Obudził się, odżył, wrócił do gry, otrząsnął ze strzeleckiej niemocy - Pierre-Emerick Aubameyang na początku rundy wiosennej drałował ociężały pod górę, niewiele mu wychodziło. Minęło jednak kilka tygodni i piłkarz z Gabonu wrócił do formy, którą zachwycał przez całą rundę jesienną. W piątek zdobył kolejną bramkę, ma ich na koncie w Bundeslidze już 23, dwie więcej niż "Lewy". Co się musiało stać, aby główny rywal Roberta Lewandowskiego w walce o tytuł króla strzelców Bundesligi znów zaczął strzelać na potęgę?
- Byłem zmęczony, to był dla mnie trudny czas, bo przez to, że musiałem lecieć na Puchar Narodów Afryki, nie mogłem normalnie przepracować okresu przygotowawczego - mówił jeszcze niedawno napastnik Borussii Dortmund. Zawodził w ważnych momentach, ale Thomas Tuchel wciąż mu ufał, dawał kolejne szanse. Piłkarz złapał oddech i znów strzela jak z karabinu.
Wystarczy przytoczyć odpowiednie liczby: pięć ostatnich meczów, w których reprezentant Gabonu zdobył aż dziewięć bramek - po dwie z Freiburgiem i Bayerem, trzy z Benfiką oraz po jednej z Herthą i w piątek z Ingolstadt. Piłkarz Borussii jest aktualnie nie tylko liderem klasyfikacji strzelców w Bundeslidze, ale plasuje się w samym czubie klasyfikacji najlepszych, ligowych strzelców w całej Europie (biorąc pod uwagę pięć najsilniejszych, europejskich lig). Aubamayeng z 23 trafieniami na koncie ustępuje jedynie Edinsonowi Cavaniemu, który dla Paris Saint-Germain zdobył już 27 bramek. "Auba" ma na swoim koncie tyle samo trafień, co Leo Messi i jedno więcej niż Andrea Belotti.
Do zakończenia rywalizacji w niemieckiej elicie zostało dziewięć kolejek. W ciemno założyć można, że polsko - gaboński duet przekroczy magiczną barierę 30 goli. Kto okaże się jednak lepszy na finiszu ligi?
ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos znowu uratował Real! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]