59 lat od katastrofy w Monachium. To nie powinno się nigdy wydarzyć

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Keystone
Getty Images / Keystone
zdjęcie autora artykułu

6 lutego 1958 roku doszło do katastrofy lotniczej w Monachium. Będący wówczas na fali Manchester United został rozbity - zginęło ośmiu zawodników tego klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

Manchester United wracał z Belgradu, gdzie przypieczętował awans do półfinału Pucharu Mistrzów. Musiał przymusowo lądować w Monachium, aby zatankować paliwo. Wtedy rozpoczęły się problemy.

Piłkarze mieli nawet nie wysiadać z samolotu, w Monachium panowała wówczas surowa zima, na pasie zalegało dużo błota pośniegowego. Szybkie tankowanie i lot do Anglii - tak miał wyglądać scenariusz. Jednak podczas pierwszej próby startu kapitan przerwał rozbieg. Po chwili sytuacja się powtórzyła, a pasażerów poproszono o opuszczenie samolotu. Kapitan miał wątpliwości co do pracy silników.

Jednak nim zdążono wypalić pierwszego papierosa, pasażerowie ponownie zostali wezwani do samolotu. Jeden z piłkarzy, Duncan Edwards, miał złe przeczucia. Nie chciał wracać i jako ostatni ponownie wsiadł do maszyny British Airways.

Trzecia próba startu zakończyła się katastrofą. Samolot nie był w stanie wzbić się w powietrze i rozbił się za pasem. Na miejscu zginęło siedmiu piłkarzy Manchesteru United. Duncan Edwards przeżył, ale był w bardzo ciężkim stanie. Zmarł po 15 dniach walki o życie.

ZOBACZ WIDEO Manchester United przegrywa, ale i tak jest w finale - zobacz skrót meczu z Hull [ZDJĘCIA ELEVEN]

Żył również Matt Busby, trener Czerwonych Diabłów, ale jego stan był krytyczny. Lekarze dawali mu tylko 50 procent szans na przeżycie, lecz on wygrał swój mecz, a 10 lat później poprowadził Czerwone Diabły do triumfu w Pucharze Mistrzów. Katastrofę przeżył również Bobby Charlton, późniejsza legenda Manchesteru United.

W sumie zginęły na miejscu bądź w wyniku ran 23 osoby z 44 na pokładzie samolotu.

Źródło artykułu: