Jagiellonia - Górnik: "Cesarz" Vassiljev powrócił. Istne dzieło zniszczenia w Białymstoku

PAP / Artur Reszko
PAP / Artur Reszko

W Białymstoku już nie pamięta się o przegranej z Lechią. Postarali się o to piłkarze Jagiellonii, którzy w inauguracyjnym meczu 22. kolejki Lotto Ekstraklasy zdemolowali Górnika Łęczna 5:0. Fantastyczne zawody rozegrał Konstantin Vassiljev.

Górnik długo czekał na wznowienie rozgrywek. W Lublinie przegrano walkę z pogodą i tydzień temu piłkarze tylko przyglądali się jak grają inni. W piątkowy wieczór głód gry miał pomóc w pokonaniu wicelidera. Pierwsze 20 minut było obiecujące, ale ten czas wystarczył, by podopieczni Franciszka Smudy się "najedli". Po stracie gola akcje ofensywne gości były rzadkością. Górnik, który wiosną miał atakować, zaczął się pilnować, by wysoko nie przegrać. I słabo mu to wyszło.

Grą Jagiellonii w pierwszej połowie nie ma się co zachwycać. Choć akurat w 20 minucie inteligentnie rozegrali piłkę. Konstantin Vassiljev zauważył na 15. metrze pozostawionego samemu sobie Dmytro Chomczenowskiego. Ukrainiec miał czas na przyjęcie, po czym otworzył wynik płaskim, mierzonym strzałem przy słupku. Gospodarzom dość szybko udało się podwyższyć wynik. Po centrze w pole karne sędzia podjął zaskakującą decyzję o rzucie karnym. Krzysztof Danielewicz faulował Jacka Góralskiego. Po raz kolejny okazało się, że jedenastki w tym sezonie są dla Vassiljeva formalnością.

"Cesarz powrócił" mówiono na trybunach po pierwszym kwadransie drugiej połowy. Tydzień temu cień piłkarza, przeciwko Górnikowi estoński maestro w najlepszym wydaniu. Vassiljev rządził, dzielił i tam gdzie nakazał tam piłka leciała. 2 gole plus 2 asysty. Kiedy opuszczał boisko w 69. minucie publiczność dziękowała mu na stojąco.

Ofensywne zmiany jakich po przerwie dokonał Smuda nie dość, że nie wniosły nic dobrego, to przyczyniły się do klęski. Jagiellonia łatwo dochodziła do sytuacji i urządziła sobie festiwal strzelecki. Zapomniano o laniu od Lechii (0:3).

Wynik z Białegostoku pokazał, że sparingi sobie, a liga sobie. Górnik, który podczas zimowych przygotowań ani razu nie dał się pokonać i nie tracił goli, został brutalnie sprowadzony na ziemię.

Dominik Polesiński z Białegostoku

Jagiellonia Białystok - Górnik Łęczna 5:0 (2:0)
1:0 - Dmytro Chomczenowski 20'
2:0 - Konstantin Vassiljev (k.) 29'
3:0 - Taras Romanczuk 52'
4:0 - Konstantin Vassiljev 55'
5:0 - Fiodor Cernych 65'

Składy:

Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Ivan Runje, Gutieri Tomelin, Piotr Tomasik, Taras Romanczuk (77' Rafał Grzyb), Jacek Góralski, Dmytro Chomczenowski, Przemysław Frankowski (66' Arvydas Novikovas), Konstantin Vassiljev (69' Przemysław Mystkowski), Fiodor Cernych.

Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak - Paweł Sasin (74' Gabriel Matei), Aleksander Komor, Maciej Szmatiuk, Leandro, Łukasz Tymiński, Grzegorz Bonin, Krzysztof Danielewicz (59' Piotr Grzelczak), Javier Hernandez, Nika Dzalamidze (46' Vojo Ubiparip), Bartosz Śpiączka.

Żółte kartki: Tomelin (Jagiellonia) oraz Danielewicz, Sasin (Górnik).

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Widzów: 5 531.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Broź: Chcieliśmy wygrać

Komentarze (5)
avatar
jerrypl
19.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oj, ciężkiej misji podjął się Franciszek Smuda. Jak się patrzy na tak prymitywnie proste błędy piłkarzy Górnika jak ten Komora przy ostatniej bramce to raczej ciężko wierzyć w utrzymanie. Jeszc Czytaj całość
avatar
Osiedle Czaszki
17.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Franek znowu pokazuje swoją "myśl trenerską"? 
avatar
yes
17.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
"W Białymstoku już nie pamięta się o przegranej z Lechią" - sezon trwa, mogą ostatecznie decydować nawet pojedyncze punkty. Można nie pamiętać - nie chodzi jednak o pamięć.