Jakub Wawrzyniak spędził tylko jedną rundę w Panathinaikosie. W jego organizmie wykryto niedozwolony środek. Przed transferem do Grecji piłkarz kupił w centrum handlowym odżywkę, bo chciał wyglądać lepiej, spalić tłuszcz. Panathinaikos rozwiązał z nim umowę, obrońca był zawieszony dyscyplinarnie na ponad pół roku. Odbudował się w Legii i po czterech latach wyjechał na Wschód. W Amkarze Perm regularnie grał tylko kilka miesięcy. W Gdańsku złapał wiatr w żagle: pojechał z reprezentacją na trzeci duży turniej w karierze i najpewniej nad morzem skończy z poważnym futbolem.
Trójmiasto to przede wszystkim przystań dla byłych legionistów. Obecni w kadrze Lechii piłkarze wywalczyli dla klubu ze stolicy łącznie dwadzieścia trofeów. Każdy po licznych sukcesach na krajowym podwórku wypłynął na szerokie wody. Okazało się, że z pływaniem średnio, koła ratunkowego nie widać, dlatego trzeba było napisać "pomocy", skrawek kartki wepchnąć do butelki i rzucić przed siebie. Wiadomości wypluwało zawsze polskie morze.
W trzech krajach szczęścia szukał Ariel Borysiuk. Z FC Kaiserslautern już w pierwszym sezonie spadł do 2. Bundesligi. Na zapleczu niemieckiej ekstraklasy występował co tydzień, jednak głównym celem klubu był awans. Przegrane play-offy z TSG Hoffenheim przyniosły zmiany. Borysiuk odszedł na wypożyczenie do Wołgi Niżni Nowogród, tam w zasadzie tylko był, i wrócił. Lechia pozwoliła mu się odbudować. Pomocnik dostał szansę w kadrze Adama Nawałki, trafił do Legii za ponad milion euro i zdobył mistrzostwo na stulecie klubu. Prezesi z Gdańska ściągnęli go ponownie, gdy Borysiukowi powinęła się noga w QPR. W Gdańsku to piłkarz pierwszego wyboru. Podobnie Dusan Kuciak. Słowak, który od razu został numerem 1 zespołu, w Hull City przez rok był widzem. Rękawice zakładał głównie na treningach, w meczu zagrał tylko raz, zazwyczaj był na trybunach.
Z czwórki byłych legionistów największą karierę miał zrobić jednak Rafał Wolski. Przed Euro 2012 Wojciech Szczęsny był zaskoczony, że mamy w Polsce piłkarza o tak wysokich umiejętnościach technicznych. Za granicą Wolskiemu zabrakło jednak czegoś więcej, niż daru od Boga. Były agent piłkarza, Cezary Kucharski, zarzucał mu, że polubił nocne życie Florencji i ciągle narzekał na trenera, który nie wystawia go w składzie. Kucharski kazał się Wolskiemu zastanowić, czy ten aby na pewno chce zostać poważnym piłkarzem. Po nieudanych wojażach Lechia wykupiła go z Fiorentiny.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy
"To chłam"
- To piłkarski recykling - irytuje się Bogusław Kaczmarek, były trener "Biało-zielonych". - Do naszej ligi przyjeżdżają zawodnicy odrzuceni. Niektórzy chyba ścigają się w liczbie powrotów do kraju. Jestem przeciwny całemu temu chłamowi, który zjeżdża do Polski i blokuje miejsce młodym i zdolnym zawodnikom - wzdycha szkoleniowiec.
Marek Jóźwiak, który w Lechii ma dużo do powiedzenia jeżeli chodzi o kadrę gdańszczan, jest zadowolony z transferów klubu. - To w takim razie można powiedzieć, że Legia myśli podobnie, bo ściągnęła Tomasa Necida, któremu nie szło w Turcji - broni się Jóźwiak. - Z takich rzeczy trzeba korzystać i się cieszyć. O Kuciaka zabiegałem już wcześniej, ale wybrał Anglię. Ariel był u nas sprawdzonym zawodnikiem. Chcemy, by obaj zostali w klubie, to wyśmienite strzały - komentuje.
Oprócz byłych legionistów, w Gdańsku są inni, którzy znaleźli się na zakręcie. Marco Paixao będąc w Śląsku, głośno domagał się powołania do reprezentacji Portugalii, a w Sparcie Praga, do której odszedł z Wrocławia, zagrał trzy razy. Sławomir Peszko uciekł z FC Koeln w ostatnich dniach okna transferowego, bo z ławki trafił na trybuny. Jeden z większych talentów ligi, Michał Mak, przedwcześnie wrócił z wypożyczenia do Arminii Bielefeld. W Niemczech miał spędzić co najmniej rok, wystąpił w jednym spotkaniu. Bartłomiej Pawłowski dalej walczy, by w ogóle zaistnieć. Na razie leczy kontuzję i poznaje świat zwykłych ludzi, dziwiąc się w wywiadach, jak ci są w stanie wstawać codziennie o godzinie 7 rano. Trzy lata temu grał w Primera Division. Wielki futbol jest też wspomnieniem dla Milosa Krasicia. Serb zdobył między innymi mistrzostwo kraju z CSKA Moskwa, Juventusem i Fenerbahce. Jedynym graczem, który wrócił do Polski z powodów pozasportowych był Grzegorz Wojtkowiak. Odszedł z TSV 1860 Monachium, ponieważ jego żona zaszła w ciążę bliźniaczą.
Brakuje wartości?
- Różne rzeczy decydują o niepowodzeniach. Zmieni się trener i piłkarz wypada z koncepcji zespołu. Mak i Pawłowski mieli okazję się odbudować. Wolskiego widzieliśmy w Wiśle Kraków, to nie było kupowanie kota w worku. Rynek jest otwarty, czasem grzechem jest nie skorzystać z takich okazji - przekonuje Jóźwiak. Kaczmarek pozytywnie wyróżnia tylko jeden transfer Lechii. - Milos Krasić dodaje polskiej lidze wartości. Nie wiem, czy naliczylibyśmy takich dziesięciu, których występowało wcześniej w naszej lidze. Bez Krasicia gra Lechii to jest "padaka" - komentuje Kaczmarek.
Zdaniem trenera w Lechii już wcześniej popełniono szereg błędów. - Fachowców trzeba, którzy wyszkolą młodzież. Najpierw zlikwidowali drugą drużynę, a teraz płaci się młodym nie 1200 złotych, a kilkanaście tysięcy miesięcznie. To drużyna bez tożsamości. Nikt nie kultywuje tradycji klubu. Ludzie lubią chodzić do teatru kiedy wiedzą, że na jego deskach zobaczą kilku lokalnych aktorów - kręci głową Kaczmarek.
To jednak zespół bliski mistrzostwa Polski, nawet, jeżeli złożony z zawodników o podrażnionym ego. Każdy chce udowodnić, że nie jest jeszcze zakurzonym eksponatem. - Ale to droga donikąd. Najwyżej jeden biało-ziolony autobus piłkarzy odjedzie, a drugi przyjedzie - puentuje Kaczmarek.
To baaardzo delikatne określenie tej śmeisznej drużyny "znajdów" :)
To przecież klasyczny szrot !
"betony' , ... przyzwyczajcie się do walki o pierwszą ósemkę :)