Największy pechowiec polskiej piłki

Był gwiazdą, uwielbiały go dziewczyny, zwłaszcza gdy podjeżdżał czerwonym fordem mustangiem. Miał wszystko by zostać legendą polskiego futbolu, ale coś poszło nie tak. O Janie Banasiu rozmawiamy z reżyserem filmu "Gwiazdy", Janem Kidawą Błońskim.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Reprezentacja Polski 1973 PAP / Reprezentacja Polski 1973

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Film inspirowany historią Jana Banasia musi być z założenia filmem o człowieku przegranym?

Jan Kidawa Błoński: Ależ nie, nigdy nawet nie pomyślałem o nim w ten sposób. On sam mówi o sobie jako o człowieku prześladowanym przez pecha i do tego bym się przychylił. Czym innym jest niezrobienie czegoś, zaniechanie, a czym innym po prostu bycie prześladowanym przez nieszczęśliwe zbiegi okoliczności. Kiedy coś fantastycznie idzie i wszystko zaczyna się odwracać w drugą stronę. Jak w filmie "Zezowate Szczęście". Banaś to na pewno jeden z najciekawszych polskich zawodników w historii, fantastycznie wyszkolony technicznie, przebojowy.

A jednak nieco zapomniany. Jak pan patrzy na sprawę Banasia? Nie pojechał do Niemiec z powodów politycznych, jak sam utrzymuje od lat, czy jednak chodziło o spadek formy i ciągłą próbę ucieczki z kraju, o czym pisał Kazimierz Górski. W filmie przyjąłem zdecydowanie optykę Banasia. Ona przeważa w przekazach, wiele okoliczności i faktów świadczy za nią. Pech Banasia polegał na tym, że przez przypadek urodził się w Berlinie, a nie w Zabrzu.

ZOBACZ WIDEO Primera Division: FC Barcelona wygrała w gorących derbach. Prezenty dla Suareza [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Cała historia zaczyna się podczas wojny. Oficer Wehrmachtu Paul Helbig poznaje księgową Edytę Banaś.

Matka, będąc już w zaawansowanej ciąży, pojechała do niego do Berlina. Na miejscu okazało się że jest żonaty, ma dzieci. Po prostu jej nie przyjął. I ona pod wpływem tego szoku urodziła dziecko, właśnie w Berlinie, w czasie wojny. Mama Banasia była polską Ślązaczką. Po wojnie wróciła z synem do Zabrza, ale już do Polski, nie do Rzeszy. Mały Janek dorastał w przekonaniu, że jego ojciec nie żyje.

Jednak historia Banasia to też historia złych wyborów. Najpierw uciekł do Niemiec, potem niepotrzebnie chyba wrócił…

Wytłumaczenie jest w sumie dość proste. Proszę wyobrazić sobie sytuację, że jest pan półsierotą. Pojawia się nagle ojciec, który przecież miał zginąć podczas wojny. Jan miał wtedy około 20 lat, był zagranicą. Podchodzi do niego starszy, elegancki mężczyzna i mówi: "Hans, jestem twoim ojcem". Przecież to musi być coś niesamowitego. Ucieczka do Niemiec to w moim przekonaniu fascynacja ojcem, który nagle się pojawił w jego życiu. Banaś nie miał pojęcia, że to od początku była wielka gra. Ojciec wykorzystywał go, bo chciał zarobić.

Czyli wyjazd to fascynacja a powrót rozczarowanie ojcem?

Tak przypuszczam. Zobaczył, że ojciec to oszust. To musiało być ogromne rozczarowanie. Poza tym za ucieczkę z Polonii Bytom, FIFA zawiesiła go na dwa lata, w najlepszym momencie rozwoju kariery. Musiały skumulować się frustracje. Gdyby nie zależało mu bardziej na grze, gdyby chciał po prostu zostać na zachodzie, pewnie by został. Ale jest piłkarzem.

To film o piłce?

O człowieku, który jest piłkarzem. O piłce, o miłości. Akcja dzieje się na przełomie lat 60. i 70., aż do słynnego "meczu na wodzie" na Mistrzostwach Świata w Niemczech, w którym zresztą Banaś nie zagrał. Jest więc trochę archiwalnych zdjęć, do których dodałem elementy fabularne. Do tego droga Górnika Zabrze w słynnym Pucharze Zdobywców Pucharów. Więc, choć film jest dla wszystkich, kibice zawiedzeni nie będą. Mówimy o najlepszych czasach polskiego futbolu, o fantastycznym piłkarzu, który pomógł wywalczyć awans do Igrzysk Olimpijskich w Monachium, potem awans na mundial. I na żadne z nich nie pojechał.

To ta słynna "kontuzja polityczna", jak on sam nazywa swój przypadek.

W 1972 roku, kilka lat po powrocie z Niemiec, był w życiowej formie. Miał 29 lat, pierwszą i zarazem jedną z ostatnich szans na wielki turniej. Wtedy jedna z niemieckich gazet opublikowała artykuł o tym, że Polska ma zawodowca w składzie. A to dlatego, że Banaś był kilka lat wcześniej na liście płac FC Koeln. Trudno powiedzieć na ile ten prowokacyjny artykuł zadecydował, ale na Igrzyska Banaś nie pojechał. Na pewno problemem było to, że uciekł do Niemiec i właśnie tam odbywał się turniej. W każdym razie tezie Górskiego przeczy też fakt, że w 1973 roku Banaś był jednym z ważnych aktorów meczu w Chorzowie, gdy Polska pokonała w eliminacjach mundialu 74 Anglię 2:0. Przed meczem Górski pytał nawet Włodzimierza Lubańskiego, kogo wystawić na prawy skrzydle. I Lubański powiedział: "Weźmy Banasia, on może zrobić coś nieprzewidywalnego". I tak się stało, Banaś strzelił bramkę. A w rewanżu na Wembley nie zagrał. Więc cokolwiek się stało, musiało stać się w 1973 roku, między jednym a drugim meczem. Jest tam też intryga polityczna.

Jaka?

Człowiekiem, który mocno obstawał za Banasiem, był Jerzy Ziętek (przewodniczący Rady Narodowej w Katowicach - red.). Bez takiego mocnego protektora, raczej nie mógłby wrócić ot tak sobie do Polski po ucieczce do Niemiec. Uciekinierów traktowano wtedy jak zdrajców. A jednak, Banaś właściwie wrócił do gry bez żadnych problemów. W 1973 roku kończyła się kadencja Ziętka. W tym samym czasie, Górnik zaczął mieć różne kłopoty, ktoś odkrył swastykę na stadionie Górnika, odkryto że stadion wciąż nosi imię Adolfa Hitlera.

Różne rządy komunistyczne zawsze grały karty niemiecką. Nic się nie zmieniło.

Myślę, że Banaś, mający niemieckie korzenie, padł tego ofiarą. A że zarówno igrzyska, jak i mundial miały miejsce w Niemczech, to był ten jego pech.

Na ile jest to film biograficzny Banasia?

To film zainspirowany prawdziwą historią, ale jest również trochę fikcji, jak to w filmie fabularnym. Trzeba opowiedzieć życie człowieka w 110 minut. Dlatego stosuje się kompilację pewnych rzeczy, łączy wątki, postacie.

Jak Kapuściński.

Tak, to taka technika, robiłem to już w "Skazanym na Bluesa".

Czyli wątek romantyczny polega na tym, że z 20 dziewczyn robimy jedną?

Nie, aż tak to nie. Akurat wątek romantyczno-miłosny jest fikcyjny. Oczywiście Banaś, jako facet wyjątkowo przystojny, miał ogromne powodzenie u dziewczyn. Dogrzebałem się jednak szczególnej historii. Potraktowałem ją jako inspirację. Była taka jedna, z którą prawie się ożenił.

Ale wyjechał do Stanów Zjednoczonych i za długo się zasiedział.

- Do Stanów i do Meksyku. Takie były czasy. Była okazja i chciał się ustawić na całe życie. Odkładał pieniądze w Bank of Argentina. Któregoś dnia przyszedł kryzys i w ciągu jednego dnia pieniądze wyparowały, a on został bez grosza, z uszkodzonymi biodrami, niezdolny do gry. Mówiłem, że to pech.

Czy kadra Adama Nawałki ma szansę nawiązać sukcesami do lat 70.?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×