Mistrzostwa Europy U-21 2017. Włosi udzielili Polakom surowej lekcji. "Ten mecz sprowadził nas na ziemię"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

- Ten mecz sprowadził nas na ziemię - mówi po spotkaniu z Włochami (1:2) obrońca młodzieżowej reprezentacji Polski, Jan Bednarek. - Jest w tym zespole wiele jakości i jeszcze to udowodnimy - przekonuje Bartosz Kapustka.

Czwartkowe spotkanie z Italią było przedostatnim testem Biało-Czerwonych przed Mistrzostwami Europy U-21. Co prawda Polacy zagrali w Krakowie bez Jarosława Jacha, który jest jednym z filarów zespołu, ale zastąpił go Paweł Dawidowicz, a do tego pierwszy raz od blisko dwóch lat w kadrze U-21 zagrał Bartosz Kapustka. Włosi natomiast wystąpili bez kilku podstawowych zawodników, a Luigi Di Biagio otwarcie przyznał, że mecz z Polską to szansa dla dubletów i w czerwcu jego drużyna zagra w zupełnie innym składzie. W domyśle: mocniejszym.

Mimo to Włosi udzielili Biało-Czerwonej surowej lekcji. Polacy byli w stanie nawiązać równorzędną walkę tylko w pierwszym kwadransie spotkania. Goście przewyższali ich w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła i wynik 1:2 to najniższy wymiar kary, jaki mógł spotkać ekipę Marcina Dorny.

- Takie spotkanie było nam potrzebne, byśmy zobaczyli, co musimy poprawić przed mistrzostwami. Ten mecz sprowadził nas na ziemię i pokazał nam, że nie jesteśmy alfą i omegą. Dobrze, że zdarzyło się to teraz, a nie w czasie mistrzostw - komentuje Jan Bednarek i dodaje: - Nie traktujemy tego przegranego meczu jako porażki, ale jako motywację do ciężkiej pracy. Graliśmy zbyt daleko od przeciwnika w obronie, byliśmy za mało agresywni i nie zbieraliśmy "drugich" piłek. Oddaliśmy środek pola rywalowi.

Jedynym Polakiem, który nie odstawał od Włochów, był Kapustka, ale w drugiej połowie także i on zgasł. - Na pewno w drugiej połowie Włosi pokazali większą jakość i lepiej utrzymywali się przy piłce. Ważnym momentem była bramka na 2:1, którą Włosi zdobyli tuż po zmianie stron, choć po jej stracie mieliśmy jeszcze wiele minut, więc nie można mówić, że ta bramka przesądziła o wyniku. Na szczęście okazja do rehabilitacji przyjdzie bardzo szybko. Zamierzamy ją wykorzystać. Jest w tym zespole wiele jakości i jeszcze to udowodnimy - przekonuje pomocnik Leicester City.

ZOBACZ WIDEO Sześć goli w meczu Barcelony. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Szybką rehabilitację obiecuje też Patryk Lipski: - Wyszkolenie techniczne Włochów było na najwyższym poziomie. Wyprzedzali nas w walce o stykowe piłki. Widać też u nich dobre przygotowanie fizyczne. Ten mecz to jednak nie koniec świata i za chwilę mamy kolejne spotkanie z Czechami.

Mecz z Włochami był dopiero drugim spotkaniem Biało-Czerwonych z uczestnikiem ME U-21 2017 po listopadowym pojedynku z Niemcami (1:0). Wcześniej Polacy rywalizowali z zespołami, które na mistrzostwach nie zagrają. Podczas turnieju poprzeczka będzie zawieszona na poziomie Squadra Azzurra, a nie "młodzieżówki" Czarnogóry.

- Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Na koniec tamtego roku graliśmy z reprezentacją Niemiec i wygraliśmy tamten mecz, ale zagraliśmy dużo lepiej. Tym razem zagraliśmy słabiej, przeciwnik wykorzystał nasze błędy i przegraliśmy 1:2. To na pewno był słabszy mecz niż ten z Niemcami. Wynik to potwierdził - przyznaje Dawid Kownacki, dodając: - Rywale na pewno byli dobrze zorganizowani w obronie. Może my powinniśmy szybciej grać piłką. Mieliśmy dużo strat. Nasze akcje kończyły się głównie w środku boiska.

Kownacki wywiązał się z zadania i zdobył honorową bramkę, ale już Mariusz Stępiński rozegrał jeden z gorszych meczów w kadrze. - Obrona włoska grała bardzo dobrze, umiejętnie skracała pole gry i nie mogliśmy znaleźć na nią sposobu. W pierwszej połowie, kiedy podeszliśmy pressingiem, widać było, że Włosi mają problemy. Dzięki temu strzeliliśmy gola na 1:1. W drugiej połowie tego nam zabrakło - mówi napastnik FC Nantes.

Komentarze (0)