Jakub Rzeźniczak: Tyle było najtrudniejszych momentów, że trudno się zdecydować

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

- Od lat muszę mierzyć się z kolejnymi zawodnikami kupowanymi na mojej miejsce. A jednak cały czas tu jestem i gram - mówi nam Jakub Rzeźniczak, kapitan Legii Warszawa.

[b]

WP SportoweFakty: W mediach dwumecz Legii z Ajaksem przedstawiany jest jako walka o życie, a jak to wygląda z perspektywy 31-letniego zawodnika, który pod względem ilości wzlotów i upadków aspiruje do księgi rekordów Guinnessa.[/b]

Jakub Rzeźniczak: - Każdy mecz jest walką o życie i tak do tego trzeba podejść, zwłaszcza w takim klubie jak Legia. Ale nie oszukujmy się, Legia grała ważniejsze mecze. Do meczu z Ajaksem musimy podejść jak do każdego ligowego spotkania.

No tak, stare teksty...

- Bo tak jest. Dla nas najważniejsza w tym półroczu jest obrona tytułu mistrzowskiego, to jest nasz priorytet. Liga Europy jest fajnym dodatkiem. Przecież po losowaniu Ligi Mistrzów mało osób liczyło na to, że uda się nam zająć trzecie miejsce w grupie. A jednak się udało. Pewnie, że fajnie byłoby wykorzystać szansę. Potencjał mają podobny do Sportingu Lizbona, który w Warszawie pokonaliśmy. W dwumeczu było co prawda 1:2, ale to były mecze grupowe, inna sytuacja.

Gra tu pan 13 lat, czy obecna Legia jest najmocniejsza w tym okresie?

- Można powiedzieć, że osiągnęliśmy apogeum, przynajmniej na razie tak to wygląda. W końcu gramy w Lidze Mistrzów. Na początku wyglądało na to, że jesteśmy blisko blamażu.

ZOBACZ WIDEO Znakomity powrót Atletico i bajeczny gol Torresa! Zobacz skrót meczu z Celtą Vigo [ZDJĘCIA ELEVEN]

"Blisko" to optymistyczne podejście.

- Może, ale z czasem sytuacja została opanowana i zakończyło się nieźle. Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz, a mecze z Realem i Sportingiem to był już pokaz naprawdę futbolu. Szkoda tylko tego, że z Realem nie udało się wygrać. Ale źle nie jest.

Dla pana jesień to był najcięższy okres w czasie tego pobytu w Legii?

- Szczerze? Tyle miałem tych "najtrudniejszych momentów", że trudno mi zdecydować na ten jeden jedyny. Od lat muszę mierzyć się z kolejnymi zawodnikami kupowanymi na mojej miejsce. A jednak cały czas tu jestem i gram.

Co nas nie zabije to nas wzmocni?

- Co tu dużo mówić, jestem osobą emocjonalną. I trudno mi ukrywać swoje uczucia. Ale są takie sytuacje, gdy zostaje tylko walka. Piłkarz walczy.

W jakimś sensie nie pomaga rozwój mediów społecznościowych. Sprawił, że krytyka zamieniła się w nagonki, festiwal bluzgów i szyderki. Jakaś część osób budowała sobie pozycję na pańskim kryzysie.

- Przyzwyczaiłem się. Byłem chyba pierwszą osobą w Ekstraklasie, która tak szeroko się udzielała się w mediach społecznościowych, miała taki kontakt z kibicami. Więc musiałem wziąć to na klatę.

Kuba gra słabo bo za długo siedzi na twitterze.

- Klasyka. Trudno dyskutować z tego typu argumentami, lepiej je zignorować. Są sytuacje, w których nie możesz nic zrobić. Ale nie zrezygnuję z tego. Lubię media społecznościowe, dobrze się w tym czuję. Poza tym można też tam robić różnego rodzaju akcje charytatywne. Więc musisz być odporny i zobaczyć tę dobrą stronę.

Skoro trochę czasu minęło, to proszę powiedzieć, czy za 20 lat będzie pan wspominał Besnika Hasiego jako słabego trenera i człowieka?

- Myślę, że nie sprawdził się, ani w tym, ani w tym. Przegrywaliśmy.

Ale pojawiły się zarzuty, że graliście przeciwko trenerowi.

- To absurd. Ale pewne jest, że gdyby trener Magiera był od początku sezonu, mielibyśmy dziś kilka punktów przewagi w lidze.

Co było najlepszym momentem rundy jesiennej?

- Sporting, to był raczej nasz najlepszy mecz i co ważne, rozegrany w decydującym momencie. Na pewno sporo nam dał.

W ostatnich miesiącach w Ajaksie straszy głównie młody Kasper Dollberg.

- Na pewno i Dollberg i w ogóle cała siła ofensywna Ajaksu robi wrażenie, ale takie mamy czasy, że nikt nikogo się nie boi, każdy się zna. Nie ma zawodników, których nie możesz zatrzymać. Jesienią graliśmy przeciwko lepszym.

Czyli nazwa Ajax nie robi już wrażenia?

- Ależ robi i to ogromne. Ja jestem już na tyle wiekowy, że jeszcze pamiętam mecze drużyny Louisa Van Gaala, która wygrywała Puchar Europy. Litmanen, Blind, De Boerowie, Seedorf, Kluivert, Davids... nie chciałbym kogoś pominąć. Takich zespołów się nie zapomina. Więc dla mnie to powrót do przeszłości. Dla takich meczów się ciężko trenuje.

Miał pan 9 lat.

- Mieszkałem wtedy w centrum Łodzi u babci. Wtedy mecze były, o ile pamiętam, tylko w środę. Wieczorem siadaliśmy przed telewizją, i ten odgłos Ligi Mistrzów, który zapowiadał coś wielkiego. Akurat ja w tamtym okresie kibicowałem Borussii Dortmund. Dostałem od wujka koszulkę, taką jarzeniówkę z nazwiskiem "Moeller" i w niej paradowałem.

Czyli numer 10, ofensywny pomocnik.

- Zbieg okoliczności. Zawsze grałem na obronie, a "kibicem Borussii" zostałem bardziej ze względu na ich piękne koszulki niż na grę. To bardziej przemawiało do wyobraźni dziecka.

Historia polskiego futbolu zna wiele drużyn dobrych, ale tylko kilka które zostały w pamięci. To te, które zdziałały coś w Europie.

- Nie napalam się na wygranie Ligi Europy, ale gdyby udało się przejść Ajax, to kto wie. Na pewno gdzieś tam to siedzi w głowie, że ten zespół ma potencjał by osiągnąć coś więcej. Nie jest to myślenie życzeniowe. Reprezentacja Polski przetarła szlak - pokazała, że przy dobrej organizacji, dobrze ułożonym zespole, można walczyć z najlepszymi.

Przyjście Vadisa Odjidji-Ofoe to jest ten przełomowy moment dla zespołu?

- Od pierwszego treningu było widać, że to facet, który ma to coś i tylko trzeba będzie poczekać aż przyjdzie jego forma. Na pewno to jeden z najlepszych zawodników, z jakimi grałem w Legii. Gdy zaczął grać na miarę potencjału, cały zespół osiągnął niesamowity poziom.

Chyba od połowy lat 90. nie było tak mocnej Legii.

- Wielu zawodników nagle osiągnęło wysoką formę. Thibault, Rado, Vadis, Niko, Prijo. Faktycznie w ofensywie wyglądało to świetnie. Niezłym okresem był te ten, gdy szalał duet Ljuboja - Radović, ale wtedy świetnie nam szło głównie w pucharach, zaś w lidze gorzej. Teraz walczymy na dwóch frontach. I to jak. Strzelamy bardzo dużo bramek, a przecież moglibyśmy jeszcze więcej, bo tych sytuacji jest pełno.

W lidze macie cały czas konkretną stratę do Lechii.

- Do Piasta też mieliśmy.

Ale Lechia to nie Piast.

- Piast grał w tamtym sezonie bardzo dobrze i daliśmy radę. Oczywiście Lechia na papierze ma świetny skład, ale trudno polemizować z tym, że mamy lepszy.

Rozmawiał Marek Wawrzynowski

Źródło artykułu: