W niedzielę reprezentanci Polski wylądowali na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach. Nie byli zbyt rozmowni i szybko udali się do autokaru. Gdy przybyli do hotelu Piramida w Tychach, gdzie stacjonują, również przemknęli szybko do środka. Przed dziennikarzami stanął jedynie kapitan reprezentacji Michał Żewłakow. Kibice pocieszali w Tychach Artura Boruca, krzycząc - Artur, głowa do góry.
- Kadrowicze są w złym stanie psychicznym - przekonuje fizjoterapeuta reprezentacji Polski Włodzimierz Duś.
Humor nie opuszczał właściciela tyskiego hotelu Tadeusza Ceglińskiego. Przed przyjazdem autokaru z reprezentantami Polski zabawił się w seans z przekazywaniem mocy podopiecznym Leo Beenhakkera.
- Jutro biorę naszego bramkarza na terapię. Skieruję swoją energię na stadion w Kielcach - żartował Cegliński.
Mimo wszystko, piłkarze jednak pozowali do wspólnych zdjęć z kibicami. Na ich twarzach próżno było szukać uśmiechów. Szczególnie zamyślony i jakby nieobecny był bramkarz Artur Boruc. W hotelu miał zaplanowane spotkanie z chłopakiem, któremu fundacja Spełniamy Marzenia zorganizowała wizytę u bramkarza Celticu Glasgow.