Dominik Nagy jest jednym z największych talentów węgierskiej piłki. W 2015 reprezentował kraj na MŚ U-20 w Nowej Zelandii, podczas których Węgrzy dotarli do 1/8 finału, a w listopadzie minionego roku zadebiutował w kadrze A. W chwili premierowego występu w pierwszej reprezentacji formalnie był już zawodnikiem Legii - warszawski klub wykupił go Ferencvarosu Budapeszt 31 sierpnia, ale strony ustaliły, że młody pomocnik przeniesie się na Łazienkowską 3 dopiero w przerwie zimowej.
22-latek przepracował z zespołem Jacka Magiery cały okres przygotowawczy, ale na debiut w nowych barwach musiał czekać do szóstego wiosennego meczu. Momentem przełomowym w jego przygodzie z Legią był występ w spotkaniu rezerw z Huraganem Morąg. Drugi zespół mistrza Polski zwyciężył 3:0, a Nagy miał udział przy wszystkich trzech golach drużyny Krzysztofa Dębka.
- Pochwaliłem go w szatni pierwszego zespołu. Powiedziałem, że tak ma wyglądać zejście zawodnika z pierwszej drużyny do drugiej. Dominik trafił do nas niedawno, ale na pewno będzie wprowadzany do pierwszego zespołu w meczach mistrzowskich. Potrzebujemy takiego zawodnika jak Dominik - mówił wówczas Magiera.
Szkoleniowiec Legii nagrodził młodego Węgra, umożliwiając mu debiut w ekstraklasie, ale pierwsze cztery występy Nagy zaliczył jako zmiennik. Dopiero w kończącym sezon zasadniczy spotkaniu z Cracovią zagrał od pierwszego gwizdka i w pełni wykorzystał szansę, jaką otrzymał od Magiery.
ZOBACZ WIDEO RSC Anderlecht wygrał, Łukasz Teodorczyk oberwał w twarz [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Nagy był w Krakowie wiodącą postacią drużyny mistrza Polski. Grał bez tremy i brał na siebie ciężar odpowiedzialności za zespół, szukał nieszablonowych rozwiązań, a rywale mieli spory problem z upilnowaniem go. W 10. minucie był bliski zdobycia pierwszej bramki, ale jego strzał z ostrego kąta obronił Grzegorz Sandomierski. Osiem minut później był już górą nad golkiperem Pasów. Thibault Moulin uruchomił go dalekim podaniem z pominięciem drugiej linii, a ten zachował się jak rutyniarz - efektownie "skleił" piłkę na pierś i po chwili z zimną krwią pokonał Sandomierskiego.
- Thibault zagrał kapitalną, naprawdę kapitalną piłkę. To był dla mnie bardzo udany mecz. Po raz pierwszy zagrałem od początku i od razu strzeliłem pierwszego gola - mówi Nagy, dodając: - Mam nadzieję, że to podtrzymam.
Nagy nie dotrwał na boisku do końcowego gwizdka, a tuż przed opuszczeniem placu gry, odczuwał skutki rywalizacji: - W poprzednich meczach wchodziłem na boisko w końcówkach, a z Cracovią zagrałem prawie cały mecz. To było duże obciążenie i zacząłem odczuwać tego skutki i stąd zmiana, ale to zmęczenie, a nie uraz.
Trener Magiera zadbał o to, by Nagy mógł dłużej oswoić się z myślą o występie przeciwko Cracovii. - Nie byłem zaskoczony, że zagram, bo od poprzedniego meczu było wiadomo, że zabraknie Vadisa (Odjidji-Ofoe, pauzował za kartki - przyp. red.). Trener już w środę przekazał mi, że to ja go zastąpię, więc mogłem się przygotować. Czy odbieram ten mecz jako dużą szansę? Nie - to na razie był tylko jeden mecz - mówi spokojnie Węgier.