Zwycięstwo broniącego się przed spadkiem z Premier League Hull z drużyną, która walczy o wicemistrzostwo kraju, to duża sensacja i ważny krok "Tygrysów" na drodze do pozostania w elicie.
- Wygraliśmy bardzo ważny mecz i zgarnęliśmy trzy punkty. To dla nas fantastycznie. Zespół pokazał świetne nastawienie, ducha drużyny i bardzo dobrą organizację. Musimy utrzymać taką organizację gry i takie skupienie - mówił Marco Silva.
Z Liverpoolem 39-letni portugalski szkoleniowiec zdecydował się na bardzo odważny i ryzykowny ruch. W pierwszym składzie zagrało aż pięciu zawodników, pozyskanych przez Hull City tuż przed końcem styczniowego okna transferowego - Kamil Grosicki, Andrea Ranocchia, Evandro, Omar Elabdellaoui i Alfred N'Diaye. Wszyscy spisali się dobrze, a największy udział w zwycięstwie miał ten ostatni, strzelec bramki na 1:0.
Były trener Sportingu Lizbona i Olympiakosu Pireus wyznał, że nie dokonywałby rewolucji w składzie, gdyby miał inne wyjście. Ale że Premier League pędzi w szalonym tempie, nowi musieli z miejsca zostać wprowadzeni do drużyny.
- Gdybym miał więcej czasu, wolałbym, żeby nowi gracze popracowali ze mną i z drużyną trochę dłużej, żeby lepiej zrozumieli nasze pomysły na grę. Ale nie mamy czasu. N'Diaye i Grosicki pracowali ze mną tylko dwa dni i w normalnej sytuacji nie wstawiłbym ich do pierwszej jedenastki. Potrzebowaliśmy jednak wzmocnień na pozycjach, na których nie mieliśmy takich graczy jak oni - wyznał trener Hull City.
Mimo wygranej nad Liverpoolem "Tygrysy" pozostają w strefie spadkowej. Zajmują 18. miejsce, jednak do bezpiecznej pozycji tracą już tylko punkt.
ZOBACZ WIDEO Podsumowanie zimowego okna transferowego: Grosicki, Legia i Chińczycy