Tomasz Listkiewicz: Nie ma na świecie klubu i stadionu, który powodowałby w nas dodatkowy dreszcz

Kiedyś byłem załamany, gdy w telewizji byli bądź obecni piłkarze obnażali swoją nieznajomość przepisów. Teraz nie zwracam na to uwagi. Piłka nożna nie jest czarno-biała, decyzje budziły i będą budzić kontrowersje - mówi nam Tomasz Listkiewicz.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Tomasz Listkiewicz (po lewej) Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Tomasz Listkiewicz (po lewej)
Paweł Kapusta, WP SportoweFakty: - Stresuje się pan? Tomasz Listkiewicz: - Wywiadem? Bez przesady, meczami.

Jasne, ale na zdrowo. Lekkie nerwy pomagają.

Pytam, bo godzinę przed meczem Juventus Turyn - FC Barcelona w Lidze Mistrz
ów pisaliśmy ze sobą SMSy. Myślałem, że w tym czasie jest już stuprocentowa koncentracja i gigantyczny stres.

To była akurat dość specyficzna sytuacja, bo w naszej szatni leciała muzyka Roxette, skojarzyło nam się to z tytułem pana artykułu o Szymonie sprzed kilku lat, który brzmiał "Do elity w rytmie Roxette". Generalnie przed meczami, do momentu wyjścia na rozgrzewkę, nie ma stuprocentowego skupienia. Mecz trwa 1,5 godziny, przez tak długi czas trudno utrzymać najwyższy poziom koncentracji, poza tym można się łatwo przemotywować. Gdy jeździłem z Arturem Radziszewskim i Maćkiem Szymanikiem na swoje pierwsze mecze w ekstraklasie nauczyłem się, że przedmeczowe zachowania mogą być skrajnie różne. Artur pobudzał się podskakując, kopiąc piłkę w ścianę, krzycząc. Maciek z kolei koncentrował się z ręcznikiem na głowie, niemal się modląc. U mnie jest trochę inaczej. Raku (Paweł Raczkowski - przyp.red.) zawsze się ze mnie śmieje, że tuż przed spotkaniem wchodzę na wyższe obroty: zaczepiam, żartuję, staram się wyrzucić z siebie napięcie.

ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani

Jak wygląda organizacja wyjazdu na Ligę Mistrzów? Kiedy dostajecie informację, który mecz poprowadzicie?

Pierwsza informacja przychodzi około dwa tygodnie przed meczem. Około, bo zależy to od fazy rozgrywek. Do związku wpływa informacja: Szymon Marciniak został wyznaczony w danym terminie na mecz w danych rozgrywkach. Konkretnego meczu wtedy się jeszcze nie zna. PZPN po wpłynięciu takiej informacji potwierdza, że Szymon jest dostępny, nie doznał żadnej kontuzji. Związek potwierdza też zaproponowanych przez UEFA asystentów i dodatkowych sędziów.

Tomasz Listkiewicz o błędzie popełnionym w meczu Juventus Turyn - FC Barcelona: To był oczywisty błąd, czarno na białym, jedyny w tym meczu, który popełniliśmy. Inne decyzje, szeroko później komentowane, mieściły się w kategorii interpretacji. Wspomniany błąd będzie we mnie siedział bardzo długo, dlatego że wcześniej mecz układał się znakomicie, podjąłem kilka dobrych decyzji w trudnych sytuacjach. Później błędnie podniosłem chorągiewkę w sytuacji dość oczywistej. Za bardzo skupiłem się na linii spalonego i za mało kontrolowałem piłkę. Uciekł mi moment podania. Szkoda, bo to szkolny błąd.

Co dalej?

W międzyczasie UEFA opracowuje plan podróży, uwzględnia logistykę, chociażby to, żebyśmy mogli dzień przed meczem przeprowadzić trening na stadionie, na którym mamy sędziować i aby trening nie kolidował z przygotowaniami drużyn. Na dwa dni przed meczem UEFA oficjalnie ogłasza obsadę, a my otrzymujemy wyznaczenie drogą elektroniczną. Wówczas dostajemy namiar na oficera łącznikowego i delegata, poznajemy nazwisko obserwatora.

Przed wylotem analizujecie grę drużyn, których mecz będziecie prowadzić?

Analiza odbywa się dwutorowo. UEFA zatrudniła dwóch trenerów, którzy wysyłają nam przed meczami Ligi Mistrzów swoje analizy. W opracowaniu pojawia się między innymi kilkadziesiąt klipów wideo, omówienia oraz prognoza, jak według nich będzie wyglądał mecz, czyli jak drużyny będą się dopasowywały do siebie taktycznie i jaki to będzie miało wpływ na naszą pracę. Ustawianie się, czytanie gry, wszystko co pomaga nam w podejmowaniu dobrych decyzji czy zarządzaniu na murawie. Drugi tor: każdy członek naszego zespołu prześwietla drużyny przy pomocy specjalnego portalu, na którym odnaleźć można wszystkie informacje, włącznie z klipami wideo. Taka analiza różni się w przypadku Szymona oraz moim i Pawła Sokolnickiego, zwracamy uwagę na inne aspekty. Na miejscu, gdy mamy przedmeczową odprawę na stadionie, wymieniamy się informacjami.

Marciniak was przepytuje? Kiedyś zaliczył pan ponoć wpadkę podczas meczu Juventusu Turyn.

Podczas meczu Juventusu, ale nie tego ostatniego, Giorgio Chiellini próbował w mojej strefie odebrać przeciwnikowi piłkę. Robił to nie do końca czysto. Krzyknąłem więc, ale coś mi się pomyliło i zamiast "Giorgio!" krzyknąłem "Roberto!". No i dziwiłem się, że nie reaguje. Szymon usłyszał to na zestawie słuchawkowym i od razu powiedział: - Liściu, co ty do niego gadasz? Jaki Roberto?!

Swoją drogą Szymon potrafi nas czasem nieźle wypuścić, mówi na przykład podczas odprawy, że dany piłkarz ma znakomitą prawą nogę i musimy na niego uważać. Tak naprawdę wspomniany zawodnik gra w zupełnie innym klubie, a Szymon tylko sprawdza czy żyjemy i jesteśmy przygotowani. Ale żeby nie było, jemu też się zdarzały sytuacje, w których myślał, że piłkarz wystąpi w meczu, a w rzeczywistości nie było go już w zespole, bo został sprzedany. Stąd właśnie rozmowa, składamy sobie mecz w jeden kawałek.

Gdy wychodzicie na murawę najsłynniejszych stadionów, jak na przykład Santiago Bernabeu, jest jeszcze ekscytacja?

Czuje się zadowolenie, spełnienie. Wie się, że włożona praca przyniosła efekty. Ale za dużo się nie myśli. Skupia się na tym, żeby dobrze wykonać robotę.

Codzienność?

Można tak powiedzieć. Nagromadzenie meczów jest tak duże, że zdążyliśmy się już oswoić z pewnymi osobami i miejscami. Nie ma na świecie klubu i stadionu, który powodowałby w nas dodatkowy dreszcz. Normalność, chleb powszedni. Taka praca.

W tym sezonie prowadziliście mecze największych, nie wyłączając Leo Messiego, Cristiano Ronaldo czy Roberta Lewandowskiego.

Jak to z ludźmi: niektórzy są niesamowicie sympatyczni, inni zamknięci w sobie i małomówni, jeszcze inni aroganccy, nie tylko w stosunku do nas, ale również do przeciwników. Można odnieść wrażenie, że pewni zawodnicy uważają, że status gwiazdy daje im na boisku i poza nim specjalne przywileje. Nie chcę mówić o nazwiskach, bo w przyszłości będę zapewne tym ludziom jeszcze sędziował. Największe wrażenie zrobił na mnie Gianluigi Buffon. To człowiek, który w piłce nożnej osiągnął prawie wszystko, a pozostał sympatyczny, przyjacielski, otwarty. Wielka klasa jako człowiek. Kiedyś obronił strzał, a gdy piłka była z drugiej strony boiska, odwrócił się i puścił do "Raczka" oko, powiedział: - Widziałeś, jak obroniłem?!

Zdarzają się jednak sytuacje mniej przyjemne. Ponoć podczas meczu Paris Saint-Germain - FC Barcelona sfrustrowani piłkarze Barcy zwyzywali Marciniaka od najgorszych.

Z igły widły. Chodzi o dwie sytuacje, ewidentnie rozdmuchane. W pierwszej zawodnik odwrócił się plecami od Szymona i zdenerwowany rzucił coś pod nosem. Wychwyciła to później telewizja po wielu analizach i przy pomocy specjalisty od czytania z ruchu warg. W drugiej - przy rożnym - piłkarz sfrustrowany, odchodzący od Szymona, też wyrzucił coś z siebie, ale nie Szymonowi w twarz. Szczerze mówiąc, gdyby w takich sytuacjach wyciągać kartki, to w meczach Premier League trzeba by było sypać nimi już w 4 minucie. Tam ktoś non stop, sfrustrowany, rzuca pod nosem coś w stylu "fuck off". Mecze kończyłyby się z pięcioma czerwonymi kartkami. Nie mówimy tu jednak o bezpośrednich, wulgarnych wyzwiskach, bo te oczywiście muszą być, i są, przez sędziów karane.

Na kolejnych stronach przeczytasz między innymi, jak to możliwe, że w meczach o największą stawkę - na przykład w Lidze Mistrzów czy na mistrzostwach świata - sędziowie asystenci zmuszeni są do podejmowania kluczowych decyzji "na słuch" oraz czy są szanse na to, że zespół Szymona Marciniaka "posędziuje" półfinał Ligi Mistrzów.

Czy Szymon Marciniak ze swoim zespołem poprowadzi w przyszłości finał Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×