Czytaj w "PN": Konflikt w Rumunii. Burza w szklance wody

Getty Images / Michael Steele / Piłkarze reprezentacji Rumunii
Getty Images / Michael Steele / Piłkarze reprezentacji Rumunii

10 czerwca Polska zagra z Rumunią w el. mistrzostw świata, a tymczasem z obozu naszego rywala dochodzą informacje o konflikcie. Kluby tamtejszej ekstraklasy zagroziły, że jeśli nie zostanie uwzględnione ich zdanie, nie wyślą piłkarzy do Warszawy.

Czy naprawdę byłby to tak wielki problem dla selekcjonera Christopha Dauma? Chyba nie, skoro w pierwszej jedenastce na jedyne tegoroczne spotkanie z Danią, które odbyło się 26 marca, wystawił tylko trzech zawodników grających na co dzień w lidze rumuńskiej.

Byli to obrońcy: Ionut Sapunaru z Astry Giurgiu i Romario Benzar z Viitorulu Konstanca oraz pomocnik Mihai Pintilii z FCSB, czyli dawnej Steauy. Dwaj napastnicy z ligi krajowej weszli natomiast na zmiany - Denis Alibec z FCSB i Andrei Ivan z Universitatei Craiova. We wspomnianym meczu łącznie wystąpiło więc pięciu piłkarzy z drużyn rumuńskich. Natomiast w szerokiej kadrze powołanej na potyczkę z Duńczykami byli ponadto bramkarz Florin Nita z FCSB, pomocnik Constantin Budescu z Astry Giurgiu oraz gracz drugiej linii Sergiu Hanca z Dinama Bukareszt. Zatem ośmiu z 24 nominowanych pochodziło z Liga 1.

W dalszym kręgu zainteresowań selekcjonera pozostaje jeszcze około siedmiu zawodników na co dzień biegających na krajowych boiskach. Może problem z absencją graczy z drużyn rumuńskich nie jest wcale tak duży, jak starają się go przedstawić niektóre tamtejsze media, a nawet polskie. Tym bardziej że w zeszłorocznym spotkaniu kwalifikacyjnym przeciw biało-czerwonym Daum w wyjściowej jedenastce z klubów rumuńskich wystawił tylko wspomnianego Benzara. Mało tego, był on w ogóle jedynym przedstawicielem Liga 1 w tym meczu.

Najlepsi rumuńscy piłkarze wyjechali za granicę, i jeśli już, to właśnie bez nich trudno sobie wyobrazić zespół Tricolorii. Do gry w bramce kandydują Ciprian Tatarusanu z Fiorentiny i Costel Pantilimon z Watfordu, formację defensywną trzymają: kapitan Vlad Chiriches z Napoli oraz Alin Tosca z Betisu Sewilla, w drugiej linii gra Nicolae Stanciu z Anderlechtu Bruksela, do miejsca w ataku zaś kandyduje jego klubowy kolega Alexandru Chipciu oraz Adrian Popa z Reading. Daleko im jednak do gwiazd sprzed lat, które grały w czołowych europejskich zespołach. Pomocnik Gheorghe Hagi występował między innymi w Realu Madryt i Barcelonie, napastnik Florin Raducioiu kopał na przykład w Milanie i Stuttgarcie, a jego nie mniej znany partner z ataku Ilie Dumitrescu – w Tottenhamie i Sevilli. Z obrońców – Gheorghe Popescu był w Tottenhamie i Barcelonie, a Dan Petrescu – w Chelsea.

A to przecież nie wszyscy, którzy wtedy coś znaczyli w drużynie narodowej. Teraz problemem rumuńskiego futbolu jest więc brak wysokiej klasy piłkarzy, a nie to, czy na zgrupowanie przed potyczką z Polską przyjadą zawodnicy z krajowych drużyn. Inna sprawa, że dla naszych rywali jest to praktycznie mecz ostatniej szansy, bo jeśli przegrają na PGE Narodowym, mogą zapomnieć nawet o zajęciu w tabeli drugiej pozycji, dającej przynajmniej nadzieję na udział w barażach. Chociaż jeśli zdobywa się zaledwie sześć punktów w pięciu meczach, a u siebie przegrywa z Polską oraz remisuje z Czarnogórą i Danią, to trzeba raczej myśleć nie o trwających kwalifikacjach MŚ, lecz już o eliminacjach Euro 2020.

CAŁY ARTYKUŁ DOSTĘPNY W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA "PIŁKA NOŻNA"

ZOBACZ WIDEO: Gol z karnego dał im awans do finału. Zobacz skrót meczu Reading FC - Fulham [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (0)