Bielik jest wypożyczony do końca sezonu z Arsenalu do klubu z Championship, Birmingham City. Do tej pory obrońca rozegrał w pierwszej drużynie "Kanonierów" dwa spotkania - oba w Pucharze Ligi Angielskiej. Bielik występował głównie w drużynach młodzieżowych. W zespole do lat 23 był kapitanem. Piłkarzem Arsenalu jest od 2015 roku. Wówczas odszedł z Legii do Anglii za prawie 2 miliony euro. Jego kontrakt z klubem z Londynu obowiązuje do końca czerwca 2021 roku.
WP SportoweFakty: Za panem trzy mecze w seniorach Birmingham City. Nie wyglądał pan na przestraszonego.
Krystian Bielik: Debiut z Preston był dobry, kilka mniejszych błędów się zdarzyło, w ustawieniu, w pierwszej połowie. Ale po przerwie grałem już na dobrym poziomie, wszyscy mnie chwalili. Z Wolverhampton to była z kolei męska kopanina. Wybijanka, typowe Championship, bronienie się. Z Cardiff też było dobrze. Trener Gianfranco Zola mówił o mnie wiele dobrego, jest zadowolony. Wszyscy odebrali mnie bardzo pozytywnie. Tutaj jest taka mentalność, że jeżeli wykonasz jakieś ćwiczenie dobrze podczas treningu, to ludzie cię doceniają.
Dlaczego Birmingham City?
- Po transferze trener Gianfranco Zola powiedział, że oglądał mnie w meczach Arsenalu, że wierzy, iż mogę pomóc drużynie. Ja wiedziałem, po co tu przyjeżdżam: zdobyć doświadczenie i pomóc drużynie w walce o utrzymanie.
Zola chwalił pana po każdym meczu.
- Z trenerem rozmawiamy po treningach, podczas obiadu. Mówi, że wyglądałem ostatnio fantastycznie na boisku. Wie, że chwalenie młodego gracza działa na niego pozytywnie. Mnie nikt nie musi komplementować, mniej więcej wiem, kiedy dobrze wypadnę. Ale na pewno człowiek się lepiej czuje, gdy usłyszy pochlebne opinie. Z kolei inny trener, który pracuje tylko z obrońcami, wytyka mi małe błędy, zwraca uwagę na szczegóły, żebym jak najmniej się mylił. I jemu też jestem wdzięczny.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy
Szybko się pan zaaklimatyzował w nowym zespole?
- Może na początku byłem trochę nieśmiały, wycofany. Nie znałem żadnego zawodnika oprócz Tomka Kuszczaka. Musiałem nauczyć się szybko imion kolegów. Mniej więcej po tygodniu złapałem kontakt z chłopakami. Otworzyli się przede mną, ja przed nimi. Pomoc Tomka była dla mnie bardzo ważna. Chciał, żebym szybko poczuł się jak u siebie. Zapoznawał mnie z chłopakami, spędzał ze mną czas na siłowni, obiedzie, na boisku. Jak mieliśmy przerwę w ćwiczeniach i piliśmy wodę to podchodził i pytał się, czy wszystko jest w porządku. Jestem mu bardzo wdzięczny. Nadal mam z nim świetny kontakt, spędzamy czas po zajęciach. Wyskoczymy do kina, restauracji, była też propozycja, by całą drużyną pojechać na wyścigi konne. Na boisku krzyczy do mnie głównie po angielsku. Ja na przykład mówię do niego w naszym języku.
Nie miał pan obaw, że sobie nie poradzi w Championship?
- Nie obawiałem się transferu, a tego, że nikt się po mnie zimą nie zgłosi. Chciałem pójść na wypożyczenie. Rozmawiałem z trenerami z zespołu do lat 23, także z Arsenem Wengerem. Wenger powiedział mi, że jestem gotowy, by pójść na wypożyczenie do innego klubu. Zgłaszał się Charlton Athletic z League One, ale bez konkretów. Birmingham City odezwało się na kilka godzin przed zamknięciem okna transferowego. Dowiedziałem się, że chcą mnie następnego dnia na treningu.
I jak się panu podoba ten fizyczny, często toporny styl gry?
- To całkiem inna piłka niż w młodzieżowej drużynie Arsenalu. Bramkarz bierze piłkę i wybija, a ofensywni zawodnicy mają coś wykombinować pod polem karnym rywala. Tak wygląda na przykład nasza gra. Nie przywykłem do takiego stylu, ale się go uczę, to cenna lekcja. Obrońcy podchodzą do przodu, a Tomek Kuszczak gra długą. Newcastle, Brighton, czyli liderzy tabeli, próbują rozgrywać. Uważam, że mamy w kadrze zawodników, którzy potrafią wymieniać podania, zaczynać akcję od tyłu, a nie tylko kopać. Trener Zola oficjalnie nie narzuca takiego stylu gry. Mówi, że zależy to od sytuacji na boisku. Możemy grać od tyłu, ale jak nie jesteśmy pewni, rywal stosuje pressing, to mamy rozgrywać prosto. Trochę brakuje mi kontaktów z piłką. Śmieje się, że lekka nuda. Biegasz, skaczesz i walczysz. W Arsenalu, w drużynie do lat 23, często miałem piłkę przy nodze. Chociaż w lidze młodzieżowej nie brakowało walki, również występują tam silni zawodnicy. Nie przejmuje się tym. Przyjechałem do Birmingham City po to, by zdobyć doświadczenie i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
A w Arsenalu są z pana zadowoleni?
- Na każdy mecz Birmingham City przyjeżdżają przedstawicie klubu, na przykład Steve Rowley, szef wszystkich skautów. Dzwonił do mnie w poniedziałek jeden z pracowników klubu żeby pogratulować występu. Przekazał żebym trzymał tak dalej. Mam nadzieję, że w następnym spotkaniu z liderem, Newcastle, zagram, że zasłużyłem na kredyt zaufania.
Wróci pan do Londynu po sezonie?
- Moja przyszłość zależy od trenera Wengera. Z bossem odbyłem rozmowę przed wypożyczeniem. Powiedział mi, że jestem gotowy na grę w pierwszej drużynie Arsenalu. Tylko brakuje mi jednego: doświadczenia.
Ceni pana?
- Wenger powiedział, że umiejętnościami technicznymi i piłkarskimi jestem najlepszym obrońcą, jakiego ma. Stwierdził, że odkąd przyszedłem do Arsenalu, to 90 procent meczów w których grałem, były na wysokim poziomie. Pozostałe 10 procent to spotkania, w których popełniałem błędy, podawałem do przeciwnika w prostych sytuacjach. Mam tego świadomość. Wychodziła kwestia braku ogrania na nowej pozycji, a tego nie nadrobi się w zespole u-23, tylko w spotkaniach o punkty, hartując się. Myślę, że każdy chłopak chciałby usłyszeć takie słowa od Wengera. Ci, którzy myśleli, że zacznę grać w Arsenalu od razu po transferze, nie wiedzą chyba o co chodzi w piłce nożnej. Czasami myślisz sobie, że się starasz, a cię nie doceniają. I młodemu chłopakowi robi się mętlik w głowie. Najważniejsze, to pozostać cierpliwym.
Odżył pan po transferze.
- To świetny krok. Liga do lat 23 nie jest postrzegana jako ważna. Wygrasz to wygrasz, przegrasz to przegrasz. Nikt tego tak naprawdę nie ogląda. A w Championship mam na trybunach 30 tysięcy ludzi. Do tego transmisję w telewizji. I wtedy pokazuje, że Krystian nie zginął, a krok po kroku dąży do celu. Arsenal to jest top. Nie jest łatwo wejść 19-latkowi do pierwszej drużyny. Ja sobie daję czas. Ciężko pracuję, radzę sobie bardzo dobrze w Championship. Nie jest powiedziane, że wrócę i po wakacjach wskoczę do składu Arsenalu. Może znowu pójdę na wypożyczenie, albo wrócę do Birmingham City lub trafię do jakiegoś zespołu z Premier League? Zobaczymy. Zależy to od trenera Wengera.
Jak wyglądała pana sytuacja w Arsenalu przed transferem do Birmingham City?
- Często trenowałem z pierwszym Arsenalem. Po wakacjach przez cały okres przygotowawczy ćwiczyłem z pierwszą drużyną. Do tego byłem z zespołem na tournee w Stanach Zjednoczonych, a po nim dalej ćwiczyłem z seniorami. Później z Valencii przyszedł Shkodran Mustafi. Oprócz niego był też Laurent Kościelny, Gabriel i Rob Holding. Czyli czterech środkowych obrońców. Tylu wystarczy do gierki na treningu i wtedy brakuje miejsca dla młodszego zawodnika. Uczestniczyłem w zajęciach dwa lub trzy dni z rzędu, później dwa dni w młodzieżowej drużynie, na zasadzie rotacji. Czasem z różnych przyczyn: Kościelny poprosił o dzień wolny, to wskakiwałem na jego miejsce.
Od kogo się pan najwięcej uczy?
- Kościelny to bestia na boisku. Świetny z piłką i bez, silny, waleczny, wpiernicza się wszędzie. Per Mertesacker przez 90 minut podpowiada na boisku, czujesz się dzięki niemu bezpieczniej, pewniej. To typowy kapitan. Duża dało mi tournee w USA. Spędziliśmy ze sobą trochę dni. To czas, żeby się lepiej poznać. W szatni pierwszej drużyny nie jestem, więc nie czuje się jej pełnoprawnym zawodnikiem, ale wiem, że piłkarze uważają, że jestem dobrym zawodnikiem. Nie ma grup, podziałów, lepszych i gorszych. Jest szacunek. Dobry kontakt poza boiskiem miałem z Tomasem Rosickim, który odszedł do Sparty Praga. Początkowo mocno trzymałem się też z Jackiem Wilsherem. Mertesacker to też dobry kumpel. W sumie z każdym można normalnie pogadać.
Na drugiej stronie przeczytasz, co czeka Krystiana Bielika w Arsenalu i co piłkarz sądzi o swojej przyszłości w młodzieżowej reprezentacji Polski. Bielik zaprzecza, że nie chce grać dla kadry i liczy po cichu, że dostrzeże go selekcjoner Adam Nawałka.
[nextpage]
Z Wengerem często pan rozmawia?
- On dyskutuje głównie z gwiazdami, zawodnikami pierwszej drużyny. To bardziej szybka gadka na boisku, o wczorajszym meczu, treningu, o tym czy jest ze mnie zadowolony, ale na takie tematy boss rozmawia z każdym zawodnikiem. Na dłuższe formy to jeszcze nie ten etap.
Angielskie media spekulują, że po tym sezonie może go już nie być w klubie.
- Nie obawiam się o przyszłość Wengera. Prawdopodobnie nic się nie wydarzy. Nikt nie odważy się go ruszyć. Jeżeli trener miałby odejść, to sam musiałby zrezygnować. To świetny fachowiec. Przeglądam czasem przeróbki zdjęć z "nowymi" menedżerami Arsenalu. Głupoty się pisze. Wenger ma ogromny kredyt zaufania od zawodników i kibiców.
Pan chce wrócić na Emirates?
- Ja się nigdzie nie wybieram. Mój cel to gra w Arsenalu. Klubowi na pewno na mnie zależy, w przeciwnym razie nie podpisalibyśmy kontraktu na 5 lat. Chcę znowu pojechać z zespołem na letnie tournee. Cieszę się, że zmieniłem pozycję, że jestem obrońcą. Trener Wenger powiedział, że mogę być w przyszłości dobrym pomocnikiem, albo świetnym środkowym obrońcą. I zacząłem ciężko pracować, by sprawdzić się w nowej roli. To była dobra, wspólna decyzja.
A dla kadry młodzieżowej zamierza pan jeszcze grać?
- Nie rozumiem ludzi, którzy piszą, że Bielik zrezygnował z kadry narodowej. Nie przeszłoby mi to przez usta. Zawsze jestem do dyspozycji trenera. Czy to będzie zespół u-19 czy dorosła reprezentacja. Chodzą mi czasem myśli po głowie, że jeżeli dobrze wypadam w Birmingham City, to czemu mam sobie nie dać rady w seniorskiej drużynie narodowej? Walczę o to, by dostać powołanie do zespołu Adama Nawałki. Ale ostatnio ludzie nie mówią o mnie dobrze w Polsce. Może lepiej przemilczeć ten temat?
Padło dużo mocnych słów na pana temat, że "zrezygnował pan z gry w młodzieżówce". Lepiej to wyjaśnić. Warto.
- Trener Rafał Janas powołał mnie na zgrupowanie kadry do lat 18. Każdy wie, że liczyłem na powołanie do zespołu u-19, bo chciałem wystąpić w eliminacjach mistrzostw Europy. A tak miałem w perspektywie wyjazd na turniej na Łotwę, trzy mecze w ciągu czterech dni i grę o pietruszkę. To byłaby strata zdrowia w rywalizacji o nic. Ja to dokładnie przemyślałem. Postanowiłem zostać w Londynie, by móc potrenować z pierwszą drużyną Arsenalu. Czułem, że jestem blisko seniorskiej kadry "Kanonierów". Myślę, że każdy na moim miejscu postąpiłby podobnie. Gdzieś te jednostki treningowe trzeba łapać. Zostałem, walczyłem, żeby zebrać doświadczenie i się pokazać. To było dla mnie ważniejsze i cenniejsze. Trenerowi Janasowi wszystko opowiedziałem, dokładnie w taki sposób jak panu. To była kulturalna wymiana zdań. Podziękowałem za powołanie. Janas zapytał, czy zdaję sobie sprawę, że jeżeli nie pojadę na Łotwę, to mnie już nigdy w życiu nie powoła. Decyzję podtrzymałem.
Nie żałuje pan?
- To była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć, przede wszystkim dla mojego rozwoju. Sądziłem, że zostanie to między mną, a trenerem Janasem. Tak się jednak nie stało. Następnego dnia wszyscy w Polsce jechali ze mną jak chcieli, po bandzie, od najgorszych. 18-letni chłopak takie rzeczy czyta. Nie wiem czym ludzie się kierują, krytykując mnie nie znając wszystkich faktów.
Trener Janas powiedział, że przestał się pan rozwijać po transferze z Legii do Arsenalu.
- Gdybym się nie rozwijał, to nie byłbym tu, gdzie jestem. Może trener widział jakiś gorszy mecz w moim wykonaniu. Nie jest przecież tak, że jestem najlepszy na świecie, popełniam błędy.
Rozmawialiście po tej sytuacji?
- Nie rozmawialiśmy, nie mieliśmy okazji.
W czerwcu mistrzostwa Europy do lat 21 w Polsce. Liczy pan na powołanie?
- Bardzo bym chciał. Z trenerem Marcinem Dorną nigdy nie miałem styczności. Raz wręczał mi statuetkę, na jakimś turnieju halowym. Zbudował dobrą drużynę. Jeżeli szkoleniowiec mnie powoła, to będę się bardzo cieszył.
Rozmawiał Mateusz Skwierawski