Recepta na pokonanie Śląska Wrocław

W pierwszych czterech meczach po wznowieniu rozgrywek piłkarze Śląska Wrocław odnieśli tylko jedno zwycięstwo. W ostatniej kolejce wrocławianie przegrali na własnym stadionie z Polonią Warszawa. Wydaje się, że zespoły grające w ekstraklasie wiedzą już jak grać ze Śląskiem.

Nie od dziś wiadomo, że głównym rozgrywającym Śląska Wrocław jest Sebastian Mila. Były zawodnik reprezentacji Polski dzieli i rządzi w środku pola. To głównie on rozdziela piłki do niesłychanie szybkich skrzydłowych - braci Gancarczyków. Mila w środku pola jest jedynym ustawionym ofensywnie graczem. W poprzedniej rundzie do pomocy miał Sebastiana Dudka. Wtedy gra wrocławskiego Śląska była trudna do rozszyfrowania, gdyż pokrycie dwóch ofensywnie usposobionych zawodników wymagało nie lada wysiłku. Dodatkowo, za dwójką tych graczy najczęściej ustawiany był Antoni Łukasiewicz, który miał za zadanie powstrzymywać ataki drużyn przeciwnych. Gdy Łukasiewicz został przesunięty do formacji defensywy, jego rolę przejął Krzysztof Ulatowski.

Po przerwie zimowej pojawił się jednak problem. Poważnie zachorował Sebastian Dudek i trener Ryszard Tarasiewicz musiał zmienić ustawienie zespołu. Wrocławianie nie grają teraz piątką, tylko czwórką zawodników w pomocy. Przed nimi biega dwóch napastników. Taki schemat jasno daje do myślenia, że głównym rozgrywającym jest właśnie Sebastian Mila. Zauważyli to szkoleniowcy drużyn przeciwnych i tym samym opracowali skuteczną receptę na grę Śląska. O tym, że ona się sprawdza pokazały dwa ostatnie mecze. Co jest więc kluczem do tego, aby z drużyną ze stolicy Dolnego Śląska nie przegrać?

Chodzi o skuteczne wyłączenie z gry blondwłosego pomocnika Śląska. Sam Mila, gdy jest pod presją nawet kilku graczy przeciwnika nie może już tak skutecznie rozdzielać piłki. Tym bardziej, że nie ma obok niego drugiego zawodnika, który mógłby go odciążyć. Co na ten temat sądzi sam główny zainteresowany? - Zgadza się, w każdym meczu jestem dokładnie pilnowany. Muszę sobie jednak z tym radzić. Taki już jest futbol. Cieszę się, że tyle osób musi mnie powstrzymywać. To jest na pewno ciężkie, ale miłe, że się tak koncentrują na mnie. Mam jednak nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będę starał się jeszcze lepiej wychodzić z tych pojedynków - mówi Sebastian Mila.

O tym, jak trzeba grać ze Śląskiem wie już większość trenerów drużyn występujących w ekstraklasie. Wiedzą to także sami piłkarze. - Śląsk na pewno woli grać z kontrataku. Przede wszystkim Sebastian Mila, którzy wrzuca piłki do braci Gancarczyków. Ścigać się z nimi praktycznie nikt nie ma szans. W ataku pozycyjnym wrocławianie radzą już sobie gorzej. My jednak zagraliśmy bardzo dobrze taktycznie, bo Marcin Malinowski z Piotrkiem Gierczakiem wyłączyli Milę i ich boki praktycznie nie istniały - wyjaśniał po meczu Odry Wodzisław ze Śląskiem zawodnik Odry, Adam Stachowiak.

Po raz pierwszy właśnie w spotkaniu z Odrą było widać, jak wyłączenie Mili może podziałać na drużynę Śląska. Zawodnik, gdy nie ma miejsca na dokładne podanie do Marka Gancarczyka lub Janusza Gancarczyka traci wiele ze swojej wartości. Najwięcej traci jednak cały zespół Śląska, gdyż odbiera mu się jego największą broń, którą wrocławianie straszyli całą ligę jeszcze w poprzedniej rundzie. Chodzi o szybkie uruchomienie bardzo groźnych skrajnych pomocników, którzy później wykładają piłkę na tacy napastnikowi.

W ostatnim ligowym pojedynku wrocławianie przegrali na stadionie przy ulicy Oporowskiej z Polonią Warszawa. Gracze ze stolicy, mimo że przez długi okres czasu grali w osłabieniu, gdyż drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Tomasz Jodłowiec, to utrzymali korzystny wynik do końca. Także zawodnicy Czarnych Koszul zgodnie twierdzili, że wiedzieli jak mają grać ze Śląskiem. - Kluczem do zwycięstwa na pewno było nie dopuszczać Sebastiana Mili do zbyt łatwego podejścia pod piłkę, holowania jej, długich podań. Ogólnie mieliśmy skasować tego zawodnika. Śląsk nie może opierać się na jednym zawodniku, na Sebastianie. Każdy trener wie, że tego gracza trzeba praktycznie skasować, żeby Śląsk nie grał. Nie może tak być. Śląsk musi mieć wielu graczy, którzy biorą piłkę i nie boją się grać. Można na nich liczyć. Wtedy będzie całkiem inna gra - wyjaśnia Krzysztof Gajtkowski z Polonii. Wtóruje mu Łukasz Trałka: - Wiemy jaką rolę odgrywa w Śląsku Wrocław Sebastian Mila. Jest to zawodnik, przez którego przechodzi większość podań. To taki motor napędowy tej drużyny. Staraliśmy się odciąć go od piłek, żeby nie miał dużo czasu na podjęcie decyzji, bo wiadomo, że Mila w piłkę grać potrafi. Wiadomo, że umie rzucić dobrą prostopadłą piłkę.

Jak pokazują powyższe przypadki i wypowiedzi zawodników recepta na grę Śląska jest już znana. Pytanie tylko jak wrocławianie zamierzają sobie z tym poradzić. Wydaje się, że rozwiązaniem może być powrót Sebastiana Dudka, który już wznowił treningi. Można śmiało stwierdzić, że byłaby to duża alternatywa dla jedynego obecnie rozgrywającego Śląska. Wtedy beniaminek ekstraklasy mógłby wrócić do takiego systemu gry, jakim straszył w rundzie jesiennej. Najbliższy mecz wrocławianie rozegrają już w środę. Śląsk Wrocław w ćwierćfinale Pucharu Ekstraklasy podejmować będzie Ruch Chorzów. Czy i tym razem Sebastian Mila zostanie wyłączony z gry? To zależy od zawodników Ruchu.

Źródło artykułu: