryki?

- Tak, oczywiście, czasem prowadziłem różne rozmowy, ale z różnych względów nie wyszło. Muszę przyznać, że Afryka wciąga.

Rozmawiał Marek Wawrzynowski

[b]ZOBACZ WIDEO Fatalny błąd sędziego i sensacja. Zobacz skrót meczu Real Betis - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN] [/b]

Czy zespół z Afryki podczas następnych 20 lat sięgnie po medal mistrzostw świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×