Cóż za wyczyn rezerwowego! Jemu wychodzić na boisko nie kazano, a i tak kolekcjonuje kartki

PAP / Agnieszka Skórowska
PAP / Agnieszka Skórowska

Mówi się, że w piłce nożnej bramkarz musi mieć w sobie nutkę szaleństwa. Tyle że w kolejnym meczu z rzędu emocje poniosły Vanję Milinkovicia-Savicia, który nie wychodząc na boisko zobaczył w Poznaniu czerwoną kartkę.

Vanja Milinković-Savić u Piotra Nowaka nieoczekiwanie stał się w minionym roku pierwszym wyborem, jeśli chodzi o bramkę. W rundzie jesiennej z jednej strony pokazał wielki potencjał, jednak z drugiej popełniał swoje błędy. Mimo wszystko swoją postawą wygrał transfer do Torino FC. Tym samym dołączy w Serie A do swojego brata Sergeja, który występuje na pomocy w Lazio.

Serb mimo podpisanego transferu we Włoszech i przyjścia do Lechii Gdańsk Dusana Kuciaka nadal pokazuje na każdym kroku, że nie przechodzi obojętnie obok meczów swojego polskiego zespołu. W 2017 roku ani razu nie wyszedł na boisko, jednak trzy razy oglądał kartki za reakcje z ławki rezerwowych!

Najpierw podczas spotkania z Cracovią Serba ukarał sędzia po bramce 3:2, ale popis braku utrzymywania emocji na wodzy, bramkarz pokazał w Poznaniu. Najpierw rzucił się na Nenada Bjelicę, który już przed drugą połową został odesłany na trybuny. Prawdziwy popis pokazał jednak po drugiej czerwonej kartce.

Lechia w Poznaniu do 70. minuty remisowała 0:0. Kolejnych dziesięć minut było jednak niezwykle trudne dla gdańskiej drużyny. Po golu Radosława Majewskiego, dwie żółte kartki, a w konsekwencji czerwoną zobaczył Grzegorz Kuświk, chwilę później z boiska wyleciał Sławomir Peszko , a po kolejnym wybuchu emocji Milinkovicia-Savicia z ławki rezerwowych, Serb również został odesłany na trybuny.

ZOBACZ WIDEO Sampdoria Genua pokonała Pescara Calcio - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Rzadko kiedy zdarza się, by jeden piłkarz w ciągu dwóch kolejnych spotkań zobaczył dwie żółte kartki i jedną czerwoną. Jeszcze rzadziej spotyka to bramkarzy, szczególnie takich, którzy na murawę wychodzą jedynie podczas przedmeczowej rozgrzewki! Vanja Milinković-Savić ma z pewnością papiery na to, by być wielkim bramkarzem. Jeśli za tym nie podąży jednak głowa, będzie można mówić o kolejnym zmarnowanym talencie.

Teraz Vanja Milinković-Savić będzie mógł przemyśleć swoje zachowanie. Kolejne spotkania zapewne zobaczy z wysokości trybun i nie będzie miał jak wybiegać na murawę po decyzjach sędziowskich, które nie przypadną mu do gustu. Na ławce rezerwowych zasiądzie najpewniej trzeci bramkarz Lechii, Mateusz Bąk. A sama Lechia? Chcąc rzeczywiście liczyć się w walce o mistrzostwo Polski, należy mimo wszystko powstrzymywać emocje, niezależnie od tego jak irytujące w mniemaniu piłkarzy mogą być decyzje sędziowskie podczas danego spotkania.

Komentarze (2)
avatar
Tomasz Borkowski
6.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Teraz kuciak kontuzja i lechia staje się chłopcem do bicia 
avatar
Bitor
6.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
i z tym trenejro na pewno nie bedzie...najsłabsze ogniwo to LECHII to NOWAK!!!