Karol Linetty gotowy zastąpić Krychowiaka. Bartosz Bereszyński nie czeka na koniec kariery Piszczka
Mecze z Legią w Lidze Mistrzów pomogły?
B.B: Nie bałem się, jak sobie poradzę w Serie A, a jedynie zastanawiałem się, jak wkomponuję się w taktykę Sampdorii. Z Legią w Lidze Mistrzów byliśmy trochę w innym miejscu. Przeżyciem był już sam trening dzień przed meczem z Realem na Santiago Bernabeu. Nikt nie zastanawiał się nad rangą, wręcz przeciwnie, każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Taki rywal motywuje. Mnie to spotkanie nie paraliżowało, a dodawało pewności i uświadamiało, gdzie jestem.
Co poprawiliście od transferu do Sampdorii?
K.L: Przede wszystkim przygotowanie taktyczne. Ustawienia się na boisku w różnych sytuacjach. Dzięki temu lepiej rozumiesz grę, jesteś bliżej akcji. We Włoszech trenuje się trudniej niż w Polsce. Różnica jest w intensywności i przede wszystkim w taktyce. Dużo czasu poświęcamy na stałe fragmenty gry.
B.B: W Serie A grają lepsi piłkarze, dlatego musisz zachować koncentrację przez całe spotkanie. I dzięki temu wchodzisz na wyżyny swoich umiejętności.
A Karol chciał grać zawsze w lidze angielskiej.
K.L: Zakochałem się w lidze włoskiej. Taktyka, intensywność. Zawsze lubiłem, kiedy piłka szybko chodziła po boisku, gdy gra się na jeden, dwa kontakty. We Włoszech tak jest. No i pogoda. Jak mieszkasz w takim klimacie to sam stajesz się pozytywny. Czujesz, że żyjesz, a nie smucisz się, że jest ponuro. Dobrze mi tu.
Teraz obowiązuje model piłkarza, który "żyje z treningu na trening" i "daje z siebie wszystko każdego dnia". Robicie coś w ogóle poza futbolem?
B.B: Nie można żyć ciągle piłką, ale profesjonalistami jesteśmy wtedy, gdy nie trenujemy. Na rozrywkę musi być czas, ale w dzień wolny, a nie dwa dni przed meczem. Trzeba wiedzieć kiedy, żeby nie zepsuć całego wysiłku.
K.L: Wychodzimy, zwiedzamy. Byliśmy razem w Monaco, urok miasta fantastyczny. W Genui też jest wiele ciekawych miejsc do zobaczenia.
B.B: Na przykład Wybrzeże Liguryjskie jest bardzo historycznym i urokliwym miejscem. Polecam.
Karol - otrzymałeś powołanie na mistrzostwa Europy do lat 21. Miałeś w tej sprawie nawet spotkanie ze Zbigniewem Bońkiem.
K.L: Prezes przyjechał na nasz mecz z Lazio w Rzymie (3:7). Zapytał się o Euro u-21. Już wcześniej powiedziałem, że chcę na tych mistrzostwach zagrać. Pierwsza reprezentacja jest najważniejsza, ale po meczu z Rumunią w eliminacjach MŚ przyjdzie pora na kadrę do lat 21. Grałem wcześniej na Euro do lat 17, to fantastyczna przygoda. Chciałbym poprawić wynik z tamtego turnieju w 2012 roku (trzecie miejsce). To prawda, od dawna nie występuję w młodzieżówce, ale chcę kadrze pomóc. Poza tym to świetna sprawa, że mistrzostwa odbywają się w naszym kraju. Będziemy mieli ogromne wsparcie, zapowiada się ciekawa impreza.
Bartek - na swoją szansę będziesz musiał poczekać nieco dłużej.
B.B: Przebywanie w kadrze dwudziestu kilku zawodników to już jest dla mnie wyróżnienie. Mój plan jest taki, żeby zostać w tej reprezentacji bardzo długo. Rywalizuję z Łukaszem (Piszczkiem - dop. red.), mogę się od niego nauczyć bardzo wielu rzeczy. Nie muszę z nim nawet rozmawiać, żeby wyciągnąć coś dla siebie z treningu. Widzę, jak Łukasz się ustawia, jak dostosowuje się do danej taktyki, jak funkcjonuje w zespole. Już to sprawia, że muszę wznieść się na wyższy poziom. Dla mnie to jeden z trzech najlepszych zawodników na tej pozycji w Europie. Piłka jest jednak taka, że łapie się kontuzje, wypada za kartki. Różne przypadki chodzą po ludziach, nikomu źle nie życzę, ale trzeba być gotowym. Nie chcę jeździć na zgrupowania w roli turysty, a pomagać drużynie.
Ale chyba czekasz, aż Piszczek skończy karierę...
B.B: Tak nie myślę. Na razie znam swoje miejsce w szeregu, ale pracuję na to, by grać. Trener Nawałka myśli również nad inną pozycją dla mnie. Rozmawialiśmy o lewej obronie. Grywałem tam, odnajduję się.
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)