Dariusz Tuzimek: Odpieprzcie się od Krychowiaka (felieton)

Nie rozumiem tej polskiej, bezinteresownej zawiści, która każe mieć dziką satysfakcję z tego, że Krychowiak sobie w Paryżu nie poradził - pisze felietonista WP SportoweFakty.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Grzegorz Krychowiak Newspix / ICON SPORT/NEWSPIX.PL / Grzegorz Krychowiak

Na szczęście piłkarzowi kibicują też normalni ludzie, którym zawiść nie wypaliła mózgów.

Grzegorz Krychowiak od kilku miesięcy jest na zakręcie kariery. Paris Saint-Germain - szczerze mówiąc - okazało się projektem ponad Grześka możliwości. Nasz pomocnik nie gra, a jeśli już to mało i do tego przeciętnie. Niestety, ta smutna prawda staje się paliwem dla tych, którzy rozjeżdżają Krychowiaka z - o zgrozo - prawdziwą satysfakcją. Piłkarz, który do niedawna ciągnął reprezentację Polski do spółki z Robertem Lewandowskim, stał się obiektem drwin, bolesnej szydery, chamskich komentarzy i durnych memów. Strasznie to małe i niesprawiedliwe.

Może nikt z otoczenia Krychowiaka nie doradził mu, żeby nie przechodził do PSG, bo taki ruch może przyhamować, a może nawet złamać jego karierę. Nie wiem, czy miał z kim odbić myśli, zobaczyć nie tylko możliwe korzyści takiego transferu, ale także zagrożenia. Dzisiaj eksperci (a nawet laicy) mówią: po co tam głupi szedł? Przecież powinien przytomnie ocenić, że w PSG - klubie bez ograniczeń finansowych - konkurencja jest zbyt silna, a wymagania są na światowym poziomie. I że im nie sprosta. Mądry Polak po szkodzie. Przecież jakby wiedział, że się przewróci, to by się położył.

W ogóle Krychowiakowi nie dziwię, że chciał tego Paryża spróbować. Nikt by sobie na jego miejscu nie odmówił.

Przypomnijmy sobie, jak wiele przemawiało za transferem do stolicy Francji. Po pierwsze Krychowiak szedł do PSG jako człowiek sukcesu. Piłkarz, który przez ostatnie lata grał na bardzo stabilnym i wysokim poziomie. Z reprezentacją Polski - której nawet bywał kapitanem - awansował na Euro 2016, a i na samym turnieju pokazał się ze świetnej strony. W piłce klubowej też szło mu znakomicie. Z Sevillą, zespołem przecież nie światowego topu, dwa razy wygrał Ligę Europy, a i w lidze hiszpańskiej miał świetne mecze przeciwko największym - Barcelonie i Realowi Madryt. Czy w takim momencie kariery mógł z góry powiedzieć, że nie pójdzie do PSG, bo… nie da sobie rady? Przecież gdyby tak zrobił, polska prasa - ta sama, która dzisiaj tak mocno uwypukla kłopoty "Krychy" w PSG - powiedziałaby, że jest facetem bez ambicji.

ZOBACZ WIDEO Kolejna wpadka Sevilli. Zobacz skrót meczu z CD Leganes [ZDJĘCIA ELEVEN]

A przecież nasz pomocnik szedł do drużyny, gdzie trenerem został Unai Emery, który prowadził "Krychę" w Sevilli. Miał więc prawo nasz reprezentant przypuszczać, że szkoleniowiec dobrze znający jego możliwości wie, co robi, skoro takiego piłkarza do Paryża ściąga. Tymczasem Emery, który obiecywał Krychowiakowi piękną podróż na piłkarski Olimp, zostawił Grześka… na peronie. Gdy trener PSG sam zaczął się topić - bo jego drużyna często gra poniżej oczekiwań kibiców i właścicieli - nie mógł się przejmować problemami Krychowiaka. Miał własne. Tym bardziej że francuska prasa "jechała" z Polakiem na maksa, wskazując, że ma zbyt małe umiejętności (szczególnie ofensywne) jak na taki klub. Emery lubi Grześka, ale przecież nie jest samobójcą.

Przy ocenie przenosin Krychowiaka do Paryża nie można lekceważyć także aspektu pozasportowego. Czy można się dziwić, że Grzesiek, dla którego Francja jest drugą ojczyzną, w której dojrzał i się wychował, której język opanował znakomicie, który ma francuską narzeczoną - chciał trafić do najlepszego klubu w tym kraju? Przecież tam ma znajomych, przyjaciół, rozumie każdy dowcip. Także w Paryżu, stolicy mody, jego narzeczona Celia - która bardzo chce zostać modelką - miała mieć największe możliwości do zrobienia kariery. Jemu - wcale się nie dziwię - też ten Paryż imponował. Co za historia: chłopak z Mrzeżyna dociera na szczyty socjety w Paryżu, bo przecież być piłkarzem Paris Saint-Germain to brzmi dumnie.

Wśród tych wszystkich argumentów, które przemawiały za transferem do PSG, jest jeszcze jeden, oczywisty. Kasa. Tak silny argument, że tych poprzednich mogłoby nie być. Skoro świetni piłkarze potrafili jechać grać w piłkę do takiego Doniecka (albo teraz do Chin), to dziwicie się, że Krychowiakowi oczy śmiały się do brania dobrej kasy w takim miejscu jak Paryż?! Kto z was by odmówił?

Dlatego nie rozumiem tej polskiej, bezinteresownej zawiści, która każe mieć dziką satysfakcję z tego, że Krychowiak sobie w Paryżu nie poradził. Wystarczy przejrzeć memy i komentarze po tym, jak PSG odpadło z Ligi Mistrzów w Paryżu. Krychowiak w tym - fatalnym dla paryżan - meczu zagrał trzy minuty i nie dotknął piłki. Niczego nie schrzanił. Nie zawalił przy szóstej bramce dla Barcelony. A ile było w polskim necie szydery z "Krychy". Jakież to niezdrowe. Jakie małostkowe, jakie - niestety - polskie.

Nie pojmuję też zdziwień internautów i komentatorów faktem, że Adam Nawałka powołał Krychowiaka na mecz kadry z Czarnogórą. A co? Miał nie powołać? Miał mu nie podać pomocnej dłoni, gdy właśnie teraz - najbardziej w całej karierze - Krychowiak jej potrzebuje? Miał zapomnieć, co "Krycha" zrobił dla reprezentacji i ile dla niej nadal znaczy?

Poza tym Nawałka wie, że w Czarnogórze na Polaków czeka piekło. Tam będzie się liczył nie tylko futbol, ale także charakter, zawziętość, upór i twarda walka. Bardzo sobie cenię Piotra Zielińskiego i Karola Linettego, ale na wojnę rusza się z mężczyznami. Takimi jak Krychowiak. A my do Czarnogóry jedziemy na piłkarską wojnę. Są jeszcze Tomasz Jodłowiec i Krzysztof Mączyński, ale są zawodnikami - przy całym szacunku - z innej półki.

Dla mnie istotne jest, że mogę ufać Krychowiakowi pod względem sportowym. Wiem, że w Podgoricy - o ile wyjdzie na boisko - da z siebie wszystko. A jeśli zawiedzie, to nie dlatego, że uchlał się w hotelowym pokoju na zgrupowaniu "Jasiem Wędrowniczkiem", tylko dlatego, że brak mu rytmu meczowego. Mam szacunek do Krychowiaka, który - nie mogąc się przebić do pierwszego składu PSG - schował dumę do kieszeni i poprosił o wystawienie go w rezerwach. Wiedział, że tylko tak może złapać pociąg z reprezentacją, który właśnie mu odjeżdża.

Krychowiak na pewno przeżywa rozczarowanie tym, co spotkało go w Paryżu, ale znosi je z klasą. Nie załamuje się, nie narzeka na trenera, nie szuka spisków. Działa na zasadzie: co nas nie zabije, to nas wzmocni. I słusznie. Chce mu pomóc Nawałka, kibicują mu normalni ludzie, którym zawiść nie wypaliła mózgów. A dla pozostałych mam radę: odpieprzcie się od Krychowiaka!

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Grzegorz Krychowiak powinien odejść z PSG?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×