Jerzy Dudek: Sercem jestem za Realem

Getty Images
Getty Images

Były bramkarz Realu Madryt w rozmowie z WP SportoweFakty o środowym meczu w Monachium, ofensywnej przewadze Bayernu nad "Królewskimi", szacunku jakim Robert Lewandowski cieszy się w Madrycie oraz żartobliwej odpowiedzi "Lewego" na swojego Tweeta.

Maciej Rowiński, WP SportoweFakty: Komu będzie pan kibicował?

Jerzy Dudek: Wielu moich znajomych mnie o to pyta. Kibicuję drużynom, w których grałem, a Real jest jedną z nich. Tak samo zawsze trzymam kciuki za Liverpool, Feyenoord, GKS Tychy, czy Concordię Knurów. W dwumeczu z Bayernem będę się cieszył, jeśli Lewandowski będzie dobrze grał, ale jeszcze więcej radości sprawi mi awans Realu. Podobnie sytuacja wyglądała, kiedy w 1/8 "Królewscy" grali z Napoli. W Neapolu mam mnóstwo przyjaciół, z którymi grałem w Madrycie, są tam Milik i Zieliński, ale kciuki trzymałem za Real.

Faworytem jest Bayern?

Bayern jest w niesamowitym gazie, czego niestety nie można powiedzieć o Realu, który wygrywa swoje mecze, ale często po męczarniach. Mnóstwo razy w tym sezonie "Królewskich" ratował Sergo Ramos, natomiast trio Bale-Benzema-Cristiano zawodzi. Dużo lepiej wygląda trójka Bayernu Robben-Ribery-Lewandowski. Jednak, kiedy grają ze sobą tak wielkie firmy to trudno jest wskazać faworyta, ale minimalnie większe szanse na pewno ma Bayern.

ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Trener reprezentacji mnie zszokował, łzy poleciały mi z oczu

Tym bardziej, że ligę mają już praktycznie w kieszeni i mogą się skoncentrować na Lidze Mistrzów.

To akurat może zadziałać na ich niekorzyść. Taka jest specyfika Bundesligi, że Bayern na długo przed zakończeniem rozgrywek jest w komfortowej sytuacji. Ale już nie raz się na tym przejechali. Łatwe zwycięstwa w lidze, rozluźnienie, sprawiły, że w decydującej fazie Ligi Mistrzów czegoś brakowało.

Co musi zrobić Real, żeby zatrzymać rozpędzonego Lewandowskiego?

Kluczem będzie gra w obronie. Praktycznie w każdym meczu Real traci gola, a teraz zagra z najsilniejszą obecnie ofensywą na świecie. Nie stracić bramki, to powinien być główny cel na dwumecz z Bayernem. Tym bardziej, że forma Ronaldo i pozostałych ofensywnych zawodników jest loteryjna.

Dużym znakiem zapytania jest też postawa Keylora Navasa. Bramkarz Realu w tym sezonie zawodzi i popełnia sporo błędów.

Keylor ma gorszy okres, zdarzały mu się głupio puszczone gole, ale moim zdaniem w takim meczu, jak z Bayernem koncentracja i motywacja są na takim poziomie, że Navas nie zawiedzie. Dużo większym problemem będzie zestawienie linii obrony po wypadnięciu Pepe Varane'a.

Może Zidane powinien zaryzykować i w Monachium od pierwszej minuty postawić na Asensio, Isco lub Moratę, którzy kiedy tylko dostają szansę to ją wykorzystują?

Zidane ma twardy orzech do zgryzienia, bo faktycznie ci piłkarze pokazują ostatnio, że z nimi w składzie Real gra ładnie i skutecznie. Tylko, czy to nie jest za duże ryzyko? Wydaje mi się, że Zizou nie odważy się w takim meczu posadzić na ławce kogoś z BBC. Chociaż wydaje mi się, że Morata wejdzie w drugiej połowie.

Pewne jest natomiast, że Morata już zarezerwował sobie koszulkę od Lewandowskiego. Sam nie ukrywa, że jest wielkim fanem polskiego napastnika i ogląda wszystkie jego mecze.

To wielka rzecz, jeszcze kilka lat temu, to było nie do pomyślenia, aby piłkarz Realu ustawiał się w kolejce po koszulkę od polskiego zawodnika. "Lewy" zapracował na wielki szacunek u rywali i widać to na każdym kroku. Szczególnie w Hiszpanii, gdzie doskonale pamiętają cztery gole wbite Realowi, jeszcze za czasów jego gry w Dortmundzie. Jestem przekonany, że jeśli doszłoby do sytuacji, w której w rewanżu na Bernabeu Lewandowski zostałby zmieniony to dostanie owację na stojąco. Kibice Realu słyną z tego, że potrafią docenić klasę wielkich zawodników. Tak było w przeszłości z Ronaldinho, Francesco Tottim, czy Thierrym Henrym.

Pamięta pan ze swojej kariery takiego piłkarza, jak Lewandowski, który był tak wszechstronny, ciągle się rozwijał i w pewnym momencie stał się nawet ekspertem od rzutów wolnych?

Wydaje mi się, że takim piłkarzem, który nieustannie robił postępy jest Xabi Alonso. Przyszedł do Liverpoolu jako solidny zawodnik z Primera Division, a w Anglii zrobił jeszcze olbrzymi krok do przodu. Widziałem, jak z meczu na mecz stawał się profesorem na murawie, jego inteligencja boiskowa jest niesamowita. Zdobywając doświadczenie stał się kompletnym liderem środka pola. Nie jest napastnikiem, tak jak "Lewy", ale pod względem piłkarskiej ewolucji mi go przypomina. Teraz obaj grają razem, chociaż po tym sezonie Alonso kończy już karierę.

Niedawno głośno było o pana Tweecie, w którym zastanawiał się pan, jak poradziłaby sobie reprezentacja za pana czasów, kiedy selekcjonerem był Jerzy Engel, a obecną ekipa Biało-Czerwonych. Lewandowski żartobliwie odpisał, że wytrzymalibyście może 10 minut. Rzeczywiście nie mielibyście szans?

Chyba dalibyśmy radę wytrzymać dłużej. Nasza reprezentacja miała dużo charakteru i niczego nam nie brakowało poza jednym wybitnym piłkarzem, jakim jest teraz Lewandowski. W tych największych reprezentacjach w naszej historii zawsze był jeden geniusz w ofensywie, prawdziwy lider. Kiedyś byli to Boniek, czy Deyna, obecnie "Lewy". Za moich czasów w kadrze nie było gwiazdy, która robiłaby aż taką różnicę. Oczywiście świetny wtedy był Emmanuel Olisadebe, ale to jednak nie ten sam poziom.

Nie żałuje pan, że nie ma kilka lat mniej i nie ma okazji grać w kadrze z takimi piłkarzami, jak Lewandowski, Milik, czy Glik?

Nie, niczego nie żałuję. Jest mi bardzo przyjemnie, kiedy ludzie mówią mi czasami, że szkoda, że nie ma mnie w tej kadrze, ale każdy ma swoje pięć minut. Myślę, że swój czas wykorzystałem maksymalnie. Kto wie, czy jeśli urodziłbym się trochę później, to wygrałbym Ligę Mistrzów z Liverpoolem, ligę holenderską z Feyenoordem, został najlepszym zawodnikiem Eredivisie. Mnóstwo rzeczy mogłoby potoczyć się inaczej. Czuję się spełniony i teraz trzymam kciuki za młodszych kolegów.

Źródło artykułu: