A negatywnych opinii nasz obrońca zebrał sporo, choćby na swoim koncie na Facebooku. Za to, że we wtorkowym meczu z Juventusem brutalnie potraktował Gonzalo Higuaina, dosłownie przeszedł się po upadającym rywalu.
Pod wtorkowym wpisem dotyczącym meczu rozgorzała prawdziwa wojna, w tym momencie jest tam trzy tysiące komentarzy. Na wiele z nich reprezentant Polski po prostu sobie nie zasłużył. Kamil Glik nie musi więc rezygnować z zawodu, bo w tym co robi jest świetny. Nie musi też mimo wszystko brać rozbiegu i głową testować wytrzymałości najbliższej ściany, a takie porady też musiał przeczytać. I zdecydowanie nie jest kawałem gnoja.
Jest po prostu twardym tylko i aż piłkarzem, który w ferworze walki przesadził. On doskonale wie, że zdeptał Higuaina z premedytacją, sam przyznał po meczu, że pewnie zasłużył na czerwoną kartkę. Zakładam, że była to część większej jego wojenki z napastnikami Juventusu, której presji najwidoczniej nie wytrzymał. A taki jest futbol, pełen emocji, często niezdrowych. Pewnie i oni nie dawali mu na boisku żyć, może tylko kamery akurat tego nie wyłapały. Polak dał się jednak w głupi sposób złapać.
I zasłużył na kilka meczów kary. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Zasłużył też na to, aby zagraniczne media rzuciły się na niego jak hieny na pozostawioną na polu padlinę. Gdyby to argentyński napastnik przeszedł się po Polaku jak po pasach, właśnie byśmy go rozjeżdżali buldożerami.
Glikowi powinniśmy za to podziękować. Za cały sezon. Zaraz zostanie mistrzem Francji, w Lidze Mistrzów razem z kolegami z AS Monaco zadziwiał grą i podbił Europę. Ba, doszedł dalej niż wielki Bayern, osiągnął więcej niż Robert Lewandowski.
ZOBACZ WIDEO Remis, który może pozbawić ich podium. Zobacz skrót meczu Sevilla FC - Real Sociedad [ZDJĘCIA ELEVEN]
I w ogóle musimy docenić, gdzie jest i co osiągnął. Glik wyjeżdżał z Polski jako przeciętny obrońca jeszcze bardziej przeciętnego Piasta Gliwice. Doskonale pamiętam, jak mało kto dawał mu wtedy jakiekolwiek szanse na zaistnienie we Włoszech. Nieustępliwym charakterem, pewnie też niemałym szczęściem, doszedł jednak do statusu legendy w połowie Turynu. A dziś zarabia miliony w raju, w którym niejeden sławniejszy od niego sportowiec czy celebryta chciałby mieszkać.
Kibicujmy mu więc. Niech więc bierze z tego piłkarskiego życia jak najwięcej. Niech korzysta, niech idzie po jeszcze więcej.
Tylko już nie po Higuainie.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Inna sprawa, że od czasu do czasu (wiadomo żPozdrowienia dla Kamila Glika! Czytaj całość