Kamil Grosicki wiedział na co się pisze w styczniu tego roku. Podpisując umowę z Hull City był pewien, że najbliższe miesiące spędzi na desperackiej walce o utrzymanie w lidze.
Jednak Premier League była jego marzeniem, ale przy okazji nie zapomniał o sobie, kiedy składał podpis pod kontraktem. Zapewnił sobie prawo odejścia z KC Stadium w razie spadku Tygrysów do The Championship.
Wszystko wskazuje na to, że będzie musiał skorzystać z tego. Przed niedzielnym meczem z Crystal Palace Hull City jest w katastrofalnej sytuacji. Musi wygrać z Orłami, a ostatnie zwycięstwo w PL na obcym obiekcie miało miejsce... w sierpniu ubiegłego roku. Nietrudno zgadnąć, że wyjazdowe spotkania są wielką piętą Achillesową.
Nawet w przypadku kompletu punktów Hull nadal będzie w bardzo trudnej sytuacji. W ostatniej kolejce musiałoby pokonać wicemistrza Anglii Tottenham Hotspur, a na dodatek liczyć na to, że Swansea City nie ogra przed własną publicznością West Bromwich Albion. The Baggies to zespół, który przegrał pięć z sześciu ostatnich meczów, a na wyjeździe nie wygrał jeszcze w tym roku.
ZOBACZ WIDEO: Cztery gole w dwanaście minut. Zobacz skrót meczu Aberdeen FC - Celtic Glasgow [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Sytuacja Hull jest nie do pozazdroszczenia, a Kamil Grosicki musi zagrać dla siebie. Gol czy asysta będzie kolejnym argumentem dla innych drużyn z Premier League, aby te zatrudniły reprezentanta Polski. Zimą Everton oraz West Ham United miały się interesować Grosickim, a teraz mówi się o Newcastle United. Sroki po rocznej banicji wracają do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Grosicki w 13 meczach Premier League zanotował pięć asyst. Nie strzelił jeszcze bramki, ale okazji nie brakuje mu. Możliwe, że już w niedzielę trafi do siatki przeciwnika, a wówczas zrobi kolejny krok, żeby pozostać w Anglii na kolejny sezon.