To największa tajemnica światowej piłki nożnej. Nikt do końca nie wie, co się dzieje w tym kraju

Getty Images / Kibice Korei Północnej
Getty Images / Kibice Korei Północnej

Trudno w to uwierzyć, ale w XXI wieku, w dobie internetu, zaawansowanych technologii satelitarnych, nie jesteśmy w stanie zweryfikować doniesień z Korei Północnej. Nie wiemy nawet, czy są tam prowadzone rozrywki ligowe i kto jest aktualnym mistrzem.

Sportowe deja vu to cykl portalu WP SportoweFakty. Co tydzień znajdziecie w tym miejscu artykuły wspominające najważniejsze wydarzenia z historii sportu. Wydarzenia, które do dzisiaj - mimo upływu lat - nadal owiane są pewną tajemnicą. Dlatego niezmiennie wywołują emocje.

Artykuły są wzbogacone scenkami (wyraźnie oddzielonymi od reszty tekstu, napisanymi tłustym drukiem), które stanowią autorską wizję na tematu tego, co działo się wokół tych wydarzeń.

***

- Co? - twarz Kim Dzong Una stawała się coraz większa i większa. Wydawało się, że zaraz pęknie. Do jego oczu napłynęła krew.

[b]

- Jak to przegraliśmy z Portugalią? I to jeszcze 0:7? Jak to możliwe? Przecież mieliśmy zostać mistrzami świata.[/b]

- W tamtej drużynie gra Cristiano Ronaldo. Najlepszy piłkarz świata. Wódz na pewno słyszał - minister sportu, patrząc w ziemię, mówił tak cicho, że ledwie było go słychać.

Dobrze, że miał refleks. Zanim dokończył wypowiedź, musiał się uchylić przed nadlatującym ceramicznym kubkiem, który Dzong Un rzucił z całym impetem w jego stronę.

- Najlepszy to jest Leo Messi. Nie okłamuj mnie!

***

Bez internetu, telewizji, telefonów

W erze internetu jesteśmy w stanie w ciągu kilku sekund znaleźć informacje na wszystkie tematy. Wynik meczu 1/8 finału mistrzostw świata z 1938 roku między Kubą a Rumunią? Żaden problem. Liczba puszczonych bramek przez Petera Shiltona w barwach Stoke City w latach 1974-77? Parę klików i mamy wynik. A może chcecie sprawdzić, co przed tygodniem na obiad jadł Cristiano Ronaldo?

Wydaje się, że nie ma tematu, którego nie bylibyśmy w stanie zgłębić. Wydaje się... Korea Północna. To kraj całkowicie odizolowany od reszty świata. Wiemy o nim tylko tyle, ile chce nam oficjalnie powiedzieć (albo i skłamać) jego przywódca, Kim Dzong Un. Raz na jakiś czas docierają niepotwierdzone informacje, które jeszcze bardziej zagęszczają tajemnice wokół tego miejsca na ziemi. Nie inaczej jest z piłką nożną w Korei Północnej.

Mieszkańcy tego kraju nie mają dostępu do internetu. Każdy, kto posiada komputer, jest podłączony do lokalnej sieci, w której dostępne są oficjalne i odpowiednio zredagowane witryny przygotowane przez aparat propagandy Demokratycznego Frontu na rzecz Zjednoczenia Ojczyzny. Mało tego. Koreańczycy nie mają bezpośredniego połączenia telefonicznego, ani pocztowego z zagranicą. Telewizory sprzedawane w sklepach są tak zmanipulowane, że nie odbierają nic innego poza kanałem rządowym. Obowiązuje zakaz kontaktu z nielicznymi turystami pochodzącymi spoza kraju. Na dodatek każda wycieczka zagraniczna jest pod "ochroną" specjalnej jednostki przewodników, którzy nie pozwalają na kontakt z tubylcami.

Oto jeden z materiałów (z 2013 roku) przedstawiający rozgrywki ligowe w koreańskiej telewizji.

Nic dziwnego, że w takich warunkach mamy problem z opisaniem tego, co tak naprawdę się dzieje w miejscowym sporcie. Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że północnokoreańska piłka nożna jest największą tajemnicą światowego futbolu.

Kto mistrzem? No, kto?

W telegraficznym skrócie. O organizacji futbolu w Korei Północnej wiemy tyle, że miejscowa federacja należy do międzynarodowych organów. Dlatego reprezentacja uczestniczy w eliminacjach na przykład do mistrzostw świata. Poza tym, wedle wielu obserwatorów i znawców tego kraju (m.in. autora bloga The Paths Less Travelled) istnieją trzy klasy rozgrywkowe. - Jest też rozgrywany podobno puchar krajowy, ale tak naprawdę nikt o nim nic nie wie - można przeczytać w The Guardian.

Próbowałem sam dowiedzieć się czegoś więcej w ambasadzie Korei Północnej w naszym kraju. Niestety, zarówno kontakt mailowy, jak i telefoniczny nic nie dał. Usłyszałem (i przeczytałem) tylko, że te informacje "nie są na tyle ważne z punktu widzenia Korei Północnej, aby o nich informować społeczność międzynarodową".

Co ważne, kluby z tego kraju nie uczestniczą w międzynarodowych rozgrywkach (np. Azjatyckiej Lidze Mistrzów), bo nie przestrzegają zasad transferowych. Specjaliści od statystyki z fundacji RSSSF również bezradnie rozkładają ręce. Na ich stronie internetowej na próżno szukać nazwy mistrza Korei Północnej z sezonu 2015 i 2016. "Not know" - można przeczytać w specjalnym opracowaniu. To nie jedyne białe plamy w historii północnokoreańskiego futbolu. Nikt nie wie, kto wygrywał ligę w latach 1960-84 oraz w 2012 roku. Ostatni potwierdzony mistrz to ekipa Hwaebul (sezon 2014). - Władze nie podają wyników meczów ligowych, trudno jest cokolwiek się dowiedzieć - informował swego czasu korespondent BBC w Seulu (Korea Południowa), John Sudworth.

Ponad 100 tysięcy widzów na meczach ligowych?

Nie do końca też mamy wiedzę, gdzie są rozgrywane mecze ligowe. Część źródeł (tych bardziej oficjalnych) informowała jeszcze kilka lat temu, że spotkania odbywają się na największym obiekcie sportowym świata - Stadionie 1 Maja w Pjongjangu (na widowni podobno może pomieścić się nawet 150 tysięcy ludzi). Inne mówiły o mniejszym stadionie w stolicy. Jeszcze inne o tym, że liga jest rozgrywana "normalnie", czyli każdy zespół ma swoje boisko. Jedynie najważniejsze spotkania są rozgrywane w stolicy kraju.

- Zainteresowanie jest bardzo różne. Niektóre spotkania przyciągają na trybuny zaledwie kilka tysięcy osób, niektóre i ponad 100 tysięcy - przyznał w wywiadzie dla "Die Welt" były szwajcarski piłkarz, Karl Messerli.

Messerli to jedna z najlepiej poinformowanych osób. Jako biznesmen prowadzi interesy z reżimem w Korei Północnej. Na dodatek jest jedynym i oficjalnym menedżerem północnokoreańskich piłkarzy na rynek europejski. Sprowadził kilku najbardziej zdolnych juniorów do ligi szwajcarskiej. Próbuje w ten sposób podnieść poziom gry kadry z tego azjatyckiego kraju. - Przekonałem rządzących, że warto tych najlepszych szkolić w silniejszych ligach - mówił.

NA DRUGIEJ STRONIE M.IN. PRZECZYTASZ: JAKIM SAMOCHODEM JEŹDZI NAJWIĘKSZA GWIAZDA KADRY NARODOWEJ, CZY PIŁKARZE TEGO KRAJU SĄ TORTUROWANI, Z CZYM MA NAJWIĘKSZY PROBLEM NOWY SELEKCJONER PÓŁNOCNOKOREAŃSKIEJ REPREZENTACJI?

[nextpage]
Problem w tym, że Messerliemu nie do końca można wierzyć. Jest bardzo mocno zaangażowany w interesy z Koreą Północną, dlatego można podejrzewać, że dziennikarzom mówi tylko to, na co pozwala Kim Dzong Un.

***

- Gratulacje, znów jedziecie na mistrzostwa świata. Po ilu latach przerwy? - ambasador Chin wychylał kolejny kieliszek dość specyficznej w smaku północnokoreańskiej wódki.

- 2010 minus 1966... To chyba będzie coś ponad 40 lat - minister sportu Korei Północnej był już dość mocno pijany. - Ale czekaj, przypomniałem sobie. Mam prośbę.

- No?

[b]

- Wynajmiecie nam z pięćdziesięciu waszych zaufanych ludzi?[/b]

- Wynajmiecie? - ambasador Chin nie krył zdziwienia. - Ale do czego?

- No, Kim Dzong Un - w tym momencie minister stanął na baczność i zwrócił się w kierunku portretu Wodza zawieszonego nad drzwiami jego gabinetu - chce, aby świat zobaczył, że mamy piłkarskich kibiców. A przecież swoich ludzi nie puścimy, bo nie dość, że nie wrócą, to jeszcze narobią smrodu. Jak pojadą wasi ludzie, to przecież nikt się nie połapie.

Panowie wspólnie zaczęli się śmiać. Ich głosy wypełniły pusty już budynek ministerstwa sportu Korei Północnej.

***

Północnokoreańska liga to jedna tajemnica. Kolejna jest związana z reprezentacją. Niby już dwukrotnie wywalczyła awans do mistrzostw świata (1966 i 2010), dość regularnie gra w mistrzostwach Azji, zajmuje 121. miejsce w rankingu FIFA (stan z dnia 9.03.2017) na 211 sklasyfikowanych zespołów. Ale i tak niewiele o niej wiemy. - Zespół Korei Północnej ma niezwykły potencjał, już wkrótce będzie regularnie występował na mundialu i walczył o medalowe pozycje - Messerli znów mówi językiem Kim Dzong Una.

Z kadry do Hummera

Największą gwiazdą północnokoreańskiej drużyny podczas mistrzostw świata w 2010 roku był Jong Tae-Se. Ten, który płakał podczas hymnu przed pierwszym meczem mundialu - z Brazylią. Jego zdjęcia obiegły cały świat i przeszły do historii futbolu.

Piłkarz, który ma na koncie występy w zespołach zawodowych lig: japońskiej, koreańskiej (Korei Południowej) oraz... niemieckiej (grał w VfL Bochum oraz Koeln), niewiele jednak mógł nam powiedzieć o sytuacji swoich partnerów z reprezentacji. Po pierwsze, Tae-Se nigdy nie mieszkał w Korei Północnej. Urodził się w Japonii, wychowywał w Korei Południowej i dopiero w wieku 22 lat otrzymał paszport północnokoreański. Stało się tak dzięki matce, która była zafascynowana ustrojem panującym w tym kraju i postanowiła, że syn przyjmie obywatelstwo tego kraju.

- Jong Tae-Se, nazywany przez wielu "Rooneyem Korei Północnej", zawarł po prostu układ z rządzącymi tym krajem - twierdzi Sudworth z BBC. - Kiedy przyjeżdżał na kadrę, był traktowany jak inni piłkarze. Miał też zakaz opowiadania, jak żyje się poza reżimem. Kiedy tylko wracał do Japonii, wsiadał za kierownicę swojego Hummera, wyciągał najnowszy model iPhone'a, ubierał się w najmodniejsze dżinsy Lee. Mieszkał w apartamencie za miliony dolarów. Dam sobie rękę uciąć, że większość społeczeństwa w Korei Północnej myśli, że on żyje jak oni. W chatce u podnóża gór, cały dzień uprawia rolę, a wieczorami trenuje na pobliskiej łące.

Jong Tae-Se (z lewej) podczas meczu (z Brazylią) w ramach mistrzostw świata 2010.
Jong Tae-Se (z lewej) podczas meczu (z Brazylią) w ramach mistrzostw świata 2010.

Mecze MŚ w 2010 roku wedle nieoficjalnych źródeł były transmitowane w reżimowej telewizji. Czy na żywo? Czy społeczeństwo poznało wyniki meczów (zwłaszcza dotkliwych porażek 0:7 z Portugalią i 0:3 z Republiką Południowej Afryki)? Tego nie wiemy. - Nie mogę nic na ten temat powiedzieć - przyznał Messerli. - Zaprzeczę tylko informacjom, że mecz z Brazylią (porażka 1:2) był pierwszym w historii piłki nożnej, który został pokazany w północnokoreańskiej telewizji. Bzdura.

Telefony komórkowe nie działają

Niewiele wiemy także o tym, co się stało z piłkarzami po powrocie z MŚ 2010. Pojawiły się niepotwierdzone informacje, że trener i czołowi piłkarze zostali poddani torturom. "Za splamienie honoru ojczyzny" - informowały media na całym świecie.

Kim Dzong Un byłby do tego zdolny. Bez dwóch zdań. Jednak w tym przypadku chyba nie doszło do takich sytuacji. Gniew Wodza najprawdopodobniej odbił się w tym, że zablokował transfery czołowych zawodników do lig europejskich. - A miałem wiele telefonów z różnych klubów - żałował Messerli.

O torturach raczej nie mogło być mowy, bo większość z piłkarzy kilka tygodni po powrocie z mistrzostw świata grała w meczach eliminacyjnych do mistrzostw Azji. - Nie doszukaliśmy się żadnych dowodów na przemoc fizyczną w reprezentacji Korei Północnej - ogłosiła również oficjalnie FIFA, która przeprowadziła specjalne śledztwo.

W kwietniu 2016 roku nowym trenerem reprezentacji Korei Północnej został... Norweg, Jorn Andersen. Zatrudnienie byłego napastnika (występował w czołowych klubach Bundesligi) zostało odczytane bardzo pozytywnie. - Widać, że Koreańczycy chcą poprawić wizerunek swojego kraju na świecie - przyznał na łamach "The Sun", Geir Helgesen, szef Instytutu Studiów Azjatyckich (NIAS).

Wydawało się, że ten szkoleniowiec pozwoli światu bardziej poznać zwyczaje panujące w Pjongjangu. Nic z tego. Przez rok pracy z tym zespołem udzielił dosłownie kilku wywiadów, w których poruszał głównie sprawy sportowe. Nie chciał (nie mógł?) odpowiadać na pytania związane z życiem w Korei Północnej. Przyznał jedynie, że ma problem z telefonem komórkowym, który w tym kraju po prostu nie działa. - Z rodziną rozmawiam z pokoju hotelowego, tam zainstalowano specjalną linię dla mnie - powiedział.

[b]Marek Bobakowski



[/b]

Chcesz przeczytać wcześniejsze odcinki Poniedziałkowego deja vu - kliknij TUTAJ >>

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Zaskoczyliśmy tym przeciwnika

Źródło artykułu: