Piłkarz Roku 2016. Robert Lewandowski: Zrobiliśmy wielkie halo w Europie

Piłka Nożna
Piłka Nożna

I czasu nie wystarczy na inne tematy.

- To prawda, bo szkolenie w naszym kraju nie jest jeszcze na wysokim i dobrym poziomie. To duże pole do zagospodarowania. Jeśli będziemy mieli tylko tę grupę piłkarzy, która była do tej pory, i nikt nowy nie wskoczy do wyjściowego składu, a co rok powinien przynajmniej jeden, a najlepiej dwóch młodych zawodników, mogą pojawić się problemy. Niektórzy reprezentanci są już w słusznym wieku, a nikt wiecznie grał nie będzie. Bez dopływu świeżej krwi i jakości, trudno snuć marzenia o potędze.

Znajdujesz się mniej więcej w połowie kariery. Jak oceniasz, już jesteś najlepszym polskim piłkarzem w historii?

- Trudno porównywać, zwłaszcza że futbol bardzo się zmienił. Kiedyś realia były inne, inaczej traktowano mecze reprezentacji, a przede wszystkim bardzo trudno było z Polski wyjechać najlepszym zawodnikom. Zwłaszcza do wielkich klubów.

Zbigniew Boniek wyjechał jednak i grał. Na dodatek - z dużym powodzeniem.

- No tak, ale Zbigniew Boniek nie był napastnikiem.

On twierdzi, że był.

Powiem tak - chciałbym z nim grać w jednym zespole. Bo w moim odczuciu był to zawodnik do dogrywania. Najlepsze osiągnięcie strzeleckie, czyli osiem goli w sezonie to nie jest przecież wielki sukces dla typowego napastnika.

Patrząc z twojej perspektywy.

- Oczywiście, z mojej perspektywy. Z drugiej strony z Juventusem wygrał wszystko, a przede wszystkim Puchar Europy. Pewnie można porównywać nas pod kątem poszczególnych elementów, ale nie wolno zapominać, że piłka nożna poszła strasznie do przodu. Przecież ja biegam w 60 minut więcej niż kiedyś biegało się przez cały mecz, więc wydolnościowo to już zupełnie inna dyscyplina. Myślę, że maksymalnie piętnaście lat wstecz można się wracać, bo tylko na takim dystansie warunki w futbolu są w miarę porównywalne. Co nie zmienia faktu, że prezesa PZPN będę zawsze szanował. A on będzie żył tym, że był wybitnym zawodnikiem.

I czasami wbijał ci szpileczki. Na przykład takie, że w gablocie masz za mało znaczących trofeów.

- No to niech już lepiej nie przesadza. Na pewno chciałby mieć tyle w gablocie, co ja mam (śmiech). Pod tym akurat względem moglibyśmy się rzetelnie porównać i pospierać na konkretne argumenty. Prawda jest zresztą taka, że był świetnym zawodnikiem, z kolei ja piszę zupełnie inną historię, i naprawdę przełamuję bariery. A przede wszystkim skupiam się na sobie.

A ile dla ciebie znaczy zainteresowanie ze strony Chińczyków? Pochyliłbyś się poważnie nad ich ofertą?

- W tym momencie na pewno nie. O propozycji oczywiście wiedziałem, że jest, ale nawet nie interesowałem się szczegółami.

Na stole leżało niemoralnie dużo pieniędzy.

- Zgadza się, leżało. Z drugiej strony w moim wieku pieniądze nie mogą przesłaniać wszystkiego. Po to trenuję tyle lat, żeby oczywiście - dobrze zarabiać.

A nie zarabiasz źle.

- Ale też robię to z miłości do futbolu, i z pasją. Pieniądze są oczywiście ważne, nie ma co ukrywać, ale nie najważniejsze. Nie wybrałem kasy, wybrałem piłkę nożną.

To jasne. A jak było z zainteresowaniem ze strony Realu Madryt? Domyślam się, że miło łechtało.

- To już trwa od jakiegoś czasu, z jednej strony w jakiś sposób schlebia, ale wielkiego wrażenia już nie robi. Gram w klubie ze światowego Top 3. Można się spierać, kto jest lepszy, Real wygrał ostatnią Ligę Mistrzów, więc może być w tym momencie o krok do przodu. Za chwilę kolejność może być jednak odwrotna. W ostatnich pięciu sezonach Bayern rokrocznie był w półfinale Champions League, zatem brakuje naprawdę niewiele, odrobinę.

Z twojego otoczenia wyciekła informacja, że na koniec kariery planujesz występy w MLS. Potwierdzasz?

- Tak. Uważam, że to interesujący kierunek. Nie wiem, czy będę miał okazję zagrać w USA, czy za parę lat stwierdzę, że jednak nie, ale na dziś zakładam, że warto byłoby tam trafić i posmakować, jak żyje się w Ameryce. Chodzi mi to po głowie. Życie piłkarza z jednej strony nie trwa wiecznie, ale z drugiej - trudno planować wszystko dokładnie na kilka lat do przodu. Bo kilka lat to we współczesnym futbolu szmat czasu, wszystko dynamicznie się przecież zmienia.
Piłkarska geografia też.

Mówisz, że na Ligę Mistrzów już się na napinasz, a jak jest ze Złotą Piłką? Pytam, bo z jednej strony masz w kontrakcie zapisane bonusy za wysoką lokatę w plebiscycie "France Football", a z drugiej po ubiegłorocznej edycji napisałeś na Twitterze, że to kabaret.

- Na Złotą Piłkę też się na pewno nie napinam. Jeśli jednak grasz w drużynie, która wywalczyła mistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec i była w półfinale Ligi Mistrzów, czyli zmieściła się w pierwszej czwórce w Europie, i nagle patrzysz, ilu jej zawodników jest w czołówce plebiscytu, to zastanawiasz się, o co tu w ogóle chodzi. Gdy ktoś mi o tym opowiedział, zaśmiałem się tylko i spontanicznie postanowiłem zatweetować uśmieszkami. Tak po prostu.

A czujesz sufit nad głową jeśli idzie o Złotą Piłkę? Zdaje się, że Ebi Smolarek, twój poprzednik w reprezentacji Polski i Dortmundzie, stwierdził, że jako Polak nie masz szans na to trofeum.

- Nie ma nade mną żadnego sufitu! Może właśnie dlatego, że Ebi miał takie podejście, szybko wrócił grać do kraju. Nie mówię, że o tym myślę, albo że spędza mi to sen z powiek, ale wcale nie uważam, aby moja narodowość stanowiła przeszkodę. Może w czasach, kiedy grał Smolarek, piłkarzy z Polski traktowali inaczej.

Pytanie tylko, czy jego traktowali, że był z Polski?

- Ano właśnie, to też zasadna kwestia. Czasy na pewno jednak się zmieniły, teraz jeśli ktoś mówi o Polsce, to mówi pochlebnie. Nawet na końcu świata. I nikt już nie myli Holland z Poland.

Czyli rozumiem, że Złotą Piłkę traktujesz jako…

- …przecież to jest moja złota piłka - wasza statuetka! Już szósta w kolekcji!

Oczywiście!

- Konkursy, wiadomo, rządzą się własnymi prawami. I na kryteria też trzeba patrzeć. Pod tym kątem, czy to co zrobiłeś, ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie dla tych, którzy dokonują wyboru.

Miniony rok był szczególny dla ciebie, dowiedziałeś się, że zostaniesz tatą. Jesteś już gotowy do nowej roli, szykujesz się na bezsenne noce?

- Mam nadzieję, że jestem gotowy. Wiem też jednak, że teoria i praktyka to dwie różne dyscypliny.

Kiedy spodziewasz się przyjścia potomka na świat?

- Już niedługo. To znaczy za kilka miesięcy, ale czas szybko zleci.

Płeć już znasz?

- Owszem, jest znana, ale nie będę publicznie o tym mówił. Oczekiwanie na dziecko to zupełnie inne, nowe doświadczenie. Myślę, że każdy ojciec wie, o czym mówię, choć słowami trudno to nawet opisać.

Były wielkie targi między tobą i małżonką o wybór imienia?

- Nie, byliśmy bardzo zgodni. Od początku zmierzaliśmy w tym samym kierunku, nie pojawiły się żadne rozbieżności zdań na ten temat. Nawet drobne.

Na koniec zapytam, co oznacza twoja najnowsza cieszynka po golu, kiedy składasz ręce na piersiach z wyciągniętymi palcami?

- Przyjdzie czas, kiedy to wyjaśnię.

W jakich okolicznościach?

- A na jakie możemy się umówić?

Ty wiesz najlepiej.

- Po specjalnym meczu, ważnym i zwycięskim. Wtedy się otworzę.

Zakładam jednak, że nie ma w tym przypadku, tylko jest to wystudiowany gest.

- Tak. Skądś się wziął, gdzieś to się zaczęło i widać, że wzbudza zainteresowanie. Wiem co robię, i kiedyś wyjaśnię. Ale jeszcze nie nadeszła odpowiednia pora.

Czy Robert Lewandowski jest najlepszym polskim piłkarzem w historii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×