Robert Lewandowski zemścił się na Koscielnym za mecz w Monachium. Polak celowo zrobił sędziego w konia?

Reuters / Na zdjęciu: Laurent Koscielny (z prawej)
Reuters / Na zdjęciu: Laurent Koscielny (z prawej)

Mecz zabił sędzia, rzutu karnego, z którego Lewandowski zdobył gola, w ogóle nie powinno być - grzmiał menedżer Arsenalu, Arsene Wenger po porażce 1:5 z Bayernem. Zachodnie media doszukują się w zachowaniu Polaka premedytacji.

Kilka faktów: w 53. minucie wtorkowego meczu Arsenal Londyn - Bayern Monachium Robert Lewandowski znalazł się w doskonałej sytuacji do zdobycia gola. Wyprzedził Laurenta Koscielnego i chwilę przed oddaniem strzału runął na ziemię. Grecki sędzia Anastasios Sidiropoulos nie miał wątpliwości, od razu wskazał na "wapno".

Ciekawie zaczęło się jednak robić chwilę później. Arbiter najpierw pokazał Koscielnemu żółtą kartkę, ale po konsultacji z dodatkowym sędzią asystentem (potocznie nazywanym sędzią bramkowym), postanowił zmienić swoją decyzję i obrońcę Arsenalu wykluczył z gry. Jak w myśl przepisów rozumieć decyzję Greka?

Według najnowszych przepisów, zawodnik popełniający we własnym polu karnym przewinienie pozbawiające drużynę przeciwną realnej szansy do zdobycia gola, a do przewinienia dochodzi w walce o piłkę, sędzia musi podyktować jedenastkę, a zawodnikowi faulującemu dać żółtą kartkę. I pierwotnie tak zakwalifikował przewinienie Koscielnego sędzia. Tyle tylko, że od tej zasady są wyjątki, Sidiropoulos po konsultacji z sędzią bramkowym zdecydował się na zastosowanie jednego z nich. Jeśli przewinienie polegało na trzymaniu, ciągnięciu czy popychaniu, sędzia musi wskazać na punkt karny, a faulującego zawodnika wykluczyć (czyli dać czerwoną kartkę).

Tyle teorii, a jak to wszystko wyglądało w praktyce? "Na żywo" rzeczywiście można odnieść wrażenie, że Lewandowski został odepchnięty przez francuskiego obrońcę. Tyle tylko, że telewizyjne powtórki budzą poważne wątpliwości, czy aby na pewno "Lewy" był faulowany. Po pierwsze, Polak "zostawia nogi", mimo że nic nie stoi na przeszkodzie, aby kontynuował bieg. A po drugie - i chyba najważniejsze - to nie Koscielny odpycha Polaka, a Lewy odpycha się od Koscielnego. W pierwszym tempie wszystko wygląda bardzo naturalnie, gdy jednak analizuje się akcję w powtórkach, można mieć spore wątpliwości, czy sędzia podjął słuszną decyzję.

Niemieckie media idą dalej i zauważają, że takie zachowanie Roberta Lewandowskiego wcale nie musiało być przypadkiem. Niemiecki oddział Eurosportu sugeruje, że Polak celowo w stuprocentowej sytuacji zaimitował przewinienie Koscielnego, żeby wykluczyć go z dalszej części meczu. Miałby to być rewanż na Francuzie za to, co Koscielny zrobił w pierwszym spotkaniu - ubiegł próbującego wybijać piłkę ze swojego pola karnego napastnika, za co sędzia podyktował dla Arsenalu rzut karny. To była kontrowersyjna decyzja, część środowiska dopatrywała się bowiem zagrania niebezpiecznego piłkarza Arsenalu, "Lewy" mógł się więc czuć oszukany.

I teraz najciekawsze: wszystkie powyższe rozważania i tak nie mają większego znaczenia, bo do wspomnianego przewinienia w rewanżowym meczu w ogóle nie powinno dojść. Robert Lewandowski znajdował się bowiem... na spalonym, czego nie dostrzegł sędzia asystent.

ZOBACZ WIDEO Remis Bordeaux z Olympique Lyon. Polacy nie grali. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (21)
avatar
Piotr Uciechowski
9.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Spalony i to Lewandowski odepchnął Francuza ( tamten nie zrobił żadnego ruchu ręką ) przez co sam się wywrócił. 
avatar
Fryzjer1971
8.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Karny ewidentny,ale wcześniej Lewy spalony. 
avatar
steffen
8.03.2017
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Po przeanalizowaniu 150 powtórek z 30 kamer można w każdej sytuacji nabrać wątpliwości. Tyle że póki co sędzia takich możliwości nie ma, więc krytykowanie orzeczeń sędziów na podstawie szczegół Czytaj całość
danziger58
8.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Lewandowski za mocno sie odepchnal i wedlg.prawa fizyki zaliczyl glebe. 
avatar
Paweł Bartosik
8.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
brawo Robert,