Robert Lewandowski. Trudne początki mistrza

PAP / Bernd Thissen/DPA
PAP / Bernd Thissen/DPA

Zanim został mistrzem, był lokalnym głupkiem. Tak pisali o nim Niemcy z Dortmundu. On wściekał się na trenera, bo przecież nie tak miało być. Początki Roberta Lewandowskiego w Bundeslidze były bardzo trudne.

Tego głupka wymyślił "Bild". Po meczu z VfB Stuttgart, w którym pudłował, niemiecka gazeta przekręciła jego nazwisko i nazwała "Lewandoofskim". Doof to głupi. - Był też mecz z Paris Saint-Germain w Lidze Europy. Przegrał tam kilka pojedynków, w tym sam na sam z bramkarzem - wspomina nam dziennikarz "Bilda" Sebastian Kolsberger, choć on akurat z tamtym określeniem nie miał nic wspólnego.

Po meczu z PSG jesienią 2010 roku załamanego Polaka przytulał Juergen Klopp. Ten sam, na którego Robert Lewandowski tak się wtedy wściekał.

Oszukany przez Kloppa?

Robert Lewandowski trafił do Borussii Dortmund latem 2010 roku. Niemcy wydali na niego 4,5 mln euro i dla klubu, który wówczas dopiero dźwigał się z finansowej zapaści był to duży wydatek. BVB kupiła króla strzelców polskiej ligi, piłkarza którego obserwowała od przeszło roku. Była niego zdecydowana od dawna. On też, bo wiedział że w tym klubie może się rozwinąć. Nie miało znaczenia, że taki Szachtar Donieck proponował Lechowi Poznań 8 mln euro, a jemu samemu pieniądze dużo większe niż Niemcy.

Do tego Juergen Klopp miał mu obiecać miejsce w pierwszym składzie. Szybko się okazało, że trener nie mógł jej spełnić. Kolsberger wspomina: - Było trudno. Borussia miała Lucasa Barriosa, a Lewandowski nie był jeszcze tak doświadczony. Wydaje mi się, że sam też nie spodziewał się, że nie będzie grał w pierwszym składzie. Był zmiennikiem, a jeśli już wybiegał na boisko, to nie na swojej pozycji. No i pudłował.

ZOBACZ WIDEO Zabójcza skuteczność Moraty dała Realowi triumf z Leganes - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Lucas Barrios był wtedy gwiazdą Bundesligi i pierwszym wyborem Kloppa na pozycji środkowego napastnika. Lewandowski często grał za to na skrzydle albo występował za plecami Paragwajczyka. I wkurzał Kloppa. W autobiografii Lewandowskiego pt. "Nienasycony" możemy przeczytać: "Klopp irytował się, się, że jest flegmatyczny, zamknięty w sobie, że jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Uważał, że Robert zbyt wolno integruje się z drużyną, był za tym, żeby przestał wszędzie krążyć z Błaszczykowskim i Piszczkiem".

Cezary Kucharski, agent Polaka w niedawnej rozmowie z WP SportoweFakty też wspominał. - Dla "Lewego" kluczowe znaczenie miał Klopp. To człowiek, który miał patent na dotarcie do niego, który pomógł mu się rozwinąć. Ale warto powiedzieć, że na początku pobytu w Dortmundzie "Lewy" miał do niego pretensje, był na niego zły. Jeszcze w czasach, gdy Lewandowski był piłkarzem Lecha, Klopp namawiał go na Dortmund. Jednym z argumentów była obietnica wystawiania Roberta w pierwszym składzie. Na początku, gdy Robert nie grał, pojawiły się nerwy, ale wszystko dość szybko minęło.

Sam piłkarz z perspektywy czasu też ocenił, że jego były trener mógł mieć trochę racji. W książce mówił:   - Nie ma o ukrywać, przez pierwsze pół roku wyglądałem słabo. Właściwie to można powiedzieć, że dołączyłem do Borussii z półrocznym opóźnieniem. Dopiero po tych kilku miesiącach zacząłem się odkręcać.

Za Niemcem w ogień

Oczywiście z pomocą Juergena Kloppa, czyli gościa, który w Polaka od początku wierzył. Oliver Mueller jest dziennikarzem "Die Welt" piszącym o Borussii. O współpracy reprezentanta Polski i niemieckiego trenera mówi nam tak: - Klopp jest doskonałym motywatorem. Czasami mówiliśmy tu sobie, że może jest trochę na bakier z taktyką, ale to sobie rekompensował. Ma kapitalne relacje z piłkarzami. Słucha ich, rozmawia z nimi, a oni są gotowi wskoczyć za niego w ogień. Jest w tym może trochę patosu, jednak taka jest prawda. Do Lewandowskiego był przekonany od początku. Nauczył go Bundesligi, jak się zachowywać na boisku, jak walczyć z obrońcami. Nawet łokciami.

Kolsberger: - Po 1,5 roku Barrios odszedł, a Lewandowski w tym czasie się rozwinął. Wzrosła jego pewność siebie. Zdał sobie sprawę z tego, jak wiele może tu osiągnąć. To siedzenie na ławce na pewno też popchnęło go do przodu.

Na pięści z Barriosem

Zanim Barrios odszedł z Dortmundu, zdążył się jeszcze z Lewandowskim pokłócić. Niemieckie media pisały, że miał rzucić się na Polaka z pięściami. Rozdzielali ich koledzy.

- Robert był jednym z droższych transferów tamtej Borussii. Ciążyła na nim presja. I koniec końców sobie z nią poradził - wspomina dziennikarz "Bilda".

Mueller: - Być może na początku było wobec Roberta trochę uprzedzeń. Zanim trafił do Borussii media tutaj pisały o kilku innych naszych piłkarzach, który powinni trafić do BVB. A tymczasem przyszedł nieznany Lewandowski. Musiał z tym walczyć. Jednak kogo byśmy nie zapytali, to powie że on pracował tu konsekwentnie dzień po dniu. I wkrótce wszystkich do siebie przekonał. Tak, była krytyka, ale ucichła.

W pierwszym sezonie 2010/11 w Borussii Dortmund Robert Lewandowski we wszystkich rozgrywkach strzelił dziewięć goli. Niemieccy dziennikarze nie mają wątpliwości, że przełomowy był kolejny. Lewandowski był już pierwszym snajperem, drużyna grała na niego. Strzelił łącznie 30 goli, a Borussia wywalczyła dublet.

W sumie przez cztery lata gry strzelił dla tego klubu 103 gole. W ostatnim sezonie został królem strzelców.

***

Mecz Bayernu Monachium z Borussią Dortmund będzie można obejrzeć na żywo w Eurosporcie 2. Początek transmisji w sobotę (08.04) o godzinie 18.30.

Źródło artykułu: