Jan Tomaszewski: Lewandowski nie powinien odrzucać oferty polskiego rządu, chodzi o pomoc krajowi!

PAP/EPA / DANIEL KOPATSCH / Robert Lewandowski
PAP/EPA / DANIEL KOPATSCH / Robert Lewandowski

Robert jest własnością narodu i nie może się na to obrażać. Nawet jeśli uczestnictwo w Targach Hanowerskich kolidowałoby z jego treningami, na jego miejscu wykroiłbym godzinkę i w Hanowerze się pojawił - mówi nam Jan Tomaszewski.

W poniedziałek WP SportoweFakty poinformowały, że z przedstawicielami Roberta Lewandowskiego kontaktowali się pracownicy Ministerstwa Rozwoju, na czele którego stoi wicepremier Mateusz Morawiecki. Zawodnikowi Bayernu Monachium proponowano zostanie twarzą polskiej delegacji na Targi Hanowerskie (Hannover Messe), czyli Międzynarodowe Targi Innowacyjnych Technologii Przemysłowych. To największa tego typu impreza na świecie. Lewandowski odmówił, a jako powód takiej decyzji wskazał obowiązki w klubie - mecze co trzy dni i treningi.

[tag=4114]

Jan Tomaszewski[/tag], były reprezentant Polski uważa, że Lewandowski nawet mimo natłoku obowiązków powinien przyjąć tę ofertę. - Nawet jeśli uczestnictwo w Targach Hanowerskich kolidowałoby z jego treningami, na jego miejscu wykroiłbym godzinkę i w Hanowerze się pojawił. A właściwie w tym konkretnym przypadku zapewne nie chodzi nawet o to, żeby Robert musiał się w Hanowerze pojawić osobiście. Być może chodziło tylko o plakat, możliwość wykorzystania wizerunku. Ale nawet gdyby miał się tam pojawić, na pewno nic by mu się nie stało - uważa gwiazda reprezentacji Kazimierza Górskiego, która w 1974 roku została trzecią drużyną świata.

- Chodzi o wizerunek Polski, a czy się to Robertowi podoba czy nie, on i tak jest wizytówką naszego kraju. Jeśli jest taka potrzeba, żeby rozpromować wydarzenie, ja bym się zgodził. W takich sytuacjach, gdy trzeba krajowi pomóc, powinien pomóc - dodaje legendarny, polski bramkarz. Tomaszewski przyznaje, że w przeszłości, jeszcze w czasach, gdy sam był piłkarzem, wielokrotnie otrzymywał od ówczesnych władz podobne propozycje.

- To były inne czasy, byliśmy za Żelazną Kurtyną, ale i tak gdy moi koledzy w czerwcu czy lipcu odpoczywali na urlopach, to ja z reprezentacją leciałem do Stanów Zjednoczonych. Oczywiście nie po to, żeby wygrywać mecze z "kelnerami", a po to, by jednoczyć Polonię mieszkającą za oceanem - wspomina Tomaszewski i dodaje: - Wtedy po meczach pokazowych, jak ja to mówię "w stodołach", pojawiało się po dwa tysiące ludzi na spotkaniach z nami. Czy to było w Nowym Jorku, czy Los Angeles, byliśmy dla tych ludzi łącznikiem z krajem. Pan Kazimierz oraz my byliśmy ambasadorami Ojczyzny. I nie było ważne, że byliśmy "komunistami" - oczywiście mam tu na myśli sposób traktowania. Sport jest ponad podziałami i jeśli trzeba reprezentować swój kraj, to nie widzę tutaj żadnych przeciwwskazań. Byłem zapraszany na różnego rodzaju wystawy, targi i się tam pojawiałem.

ZOBACZ WIDEO Sevilla straciła punkty. Zobacz skrót meczu z Deportivo Alaves [ZDJĘCIA ELEVEN]

Według popularnego "Tomka" podobne zachowania nie są niczym nowym. - Na przykład Muhammad Ali był kiedyś wysłannikiem prezydenta Stanów Zjednoczonych do Chin. Jestem przekonany, że jeśli byłaby potrzeba, żeby na przykład Leo Messi w jakiś poważnych sprawach reprezentował Argentynę, zrobiłby to i czułby się dumny. Tacy ludzie jednoczą. Podobnie jest z Robertem - uważa Tomaszewski.

WP SportoweFakty zwróciły się z prośbą do Ministerstwa Rozwoju o komentarz w tej sprawie i uzyskaliśmy odpowiedź.

Źródło artykułu: