Przez obsesyjne podejście do taktyki dorobił się pseudonimu "Mister 33". Wziął się od tego, że jako trener Sansovino, drużyny z ligi regionalnej, przygotował dla zawodników 33 warianty taktyczne i zmusił amatorskich graczy, by nauczyli się ich na pamięć. Szkoleniowiec sam przyznał, że może ślęczeć nad różnymi wariantami ustawienia nawet i trzynaście godzin dziennie. Przekonał się o tym Piotr Zieliński, jeszcze w Empoli. Maurizio Sarri wręczył mu po jednym z treningów piętnaście stron z rozpisaną taktyką, gdzie dokładnie ma przebywać na boisku podczas wykonywania stałych fragmentów gry. "Zielu" musiał je po prostu wkuć na pamięć, bo inaczej skończyłoby się awanturą. Sarri to taktyczny tyran. Rodrigo Aguirre, grający w Empoli w 2014 roku, nie wiedział w meczu z Ceseną jak ustawić się przy rzucie wolnym. Podpytał naszego pomocnika, a trener dostrzegł to z ławki. Po spotkaniu wrzeszczał na niego w szatni. Aguirre zagrał dopiero za pięć miesięcy.
Sarri to syn kolarza, po którym odziedziczył zamiłowanie do tytanicznej pracy. Jego przygoda z piłką była krótka i nieudana. Grał w obronie, był typowym przecinakiem, częściej trafiającym w nogi rywala i szybko dał sobie z tym spokój. W 1990 roku rozpoczął pracę w klubach z niższych lig w Toskanii. Łączył ją ze studiowaniem ekonomii i dorabianiem w banku. W ciągu dnia wyróżniał się w biurze, coraz sprawniej poruszał się na rynkach finansowych, wieczorami natomiast zakładał dres i oddawał się pasji. Po dziesięciu latach na dobre porzucił pracę w korporacji. Dopiero w 2005 roku, w wieku 47 lat, wdarł się na poziom profesjonalny - objął Pescarę, zespół z Serie B. Do momentu wywalczenia z SSC Napoli wicemistrzostwa Włoch w poprzednim sezonie, jego największym osiągnięciem był awans z Empoli do włoskiej ekstraklasy.
Obraża i wyśmiewa
Nawet, gdy nie miał jeszcze głośnego nazwiska, nie bał się wygłaszać kontrowersyjnych opinii. W styczniu 2014 roku podczas meczu Pucharu Włoch nazwał Roberto Manciniego "pedałem" i "ciotą". Musiał zapłacić 20 tysięcy euro kary. W poprzednim sezonie stwierdził, że szefowie ligi "robią wszystko, by to Juventus wygrał rozgrywki Serie A". Pracę sędziego lubi nazywać "tragiczną", a i do pory rozgrywania niedzielnych spotkań miewa zastrzeżenia. Z godziny 12:30 głośno się śmieje, nazywając "bluźnierczą". Od zawodników wymaga maksymalnego oddania i profesjonalizmu, ale sam ma słabości, z którymi nawet nie próbuje walczyć. Potrafi wypalić nawet 60 papierosów dziennie, robi to w zasadzie w każdej wolnej chwili, czasem paląc trzy papierosy jeden po drugim i to nawet w klubowym tunelu.
Jest też obsesyjnie przesądny. Krąży legenda, że nie dostał pracy w Milanie, bo nie zgodził się prowadzić drużyny w garniturze. Jego zdaniem praca w innym ubraniu niż dresie i podkoszulku przynosi pecha. Takim podejściem miał rozzłościć przedstawicieli sponsora klubu, firmy "Dolce&Gabbana", którzy wymogli na Adriano Gallianim, by odrzucił tę kandydaturę. To ekscentryk, który jest uparty jak osioł. Odchodząc z Empoli powiedział Piotrowi Zielińskiemu, że sprowadzi go do każdego klubu, w którym będzie pracował. I obietnicy dotrzymał. To właśnie on stworzył naszego pomocnika. Uratował jego karierę, gdy sfrustrowany piłkarz miał już dość ciągłego zwodzenia Francesco Guidolina w Udinese. Sarri wypożyczył Polaka do Empoli i przesunął go z pozycji numer "10" na bok pomocy w ustawieniu 4-3-3. Długo wpajał Zielińskiemu, że trzeba wyróżniać się nie tylko w ofensywie, ale także wracać się pod swoje pole karne, zrobić wślizg czy zabrać rywalowi piłkę. Bez tych cech Zieliński był na początku rezerwowym w Empoli. Później sam przyznał, że nadrobienie zaległości pozwoliło mu wejść na wyższy poziom, choć musiał przekonać sam siebie do harowania w destrukcji. Trener chciał Zielińskiego ściągnąć do Napoli od razu, gdy rozpoczął tam pracę w 2015 roku. Dla naszego pomocnika było jeszcze za wcześnie.
ZOBACZ WIDEO Serie A: przełamanie AC Milan w Bolonii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Sarri jak Camorra
Sarri dał mu wędkę, którą Zieliński swobodnie operował po jego odejściu. Drugi sezon w Empoli był dla wychowanka Zagłębia Lubin przełomowy. 35 meczów w Serie A i wszystkie w pierwszym składzie! Do tego pięć goli i sześć asyst. Szkoleniowiec nazwał pomocnika swoim synkiem i latem wywierał na prezesach Napoli ogromną presję, by sprowadzili mu do klubu skromnego chłopaka z Ząbkowic Śląskich. Gdy po podpisaniu kontraktu spotkali się w siedzibie klubu, po wielkim zamieszaniu z niedoszłym transferem do Liverpoolu, powiedział mu tylko kręcąc głową: "za długo to wszystko trwało". Chwilę później jednak wyściskał i wycałował.
Do drużyny wprowadzał stopniowo. Najpierw Zieliński był tylko rezerwowym, ale wchodzącym w każdym meczu. Dziś to kreator jego gry, zawodnik dynamizujący każdą akcję z przodu, pracujący jak mrówka z tyłu. Sarri mądrze rotuje jego zdrowiem. Zieliński nie zagrał tylko w dwóch meczach tego sezonu we wszystkich rozgrywkach i już dziś zbliża się do liczby spotkań, które rozegrał w całym poprzednim. Włosi pieją nad nim z zachwytu, a Sarri się boi, że ktoś Polaka wykupi. Mimo że ma do niego słabość, to nie stosuje wobec niego taryfy ulgowej. W meczu z Lazio Zieliński źle ustawił się przy stałym fragmencie gry. Sarri dwoma pięściami, ze wściekłością, uderzył z całej siły w wiatę ławki rezerwowych i ją powyginał. - Nie pobiegł tam, gdzie miał! - pieklił się po spotkaniu. Gra według nie jego zasad to jak zadarcie z neapolitańską mafią Camorrą.